[ Pobierz całość w formacie PDF ]
realizować nowy wariant swojej osoby, wariant szlachetności. Oddaje
Smugoniową mężowi, porażając ją odrazą do siebie w scenie pełnej lubież-
ności i wyuzdania. Ostatni zaś akt konfrontacji z profesorami, rujnacji całego
przedsięwzięcia, jest piekielnie inteligentnym popisem demagogii. Końcowe
słowa piosenki Uciekła mi przepióreczka śpiewanej przez dziatwę szkolną
brzmiÄ… sentymentalnie i gorzko.
Pewnego dnia, na jednym z kolejnych przedstawień, Osterwa wszedł na scenę
drugiego aktu, na pierwszÄ… wielkÄ… scenÄ™ rozmowy ze SmugoniowÄ…, nie jak
zwykle podekscytowany, zniecierpliwiony, nie rozpoczÄ…Å‚ od razu dialogu, ale po
otwarciu drzwi stanął w nich, nagle zatrzymany obecnością Smugoniowej.
Patrzył na nią długo. Potem, jakby w poczuciu winy, w olbrzymiej pauzie,
rozpoczął nieporadną wędrówkę po scenie, szukając, jak się okazało, gwozdzia
w ścianie, na którym mógłby zawiesić palto i kapelusz. Znalazł go wreszcie.
Kapelusz
151
spadał kilkakrotnie, zanim dał się umieścić na gwozdziu. Potem ruszył w
kierunku ławek szkolnych, żeby usiąść. Zmieniał kilka razy miejsce, zanim
znalazł najdogodniejsze. Wyjął pudełko z tytoniem i bibułkami, zrobił skręta,
zapalił. Wszystko to zanim powiedział: "Dlaczego mnie pani odwołała z
wycieczki na zamek?". Nie był to jak zwykle wyrzut, ale coś, czym chciał się
usprawiedliwić, przeprosić. Tego wieczoru Przełęcki zakochał się w
Smugoniowej naprawdę. Rozmowa ze Smugoniem była rozpaczliwą próbą
ratowania miłości. Rezygnacja z niej prawdziwym wyrzeczeniem. Obrzydzająca
go scena ze Smugoniową wyglądała na chęć uczuciowego samobójstwa.
Wreszcie akt ostatni stał się wyraznym dla wszystkich profesorów pokazem
poniżenia. Uciekła mi przepióreczka zabrzmiała tragicznie i wzruszająco.
Następnego dnia Osterwa odwiedził nas w szkole. Zapytaliśmy, dlaczego
wczoraj tak grał. "Bo wiecie - odpowiedział - kiedy wszedłem na scenę,
zobaczyłem, że pani Zaklicka ma oczy pełne łez, naprawdę płacze. Zrobiło mi
się jej żal, nie mogłem być dla niej niemiły". Musiał myśleć już wcześniej o tym,
że w jego Przełęc-kim jest coś, co mu nie odpowiada. Decyzję powziął
wcześniej. Była na pewno mglista, niejasna, jak dolegliwość, której nie
potrafimy zlokalizować. Dopiero ta przypadkowa, niespodziewana dogodność -
łzy pani Zaklickiej - konieczność nagłego zahamowania rytmu grania,
152
otworzyły mu oczy na dotychczasową pomyłkę, na inną interpretację roli.
Widziałem go potem na próbach Fantazego, reżyserował, a my byliśmy
zobowiązani uczestniczyć w nich w ramach odbywanych studiów. Były to lekcje
wspaniałe. %7łyczyłbym dzisiaj studentom wyższych szkół teatralnych, aby
program ich uczelni, tak hermetycznie zamknięty przed teatrem, uwzględniał
możliwość tego rodzaju uczestnictwa w powstawaniu przedstawienia.
Osterwa prowadził próby powoli, bez pośpiechu, jak się nam zdawało, skupiony
bardziej na dygresjach niż na meritum sprawy. Postawił na przykład na scenie,
gdzie siedziało się przy stole, tablicę szkolną z gąbką i kredą i sprowadził
astronoma, aby wyjaśnił domniemaną konstelację, którą w tekście Słowacki
nazywa: "skrzypeczką z gwiazd". Potrzebne to było Zdzisławowi
Mrożęwskiemu, grającemu rolę Jana, aby mógł ustalić kierunek patrzenia w
niebo, i co ważniejsze, aby ową "skrzypeczkę" ukonkretnił, zobaczył tak, jak
rzeczywiście wygląda.
Dla błądzącego w romantycznych zawiłościach Jana pomysł Osterwy okazał się
zbawienny. Mrożewskiemu w tym błysku trzezwości objawił się sens całej roli.
Grał ją potem niezwykle interesująco, łamiąc dotychczasowe tradycje
interpretacyjne. Dla teatru skończyło się to nieco gorzej. Zdolny i przystojny
astronom
153
zarażony Osterwą zrobił się aktorem, potem pierwszym sekretarzem organizacji
partyjnej, potem nawet rektorem krakowskiej szkoły teatralnej i psuł wszystko,
czego siÄ™ dotknÄ…Å‚.
Spośród całej obsady Fantazego Osterwą wybrał sobie jedną osobę, której
poświęcił większość prób. Wyglądało to tak, jakby uznał, że tylko jej jednej
warto pomóc. Albo może, że tym sposobem zdoła wyznaczyć wszystkim
pozostałym kierunek pracy, sens tego, czego od nich oczekuje. Osobą tą była
Aleksandra Zląska. Próbowała rolę Stelki, a my wszyscy patrzyliśmy na to jak
zagorzali kibice sportowi, którzy chcieliby, żeby faworyt wygrał. Była naszą
koleżanką i szczęście, jakie na nią spadło, kiedy wezwano ją do teatru, było, jak
się nam zdawało, częścią i naszego sukcesu. Ruda, piegowata, z niebieskimi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]