[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chyba coś mocniejszego. Pernod z dużą ilością lodu - przybrała wygodniejszą pozycję. - Czy wiesz,
że jesteśmy sami po raz pierwszy od czasu tego przyjęcia?
Charlie próbował ją uspokoić i skończyło się to pocałunkiem. Na szczęście Clay wrócił, ale Charlie miał
wyrzuty sumienia z powodu całego tego wydarzenia. Nie powinno się wykorzystywać czyichś żon, a już
na pewno żony najlepszego przyjaciela.
- Przykro mi z powodu tamtego wieczoru - powiedział. - Zapomnijmy o nim. Byłem pijany, ty też byłaś
wstawiona.
Uśmiechnęła się lekko. - Ale ja nie chcę o nim zapomnieć. Dla mnie było to przyjemne, a dla ciebie nie?
- Oczywiście, że było. Ale wiesz, kochanie, to nie takie proste. Clay jest moim przyjacielem i chciałbym,
aby nim pozostał.
- Charliemu nie podobał się kierunek, jaki przybierała ta rozmowa.
Myślał, że Natalie będzie chciała porozmawiać o Lornie.
- Clay jest gówno wart - powiedziała stanowczo. - Wstrętny, gówno wart, egoista! Doskonale wiem o
wszystkich tych panienkach, z którymi się pieprzy. Dlaczego i ja nie miałabym się zabawić? Podobam ci
się, prawda, Charlie? Ależ oczywiście, wiem, że ci się podobam. - Wolno wstała i ruszyła w jego
kierunku.
CofnÄ…Å‚ siÄ™ zaniepokojony.
Objęła go rękoma za szyję i zaczęła całować.
Jak miał się, do diabła, wykaraskać z tego?
- Zawsze cię lubiłam - wyszeptała. - Lorna nigdy nie była ciebie warta. Zawsze czułam, że coś nas
łączyło, coś specjalnego, nie
czułeś tego? Zadzwonił telefon, więc z ulgą wysunął się z jej objęć i poszedł
podnieść słuchawkę. Był to George, który dzwonił z hallu.
- Pomyślałem, że jeżeli nie będziesz mnie potrzebował przez jakąś godzinkę, to podskoczę do
Haywarda i odbiorÄ™ twoje garnitury.
- Jak to, teraz1. - głośno zapytał Charlie podenerwowanym
tonem.
- Niekoniecznie, myślałem tylko...
- O, Boże. No, dobrze. Chyba będę musiał. Zaraz schodzę.
Odłożył słuchawkę, wprawiając George'a w zdumienie.
- Co się stało? - zapytała Natalie.
- Praca. Jakieś cholerne spotkanie, które zupełnie wyleciało mi z głowy. Przepraszam, kochanie, co za
niefart.
- Mam poczekać?
- Bóg wie ile to może potrwać, lepiej nie.
- Ktokolwiek wynalazł telefon, zasługuje na kulę w łeb - westchnęła.
- Masz rację. - Pomógł jej włożyć żakiet i poprowadził do drzwi.
- A z nami - odezwała się Natalie - co będzie z nami?
- Coś wymyślimy - odpowiedział, postanawiając pamiętać, że nigdy więcej nie może znalezć się sam na
sam z Natalie.
- Do widzenia, kochanie - pocałowała go. - O, nie zapomnij, że przyjeżdżamy do Hollywood dwa
tygodnie po tobie. Czekaj na mnie.
Przytaknął. Urocze! Może Clay wcale nie był takim szczęściarzem.
Charlie dotarł na lotnisko niemal nieprzytomny. Panicznie bal się latania i zawsze przed wejściem do
samolotu doprowadzał się do takiego stanu. Przed wyjazdem na lotnisko wypalił dwie trawki i teraz
samolot wyglądał jak piękny, duży ptak gotowy do przyjęcia go. Dobrotliwie uśmiechnął się do
fotoreporterów, zrobił śmieszną minę i pomachał okularami w rogowej oprawce.
- Wiesz, że nie lubisz zdjęć bez okularów - zasyczał do niego George.
- Ach, tak, tak, faktycznie - odpowiedział Charlie ze świetną imitacją mowy Indian.
- Do widzenia, Charlie, powodzenia - zawołał jeden z fotoreporterów.
Piękna stewardessa podeszła, aby zaprowadzić go do sali dla bardzo ważnych osób.
- Będziemy wsiadać za dziesięć minut - powiedziała. Mogę przynieść ci coś do picia?
Przytaknął. - Podwójną whiskey, moja droga. - Potrzebował tego. Kiedy znalezli się w powietrzu, od razu
głęboko zasnął.
9
Dom Jacka Milana stał na akrach ziemi, otoczonych płotem pod wysokim napięciem. Przy wjezdzie
stała budka strażnika. Nikt nie mógł dostać się do domu bez pozwolenia strażnika. Wszystko to
wydawało się konieczne, ponieważ Jack miał pięcioro dzieci, a w przeszłości zdarzały się grozby
porwania. I chociaż wszyscy pięcioro byli już dorośli, wolał nadal nie ryzykować.
Sunday siedziała nerwowo w samochodzie, podczas gdy szofer pokazywał zaproszenie strażnikowi. Po
chwili samochód przejechał długi podjazd i stanął przed dużym, białym domem w stylu kolonialnym.
Sunday była podenerwowana. Po pierwsze, doszła do wniosku, że Carey miała rację, powinna była
znalezć mężczyznę do towarzystwa. Po drugie, była pewna, że nikogo odpowiedniego nie zna. I po
trzecie, od śmierci Paula nie cierpiała przebywać wśród tłumu ludzi. W rzeczywistości bała się tego
wieczoru.
Wyglądała fantastycznie w długiej, czarnej sukni z cekinów, którą wykonano na jej zamówienie we
Włoszech. Nie miała nic pod spodem, więc gołe ciało było w dużym stopniu widoczne i czyniło ją jeszcze
bardziej pociÄ…gajÄ…cÄ….
[ Pobierz całość w formacie PDF ]