[ Pobierz całość w formacie PDF ]
113
RS
- Owszem, są, ale przeraża mnie lekkomyślność i nonszalancja, z
jaką lady je wydaje. - W tym momencie Faith poczuła, że jej ręka
znowu jest uwięziona. Próbowała ją uwolnić, ale Harry do tego nie
dopuścił, i po chwili dyskretnie ucałował jej dłoń.
- Daj spokój, nie szarp się, tak nam ostatnio dobrze wychodziło -
poprosił, gdy ona nadal próbowała zabrać rękę.
Obrzuciła krótkim spojrzeniem wszystkich zasiadających przy
stole i dostrzegła, że starsza pani z zadowolonym wyrazem twarzy
uważnie ich obserwuje.
- Sądzę, Faith, że jedno z tych nowych aut powinno być w
czarnym kolorze. Będziemy mogły jezdzić nim w niedzielę do
kościoła.
- Tak jest, lady. Wydaje mi się jednak, że przy tylu nowych
samochodach potrzeba nam będzie dodatkowych szoferów. Może
O'Malley powinien wyszkolić nowych kierowców?
- Zajmij się tym, domina - powiedziała lady Sunny, jakby nagle
znużona. - To przecież twoje zadanie. Po to tu jesteś. Chodzmy już
stąd. Niechaj mężczyzni w spokoju dopiją swoje drinki.
Raz jeszcze szefowa przypomniała jej, jaka jest tutaj rola
dominy. Ale Faith nie przejęła się tym. Wstając od stołu, lekko
pocałowała Harry'ego w policzek, co tak go zaskoczyło, że z wrażenia
puścił jej rękę. A taki był właśnie jej cel.
- Jak widzę, wasze stosunki z Harrym dobrze się układają -
powiedziała lady Sunny, gdy siadały w salonie w wygodnych
fotelach.
- Na razie... tak - odparła Faith, patrząc, jak starsza pani zabiera
siÄ™ do swojego haftu.
114
RS
- Dlaczego na razie"? - Lady rzuciła jej szybkie spojrzenie.
- Muszę ci powiedzieć, że wczoraj miałam bardzo miłą, długą
rozmowÄ™ przez telefon z twojÄ… matkÄ…. Jest nadzwyczajnÄ… kobietÄ…,
prawda?
- Moja matka? Ależ tak... oczywiście - odpowiedziała głosem
pełnym dumy.
Po minucie kłopotliwego milczenia przyszła jej do głowy
całkiem nowa myśl.
- Co powiedziałaby pani, gdybym zaproponowała, żeby ślub
odbył się na pokładzie okrętu?
- Swój ślub masz na myśli? - zapytała lady, obrzucając Faith
wymownym spojrzeniem. - Już tak daleko posunęła się twoja
znajomość z Harrym? Oczywiście mogę sobie wyobrazić twoje
wesele na pokładzie S/S Bellerophon". A jeśli nie cierpicie na
chorobę morską, to możecie nawet wybrać się tym okrętem w podróż
poślubną - powiedziała starsza pani, wesoło chichocząc.
Coś podejrzanego jest w całej tej sprawie, pomyślała Faith. Ale
co? W każdym razie musiała przerwać lady Sunny ten ciąg myśli, bo
jeszcze chwila, a zadecyduje o jej ślubie z Harrym. Szybko więc
powiedziała:
- Nie, nie, lady. Nie myślałam o sobie, lecz o ślubie Mary z
O'Malleyem. Można urządzić zarówno same zaślubiny, jak i przyjęcie
na pokładzie S/S... jak mu tam?
- Bellerophon", kochanie - podpowiedziała starsza pani,
uśmiechając się ze smutkiem. - Tę nazwę wybrał Dicky. On tak
bardzo chciał być człowiekiem morza.
115
RS
- Słyszałam, że podobno cierpiał na chorobę morską. A niestety,
jedno z drugim nie mogło iść w parze - wyraziła swe współczucie
Faith.
- Niestety, nie - potwierdziła lady. - Gdy zobaczyliśmy ten okręt,
zakochaliśmy się w nim oboje. Dicky chciał mu koniecznie nadać
jakieś godne imię, pełne historycznej treści.
- Przepraszam panią - wyznała Faith ze wstydem - ale ja nie
kojarzÄ™ sobie z niczym tego imienia.
- Czy dziś już w ogóle nie uczą was historii w szkołach? - Lady
Sunny była wyraznie zaszokowana. - Jedno cię może tylko tłumaczyć,
mianowicie to, że chodziłaś do szkoły w naszych koloniach... To
znaczy... chciałam powiedzieć... w USA. Otóż wiedz, moja droga, że
HMS Bellerophon" był okrętem flagowym brytyjskiej floty w czasie
wojen napoleońskich. I był biczem bożym na Francuzów...
Starsza pani nagle zamilkła i znowu nastąpiła mała przerwa w
rozmowie. W świetle lampy migotała tylko igła w jej ręce.
- Jesteś szczęśliwa, kochanie? - zapytała po chwili, na co Faith
szybko skinęła głową. - Cieszę się bardzo, że dobrze ci się układa z
młodszym Holsonem. Od początku byłam głęboko przekonana, że tak
właśnie będzie. - Lady Sunny uśmiechnęła się, cała szczęśliwa.
Faith wzięła do ręki jakiś tygodnik leżący przed nią, ale położyła
go z powrotem na stoliku. Nie potrafiła skupić się na tym, co czytała.
Jej nastrój na to nie pozwalał. Ale w jakim właściwie była nastroju?
W każdym razie - mieszanym. Powinna mieć się na baczności.
Małżeństwo nie było jej ulubionym tematem. Starsza pani jeszcze raz
rzuciła na nią okiem i znowu się uśmiechnęła. Z sąsiedniego pokoju
słychać było głośno śmiejących się mężczyzn.
116
RS
Do salonu wszedł lokaj James z małą srebrną tacą w ręce i podał
ją Faith. Na tacy leżał wydruk z faksu. Przepraszając starszą panią,
przeczytała go dwa razy i poczuła, jak narasta w niej gniew. Harry,
ten cholerny kowboj, okłamał ją!
- Czy coś się stało? - zapytała lady Sunny.
- Nie, nic - odparła krótko, ale jednocześnie pomyślała, że
przydałyby się jej teraz bardzo długie pazury, żeby móc rozszarpać
pewnego faceta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]