[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skore do manipulowania innymi.
- Nie jesteś zimną dziewczyną - powiedział i znów
spojrzał na nią w charakterystyczny, zagadkowy sposób. -
Pamiętam przecież, jak całujesz.
Fala gorąca zalała jej policzki, aż odwróciła twarz w
obawie, że Lefteris domyśli się, co ona czuje. Czy musiał
jej przypominać o tym nieszczęsnym pocałunku? Zresztą,
sama wciąż odtwarzała tamtą chwilę w najdrobniejszych
szczegółach.
Rozpamiętywała ją nawet wtedy, gdy znalezli się wreszcie
w Muzeum Archeologicznym. Lefteris przyrzekł jej, że tam
pójdą, jeśli znajdą czas przed wyjazdem do Knossos, i do-
trzymał słowa. Oto jej dawne marzenie ziściło się i weszła
wreszcie do słynnego gmachu, mieszczącego eksponaty po-
chodzące z wykopalisk z terenu całej Krety, ilustrujące naj-
dawniejszą historię wyspy: od początku okresu neolityczne-
go do epoki grecko-rzymskiej.
W muzeum było chłodno i cicho. Grupki zwiedzają-
cych przesuwały się wokół, rozmawiając szeptem, jedynie
pracownicy muzeum udzielali objaśnień nieco głośniej.
Courtney ledwo ich zauważała, wciąż zaabsorbowana Lef-
terisem, który to wskazywał palcem na jakiś szczegół eks-
ponatu, to znów pochylał się tuż obok, gdy zaglądali do
gablot.
Szczególnie zainteresowały ich statuetki. Na pierwszy
rzut oka figurki z początków epoki neolitycznej sprawiały
wrażenie nieporadnych, gdy się im jednak przyjrzeli bliżej,
urzekały ich harmonią form i niezwykłą finezją obróbki.
- Ta postać przypomina mi Dymitrę - odezwał się Lef-
teris, wskazując na rzezbę przedstawiającą staruszkę
z otwartymi ustami, jakby jej przerwano w pół zdania.
Courtney z trudem przeniosła uwagę z jego uśmiechu
na rzezbę. Podobieństwo do Dymitry było tak uderzające,
że roześmiała się.
- Jest bardzo gadatliwa, prawda?
- Odnoszę wrażenie, że Dymitra bardzo cię polubiła -
zaznaczył, gdy podchodzili do kolejnej gabloty. -
Wczoraj w drodze do Chani zatrzymałem się na chwilę,
by z nią porozmawiać, i okazało się, że ona wie o tobie
więcej niż ja!
- Spotykam się z nią za każdym razem, gdy jestem w
Agios Giorgios. Ona uczy mnie greckiego.
- Ach tak? I robisz postępy?
- Spore - odparła z dumą. - Potrafię powiedzieć co
nieco o pogodzie i spytać o jej artretyzm i o kozę.
- To ci się przyda, kiedy następnym razem zatrzymasz
się przy drodze, by porozmawiać z kozami - powiedział z
kolejnym promiennym, porozumiewawczym uśmiechem.
Już otworzyła usta, by mu dać ripostę za to, że przypo-
mina jej, jak niedorzecznie się zachowywała, ale spojrzała
mu w oczy i uświadomiła sobie, że faktycznie musiała
wtedy wyglądać absurdalnie. Odwzajemniła więc
uśmiech, wspominając ten zabawny epizod bez wrogości i
napięcia.
Uśmiechał się do niej, jakby ją naprawdę lubił. Zerknęła
na niego kątem oka, gdy przeszli do kolejnej sali, by
obejrzeć freski. Lefteris skupił uwagę na słynnym fresku
księżniczki minojskiej nazywanej Paryżanką". Ubrana
w bogato zdobiony strój, siedziała na krześle, uczestnicząc
w obrzędzie przekazywania świętego kielicha. Jak onie-
miali wpatrywali się w urzekający subtelnością profil twa-
rzy. Courtney z nie mniejszym zaciekawieniem przyglą-
dała się kolejnym freskom, stanowiącym jedną z najbar-
dziej znaczących form sztuki minojskiej. Tematyka fre-
sków obejmowała wydarzenia z życia codziennego,
uroczystości, procesje, ale najczęstszym zródłem inspiracji
była przyroda.
Gdy opuścili muzeum i znów znalezli się na ruchliwej
ulicy Iraklionu, Lefteris zaproponował lunch w małej ta-
wernie poza miastem. Usiedli na tarasie, gdzie słońce
przedostawało się przez winorośl, rzucając cienie na biały
obrus. Courtney patrzyła na różowe i czerwone pelargonie
ustawione wzdłuż ściany i zastanawiała się, jak to możli-
we, że tak bardzo świadoma jest każdego ruchu Lefterisa,
nawet wtedy, gdy na niego nie patrzy.
Rozkoszowała się prostym, smakowitym posiłkiem,
który zjedli w tej cichej tawernie. Podano im plastry mi-
zithra, delikatnego twarogu z koziego mleka, z grubymi
kromkami chleba i oliwkami. Potem zamówili pieczeń
jagnięcą suto przyprawioną tymiankiem i oregano oraz
sałatkę z ogórków, cebuli i słodkich czerwonych pomido-
rów, polaną lśniącą oliwą.
Przez cały czas czuła bliskość Lefterisa. Dotychczaso-
wa wrogość ulotniła się gdzieś, za to oboje uświadomili
sobie zupełnie nowe napięcie, jakie się nagle wytworzyło
między nimi. Musieli bardzo uważać, by nie dotknąć się,
gdy spacerowali po Knossos.
W milczeniu chodzili po ruinach niegdyś potężnego
pałacu króla Minosa, przyglądając się odtworzonym fre-
skom, wspinając się po monumentalnych schodach. Z po-
czątku Courtney czuła rozczarowanie. Wyobrażała sobie
ogromny kompleks budynków, wśród których odnajdzie
wiele śladów dawnych Minojczyków, odczuje ich radość,
umiłowanie życia, na które wskazywały zachowane skar-
by, głównie freski. Oczekiwała radosnego tańca dziewcząt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]