[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Powiedz im, goblinie, to samo, co mówiłeś mnie!
- Ja& ja jestem Krynge, szlachetni, cudowni panowie& Scurn poczęstował goblina kopniakiem.
- Przestań mamrotać, wstawaj i mów do rzeczy! Może uda ci się wynieść stąd skórę.
Goblin najwidoczniej wziął słowa Scurna za dobrą monetę i zaczął trajkotać. - Mój oddział&
znacznie liczniejszy niż teraz& znalazł rycerzy. Wszyscy, prócz jednego, byli martwi. Zaczęliśmy się
z nim zabawiać i wtedy& zaatakował nas minotaur. Zabił wszystkich moich ludzi& prócz dwu. I
mnie, znaczy. - Krynge uśmiechnął się, obnażając żółte, nierówne zębiska. - Trzy gobliny przeciwko
minotaurowi& kiepskie to szansę& szczególnie że jeden goblin leżał bez ducha. Wycofaliśmy się na
z góry..
- Znalazłem tę trójkę. Czaili się jak psy - przerwał mu wartownik. - Wpadli w taką panikę, że
rzucili się na mnie i zabiłem dwu. Jednym zamachem topora. - Wartownik uśmiechnął się z dumą i
pogładził zakrwawione ostrze. Pozostałe minotaury kiwnięciami łbów wyraziły swój podziw. - Ten
tchórz zaczął coś mamrotać o jeszcze jednym przeklętym minotaurze , przywiodłem go więc tutaj, by
wszyscy wysłuchali, co ma do powiedzenia. - Jeszcze jeden minotaur? Tu, niedaleko? - Molok
wystąpił naprzód i ujął łeb
goblina w swe masywne łapska. - Skąd tamten nadciągnął? - Z Południa, panie! Z Południa! -
Kaz! - Ogr zwrócił się w stronę Helati i Hecara. To musiał być Kaz!
Scurn ruszył na Helati. Jego pokiereszowany pysk z bliska wydał jej się jeszcze bardziej
odrażający. - Mówiłaś, że Kaz nie żyje! Tak samo gadał twój brat! Tylko wy dwoje widzieliście
walkę i to, jak wpadli do wody. Zaczynam mieć wątpliwości. Wyjaśnij to!
Pomiędzy siostrę i Scurna wcisnął się Hecar. - Kwestionujesz moją prawość? Zarzucasz mi
Å‚garstwo?
Pozostałe minotaury ustawiły się jak do walki o honor. Wielu z nich spoglądało na Hecara ze
zrozumieniem, wiedzieli bowiem przeciw komu stawał i o co zamierzał walczyć. Wielu z nich,
podczas tej wyprawy, zastanawiało się nad własnym honorem. Hecar nie przemawiał tylko w swoim
i siostry imieniu.
Przyjrzawszy się całej grupie Molok również zdał sobie z tego sprawę. Podobnie jak Scurn nie
wierzył już Hecarowi, w odróżnieniu jednak od pokiereszowanego, wiedział, że jeśli Kaz żyje,
potrzeba im będzie każdego ramienia. Ogr nie był durniem i nie miał najmniejszego zamiaru narażać
się na niechybną śmierć - do czego niewątpliwie by doszło, gdyby ruszył za Kazem samotnie.
- Hecar& on nie miał na myśli niczego takiego& Molok położył dłoń na ramieniu Scurna.
Minotaur spojrzał nań wściekle spode łba, jednak nie otworzył pyska. - Ciała Kaza przecież nie
odnaleziono. Dlaczego? Bo przeżył i skrył się jak tchórz.
Pozostałe minotaury gniewnie pomrukiwały. Zareagowali dokładnie tak, jak chciał ogr. Gadaj im
o honorze i tchórzostwie, a uwierzą we wszystko, co powiesz.
Dwaj przeciwnicy nadal stali jeden naprzeciw drugiego. Scurn wciąż pragnął krwi Hecara, ten
zaś nade wszystko chciał chronić siostrę. Helati miotała się pomiędzy dwiema, wykluczającymi się
alternatywami - mogła pozbawić honoru brata, mówiąc prawdę, lub zniesławić siebie, zachowując
milczenie. Wybrała to drugie.
- Co się stało z Greelem? - spytał Scurn. Zaczęło doń docierać, że zabijając teraz Hecara, nie
osiągnie niczego. Pozostałe minotaury wzięły bowiem stronę rodzeństwa, Scurn zaś, podobnie jak
Molok, wiedział, że sam nie zdoła dopaść Kaza. Nie podobała mu się jednak myśl, że musi ustąpić.
Wiedział też, że jeśli teraz się wycofa, straci twarz.
- Greel nie umiał pływać - wtrącił się któryś z pozostałych. - Jego klan żyje w górach, tam zaś są
tylko strumienie. Nigdy się nie nauczył.
Westchnienia ulgi, jakie wydobyły się z czterech piersi, zagłuszył ogólny pomruk potwierdzenia.
Molok szybko to zresztą wykorzystał, by opanować sytuację. - Widzisz?
Greel utonął. Nie umiał pływać. Okazał prawdziwą odwagę. Popisał się honorem.
Hecar i Helati wymienili szybkie spojrzenia. Greel skończył żywot w rzece dlatego, że go do niej
wrzucili, po tym jak Hecar go zabił. Co się tyczy honoru, Greel nie posiadał o nim najmniejszego
pojęcia. Od samego początku zawziął się, że wetknie grot oszczepu w grzbiet Kaza. Banitę uratował
jedynie okrzyk Helati. Spłoszony Greel zdołał jedynie zabić pod Kazem konia. Wedle rozeznania
Hecara i Helati, obaj przeciwnicy naprawdę zginęli w burzliwych odmętach wody. Nie znalezli
żadnego śladu Kaza - w tym względzie oboje mówili prawdę. Oboje też postarali się ukryć fakt, że
wieść o jego ocaleniu jednocześnie uradowała ich i zaskoczyła.
- Kaz żyje. Jeśli zmierza na północ, tedy podąża do twierdzy Vingaard - domyślił się Scurn. -
Rycerze wtrącą go do lochu - sprzeciwił się Hecar. - Z pewnością tam nie pójdzie.
- Pójdzie. - Scurn powiódł wzrokiem po pozostałych, na chwilę zatrzymując spojrzenie na
Moloku. - Ruszamy do Vingaardu. Jeśli go tam zastaniemy, zażądamy, by go nam wydano. - Niektóre
z pozostałych minotaurów wyglądały w tej chwili tak, jakby niezbyt spodobała im się myśl o tym, że
mają, ot, tak sobie, wkroczyć do stolicy zakonów solamnijskich i zażądać wydania więznia. Scurn
obrzucił ich pogardliwym spojrzeniem. - Co widzę? Czyżby wśród nas byli tchórze? Jest tu może
ktoś taki, kto chciałby wrócić do domu, nie wypełniwszy misji?
Odpowiedziało mu milczenie. Zawrócenie oznaczałoby utratę honoru i byłoby aktem tchórzostwa.
Lepsza już śmierć. - A więc postanowione.
- A co z tym tutaj? - spytał wartownik. Podniósł Krynge a, trzymając go za skórę na karku.
Scurn wyszczerzył zęby. - Dajcie mu miecz. Będzie miał honor zginąć w walce. Rzadka rzecz jak
na goblina.
26.Bohaterowie II - Minotaur Kaz
Rozdział 12
STAA POZRODKU ARENY BEZ BRONI. Tłum zebranych minotaurów rykiem wyrażał swe
uznanie i szacunek. Kaz odpowiedział na pozdrowienie, unosząc w górę zaciśnięte pięści i wolno
obracając się dookoła.
Jego dotychczasowe sukcesy sprawiły, że nikt nie uważał go za głupca, który z gołymi pięściami
rzuca się na uzbrojonego przeciwnika. Widzowie widzieli w tym szlachetność mistrza, który pragnie
jakoś wyrównać szansę w starciu. Jeśli przeciwnik go pokona, Kaz nie straci honoru. To, że
przeciwnik od razu wyzwał mistrza, zamiast mozolnie wspinać się po tabeli zwycięstw, dowodziło,
że jest albo bardzo dzielny, albo bardzo głupi. Wkrótce miało się okazać, jak jest w istocie.
Nadzorcy - publiczność nazywała ich  intruzami lekko rozbawieni obserwowali wszystko ze
swoich lóż ustawionych przy północnej ścianie. Były wśród nich ogry i byli ludzie - jeden z tych
ostatnich szczycił się, że jest adiutantem Crynusa, wodza armii Takhisis. Na arenę zajrzeli, by się
trochę rozerwać: przybyli tu, by dokonać inspekcji nowych kompanii  ochotników - którzy w istocie
byli żołnierzami niewolnikami. W tych oddziałach ludzie i ogry nie byli oficerami, ale raczej
nadzorcami. %7łołnierze związani przysięgą musieli podążać za nimi w bój - niezależnie od
konsekwencji. Minotaur, który złożył taką przysięgę, raczej zginie za swojego kapitana, niż wypowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl