[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ny instynkt policjanta podpowiedział mu, że zaraz coś
się stanie. Zanim jednak zdążył zareagować, nieznajo
my podbiegł do Gwen, wyrwał jej torebkę, pchnął moc
no na chodnik i rzucił się do ucieczki.
Całe zdarzenie trwało zaledwie kilka sekund i Gwen
nie miała żadnych szans, by się obronić. Leżała potur
bowana na ziemi, rozsypane zakupy potoczyły się po
chodniku, a ona patrzyła nieprzytomnie, zbyt zszoko
wana, żeby się podnieść.
Poczuł, że krew w nim zamiera. Przez chwilę miał
wrażenie, jakby jego ciało wymknęło się spod kontroli
i przestało słuchać rozkazów płynących z mózgu. W je
go głowie kołatała się tylko jedna myśl - musi chronić
Gwen.
Leżała zupełnie odrętwiała. Strach i ból paraliżowały
jej ciało. Ramię bolało okropnie, a z rozbitego kolana
lała się krew. Nagle wokół niej zrobił się ruch, słyszała
jakieś krzyki, ale głosy były przytłumione i dochodziły
do niej jak zza ściany. Wszystko stało się tak szybko.
Oglądała naszyjnik i nagle znalazła się na chodniku,
obolała, z rozdartą sukienką, między rozsypanymi za
kupami.
Z wysiłkiem przewróciła się na bok i próbowała
usiąść. Podparła się na zdrowej ręce i z trudem podciąg
nęła się do góry. Oszołomiona patrzyła na krew płynącą
z kolana i powoli zaczęło do niej docierać, co się stało.
Została napadnięta i okradziona!
Potrząsnęła bezradnie głową i poczuła, że z oczu
RS
135
płyną jej łzy. Usiłowała się uspokoić, ale była bezsilna
wobec własnych uczuć. Płakała jak mała dziewczynka,
bezradna i nieszczęśliwa.
Nagle dostrzegła Nathana. Pędził do niej i w biegu
wzywał pomoc przez krótkofalówkę.
- Gwen! - Kucnął obok i złapał ją za rękę. - Nic ci
nie jest?
Wciąż była zbyt ogłuszona, żeby odpowiedzieć. Pa
trzyła bez słowa i chłonęła obraz jego zatroskanej twa
rzy, zapach jego skóry, głębię ciemnych oczu. On jest
najprzystojniejszym mężczyzną na ziemi!
Zaskoczona, że takie myśli nachodzą ją nawet teraz,
zdołała wyjąkać:
- %7Å‚yjÄ™.
Ujął ją za ramię i próbował podnieść, ale skrzywiła
się z bólu.
- Auu! Moje ramiÄ™!
- Chodz, zaprowadzÄ™ ciÄ™ do punktu opatrunkowego.
Grey sprawdzi, czy nic nie złamałaś.
Czułość w jego głosie sprawiła, że serce w niej top
niało. Po jej policzkach znowu popłynęły łzy, ale nie
potrafiła nad nimi zapanować.
- Nie płacz, skarbie - szepnął Nathan i przytulił jej
głowę do piersi. - Nie płacz, proszę, nie warto.
Ten dotyk zelektryzował całe jej ciało. Na chwilę
zapomniała nawet, co się wydarzyło.
- Krwawisz - stwierdził Nathan i jego spojrzenie
pociemniało. - Ten łajdak zapłaci za to, obiecuję.
Dwóch innych policjantów przebiegło obok nich
i znikło w tłumie, goniąc złodzieja.
RS
136
- Gwen! Co się stało? - Brian i Charity podbiegli
zdyszani i patrzyli, nic nie rozumiejÄ…c.
- Wszystko w porządku, braciszku - uspokoiła go.
- Jestem wprawdzie trochÄ™ poobijana, ale nic mi nie
jest.
Nathan wyciągnął rękę i pomógł jej wstać. W tym
samym momencie zobaczyli kolegów Nathana, którzy
wracali, ciągnąc wyrywającego się rabusia. Mężczyzna
wił się jak piskorz i jakimś cudem udało mu się uwolnić
z uścisku. Kopnął jednego z policjantów w brzuch, dru
giemu zadał silny cios łokciem i próbował ponownie
uciec.
Nathan dopadł go, zanim tamten zrobił kilka kroków.
Przez chwilę mocowali się na trawniku. Złodziej kopał
i zadawał ciosy niemal na oślep. Widać było, że jest
bardzo zdeterminowany i nie pozwoli wsadzić się za
kratki bez walki. W końcu Nathan powalił go silnym
ciosem, przycisnął twarzą do ziemi, wykręcił mu ramio
na i założył kajdanki. Mężczyzna nie poddawał się,
chociaż nie miał już żadnych szans. Wierzgał, szarpał
się, wył jak opętane zwierzę i ciskał wokół wulgarnymi
obelgami. Nathan popychał go do przodu i prowadził
w stronÄ™ radiowozu.
Gwen patrzyła zszokowana. Nigdy jeszcze nie wi
działa Nathana w takim stanie. Było w nim tyle brutal
ności! Nie miała pojęcia, że potrafi tak się zachować.
Pomyślała, że Brian nie powinien tego oglądać. Nie
po tym, co przeszedł. To może mu przypomnieć prze
moc, jakiej doświadczał od własnego ojca.
A Charity! Gwen aż się wzdrygnęła, kiedy pomy-
RS
137
[ Pobierz całość w formacie PDF ]