[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śmy w obcym i nieznanym, w środku niepojętego.
 Zaczekaj  powiedziałem.  Chcesz powiedzieć, że to
zdanie jest rodzajem proroctwa?
 Nie, skądże.  Znów zatańczył.  Proroctwa to głupota.
To raczej definicja stanu.
Marygay zmierzyła go wzrokiem.
 Chcesz powiedzieć, że powinniśmy przygotować się na
niepojęte.
Potarł swój kark, bełkotliwie przytaknął i znowu zaczął pląsać.
Księga czwarta
KSIGA ZMARAYCH
18
Niepojęte dopadło nas dopiero dwa miesiące pózniej. Spali-
śmy z Marygay, gdy zbudził nas dzwonek.
 Przepraszam, ale mam wiadomość.
Marygay usiadła i zapaliła światło.
 Dla mnie?  zapytała, przecierając oczy.  Co się stało?
 Dla was obojga. Tracimy paliwo.
 Tracimy paliwo?
 To zaczęło się minutę temu. Masa antymaterii stale maleje.
W tej chwili straciliśmy już prawie pół procenta.
 Wielki Boże  powiedziałem.  Co to jest, wyciek?
A jeśli tak, to dlaczego jeszcze żyjemy?
 To nie przeciek, a mimo to paliwo w jakiś sposób znika.
Statek wydał dzwięk, który rzadko słyszeliśmy, oznaczający
intensywny namysł. Myślał tak szybko, że większość problemów
rozwiązywał między zgłoskami.
 Mogę z całą pewnością stwierdzić, że to nie wyciek. Gdyby
było inaczej, antyprotony uciekałyby od nas z przyspieszeniem jed-
nego g. Wypuściłem trochę wody za statkiem, ale nie stwierdziłem
żadnej reakcji.
Nie wiedziałem, czy to dobre, czy złe wieści.
 Wysłałeś wiadomość na Middle Finger?
 Tak. Jeśli jednak ten proces będzie zachodził dalej w takim
tempie, to antymateria zniknie o wiele wcześniej, zanim otrzymają
tę wiadomość.
Oczywiście  znajdowaliśmy się już w odległości ponad czte-
rech dni świetlnych.
 Naładuj maksymalnie wszystkie zródła zasilania.
 Już to zrobiłem, w trakcie tej rozmowy.
 Jak długo...  zaczęła Marygay.  Jak długo możemy le-
cieć na zasilaniu awaryjnym?
 Mniej więcej pięć dni przy normalnym stopniu zużycia.
Kilka tygodni, jeśli wyłączymy większość urządzeń i zgromadzimy
wszystkich na jednym poziomie.
 Wciąż tracimy paliwo?
 Tak. I to coraz szybciej. Jeśli ten proces będzie trwał dalej,
za dwadzieścia osiem minut skończy nam się paliwo.
 Czy powinniśmy ogłosić alarm?  zapytałem Marygay.
 Jeszcze nie. Mamy dość zmartwień.
 Komputer, czy domyślasz się, dokąd wycieka paliwo i czy
moglibyśmy je odzyskać?
 Nie. Nie potrafię wyjaśnić tego w oparciu o znane mi pra-
wa fizyki. Jest pewna analogia w modelu Rhomera dla granicznych
stanów przejściowych wirtualnej substytucji cząsteczkowej, ale ni-
gdy nie została potwierdzona doświadczalnie.
Będę musiał kiedyś o tym poczytać.
 Zaczekaj!  zawołała Marygay.  Statki ratunkowe. Czy
ich antymateria też znika?
 Na razie nie. Jednak nie da się jej przenieść.
 Nie mam zamiaru jej przenosić  powiedziała do mnie. 
Myślę, jak wynieść się stąd w cholerę, zanim stanie się coś gorsze-
go.
 Bardzo rozsądnie  skwitował statek.
Ubraliśmy się i pospieszyliśmy na pierwszy poziom. Przez bu-
laj widzieliśmy kurczącą się bryłę antymaterii. Wyglądała tak samo
jak zawsze  jak kula błękitnych iskier  tylko robiła się coraz
mniejsza. W końcu zamigotała i znikła.
Przestaliśmy przyspieszać i automatycznie rozwinęły się dra-
binki sznurowe dla stanu nieważkości, z cichym melodyjnym sy-
gnałem, który wystarczył, aby zbudzić większość ludzi. Z niektó-
rych kwater dobiegały głośniejsze dzwięki.
Już pięciokrotnie przeprowadzaliśmy ćwiczenia w stanie nie-
ważkości, z czego dwukrotnie bez zapowiedzi, więc na razie nikt
się nie przejął. Mniej lub bardziej ubrani ludzie wypłynęli ze swo-
ich kwater i zaczęli przemieszczać się do auli na powszechnie do-
stępnym poziomie.
Eloi Casi, rzezbiarz, był zupełnie ubrany, w roboczym fartuch
pokrytym drzazgami.
 Co za pora na urządzanie ćwiczeń, Mandella. Usiłuję pra-
cować.
 Chciałbym, żeby to były ćwiczenia.
Przepłynęliśmy obok niego.
 Co?
 Nie mamy zasilania. Nie mamy antymaterii. Nie mamy
szans. Tylko tyle mogliśmy powiedzieć zebranym w auli. Statek
uzupełnił to kilkoma wynikami obliczeń.
 Właściwie powinniśmy wskoczyć do statków ratunkowych
i wynieść się stąd w cholerę  powiedziała Marygay.  Z każdą
sekundą zwłoki oddalamy się o następne dwadzieścia cztery tysiące
kilometrów.
 Podążamy z jedną ósmą prędkości światła  oznajmiłem.
 Statek ratunkowy porusza siÄ™ znacznie wolniej. Dopiero za dzie-
sięć lat zwolnimy do zera, a po następnych czternastu wrócimy na
Middle Finger.
 Po co się spieszyć?  powiedziała Alysa Bertram.  An-
tymateria może powrócić równie tajemniczo, jak zniknęła.
 Tak  i co z tego?  zapytał Stephen Funk, stając przy
mnie.  Czy będziemy wtedy mogli na nią liczyć? A jeśli pozosta-
nie przez kilka miesięcy, a potem zniknie na dobre? Chcesz ryzy-
kować dziesięć tysięcy lat hibernacji?
Antres 906 właśnie wszedł i unosił się tuż przy drzwiach.
Spojrzałem w jego kierunku, a on energicznie pokiwał głową. "Kto
wie?"
 Zgadzam się ze Stevem  powiedziałem.  Głosujemy?
Ilu chce wsiąść na statki i wracać?
Nieco ponad połowa podniosła ręce do góry.
 Zaczekajcie chwilkę  przerwała Teresa Larson.  Do
diabła, jeszcze nie zdążyłam napić się kawy, a wy chcecie, żebym
wszystko zostawiła i wyniosła się stąd?
Nikt nie włożył tyle wysiłku co ona w ożywienie statku.
 Przykro mi, Tereso. Widziałem jednak jak antymateria zni-
kała i nie widzę innego wyjścia.
 Może to próba naszej wiary, Williamie. Chociaż ty, oczywi-
ście, nie możesz tego zrozumieć.
 Nie, nie mogę. Nie sądzę, żeby antymateria wróciła na
swoje miejsce tylko dlatego, że szczerze i gorąco tego pragniemy.
 Te statki ratunkowe to śmiertelna pułapka  jęknął Eloy
Mcabee.  Ilu ludzi umiera w stanie hibernacji? Jeden na trzech,
na czterech?
 Hibernacja daje ponad osiemdziesięcioprocentową szansę
przeżycia  powiedziałem.  Szansę przetrwania na tym statku są
równe zeru.
Diana przybliżyła się i unosiła obok mnie.
 Im mniej czasu pozostaniemy zahibernowani, tym większe
są nadzieje na przeżycie. Teresa, napij się tej swojej kawy, ale po-
tem przyjdz tu i stań w kolejce. Chcę jak najszybciej zacząć przy-
gotowywać ludzi.
 Już nie przyspieszamy  powiedziała Ami Larson.  Mo-
żemy zaczekać chwilę i wszystko przemyśleć.
 W porządku. Siedzcie sobie i myślcie  rzuciła gniewnie
Diana.  Ja chcę wynieść się stąd, zanim zdarzy się coś jeszcze.
Na przykład zanim zniknie powietrze. Chcesz zastanawiać się nad
tym, Ami? A może powiesz mi, że to nie może się zdarzyć?
 Jeśli naprawdę chcecie pozostać tu do ostatniej chwili 
powiedziałem  nie możecie oczekiwać, że Diana zostanie tu z
wami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl