[ Pobierz całość w formacie PDF ]

masz się czego obawiać.
Sophie nabraÅ‚a dokÅ‚adnie przeciwnego przeko­
nania. CzuÅ‚a to w koÅ›ciach i trzÄ™sÅ‚a siÄ™ z oburze­
nia - co tylko utwierdzało ekipę dochodzeniową,
że jest winna, tymczasem została wpakowana
w coś obrzydliwego. Ktoś to zaaranżował, to
oczywiste. Kto byÅ‚ wykonawcÄ…? Pokojówka? Sa­
ma Cinzia? Absurdalne, ale prawdziwe, bo oto
Filomena z triumfalnym piskiem uniosÅ‚a poszuki­
wany klejnot.
Zdjęta szokiem Sophie nie była już w stanie
powiedzieć słowa na swoją obronę, nawet gdy
Ettore zapytał:
- I co teraz?
Patrzyła na niego z pobladłą twarzą. Usta jej
drżały i miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje.
PotrzebowaÅ‚a czasu, żeby choć trochÄ™ siÄ™ opano­
wać, pozbierać myśli, ocenić ten kolejny horror.
MaÅ‚o że Ettore jÄ… zwiódÅ‚, że odrzuciÅ‚ jej mi­
łość jak śmieć, to teraz uwierzył w to, co mówiła
pokojówka, i widzi w niej złodziejkę. Był to
ogłuszający cios.
- Nie masz nic do powiedzenia? - Ettore ob­
rzuciÅ‚ jÄ… spojrzeniem, obróciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie i wy­
szedł, sztywny, z wysoko uniesioną głową.
Anula & Irena
scandalous
Jego przyszÅ‚a żona wyjęła klucz tkwiÄ…cy w zam­
ku od środka.
- ZamknÄ™ ciÄ™ na noc i wypuszczÄ™, gdy rano
podjedzie szofer. Ciesz się, że nie mam ochoty na
składanie doniesień na policji. Z przyjemnością
posÅ‚aÅ‚abym ciÄ™ za kratki, ale muszÄ™ myÅ›leć o swo­
im ślubie i ta przyjemność w zupełności mi w tej
chwili wystarczy.
Sophie przeÅ‚knęła z wysiÅ‚kiem Å›linÄ™, zastana­
wiajÄ…c siÄ™, czy jednak ona i Torry nie powinni
uciekać. Przycupnąć gdzieÅ› w bezpiecznym miej­
scu i odczekać, aż Ettore wzruszy tymi swoimi
imponujÄ…cymi ramionami, zrezygnuje z szukania
syna i wróci do Włoch. I do swojej żony.
Niemiłe wspomnienia tamtego lata znowu żywo
malowały się w pamięci, choć już myślała, że
udało się zepchnąć je na dno świadomości, i to
przez nie Sophie traciÅ‚a wyczucie proporcji. Po­
winna kierować się zdrowym rozsądkiem. Nie ma
sensu uciekać, nie majÄ…c dokÄ…d pójść, to oczywis­
te. Nie mogłaby zrobić większej krzywdy swojemu
dziecku.
Musi być twarda, powiedziaÅ‚a sobie, podcho­
dząc do okna. Może Ettore jednak się rozmyślił,
w ogóle nie przyjdzie -pomyślała. Po co bogatemu
wÅ‚oskiemu bankierowi i jego arystokratycznej żo­
nie syn bastard? Albo głośna walka o prawa do
opieki nad dzieckiem?
Kochała Torry'ego całym sercem. To byłaby
Anula & Irena
scandalous
55
zbrodnia oddzielać go od matki. Ettore z pewnoÅ›­
ciÄ… to rozumie.
Może powiedzieć, że Sophie nie nadaje się na
matkÄ™ jego dziecka i nie powinna go wychowy­
wać. Rozpatrywała różne warianty i robiła się
coraz bardziej niespokojna. Teraz już chciała, by
się pojawił; trzeba omówić sprawę, niech ma to
zagrożenie za sobą. Potem będzie mogła szukać
pracy i dachu nad głową.
I wtedy go zobaczyÅ‚a, jak pewnym krokiem prze­
mierza ulicę, zbliżając się do drzwi wejściowych.
Serce jej drgnęło i kierowana impulsem zbiegła na
dół. Wiedziała, że to irracjonalne, trzymać go jak
najdalej od śpiącego słodko synka, rzucać się do
drzwi, żeby tylko zatrzymać go na chodniku przed
domem. W pośpiechu zawadziła o coś i upadła.
PeÅ‚en wzgardy dla braku jakichkolwiek syste­
mów bezpieczeństwa, jakimi mógłby wykazać się
dom, Ettore wszedł po kilku stopniach i pchnął
drzwi frontowe. Powściągnął zjadliwą uwagę na
widok Sophie siedzÄ…cej na brudnej podÅ‚odze. Spoj­
rzał na zaróżowioną twarz, spięte w długi ogon
jasne włosy. Nie uszło jego uwagi, że Sophie
patrzy z osłupieniem to na niego, to na obskurny
stary wózek.
Wyciągnął dłoń. Nie podobało mu się wcale, że
serce mu miÄ™knie na widok dobrze odegranej bez­
radności Sophie.
ZignorowaÅ‚a podanÄ… dÅ‚oÅ„ i wstaÅ‚a. Nie potrze­
buje jego pomocy.
Anula & Irena
scandalous
56
Nie mogła jednak odmówić sobie wyrażenia
umiejętnie przygaszonej radości:
- Odebrałeś jednak mój wózek?
Ettore skłonił głowę w przesadnie uprzejmym
przyÅ›wiadczeniu. Jakże dobrze pamiÄ™taÅ‚ te wiel­
kie, niewinne oczy, ciepłe, z iskierką ciekawości
Å›wiata. Urodzona artystka. WolaÅ‚ o tym nie my­
śleć.
- Raczej poleciłem odebrać - oznajmił zimno.
O swojej wizycie wczoraj tuż przed zamknięciem
sklepu charytatywnego oraz przekazaniu hojnej
dotacji nie zająknął się. - Za nic nie pokazałbym
się z taką kupą zardzewiałego żelastwa na ulicy,
ale ty okazujesz niewyobrażalne wprost przywiÄ…­
zanie do tego przedmiotu. Postarałem się zatem,
żeby do ciebie wrócił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl