[ Pobierz całość w formacie PDF ]

torami.
- Jasne - zgodził się David. - A kiedy wesele?
- Juliana zamówiÅ‚a wszystko na koniec mie­
siÄ…ca.
- Koniec miesiąca? Tak szybko? Jesteście
przecież zaręczeni, mieszkacie razem, po co jej
ten pośpiech?
- To raczej mój pomysł - sprostował Travis.
- Nie chcę ryzykować. Jak coś planuję, to tak,
żeby mieć pewność.
David uśmiechnął się szeroko.
- Tak samo było z Flame Valley. Juliana nie
ma szans.
- I o to właśnie chodziło.
ROZDZIAA JEDENASTY
- On jÄ… znów wystawi do wiatru, jestem pew­
na. - Beth Grant niespokojnie przemierzała w tę
i z powrotem poczekalnię dla nowożeńców na
tyłach niewielkiego kościoła. W swojej sukni
z koronek i jedwabiu wyglądała jak prawdziwa
matka panny młodej.
- Tata i wujek Roy chyba wyjmą strzelby, jeżeli
Travis stchórzy - zauważyła Elly z uśmiechem.
Zajęta była układaniem trenu przy sukni Juliany.
- Uspokójcie siÄ™. Travis nie zawiedzie. - Ju­
liana uważnie przyglądała się swojemu odbiciu
w lustrze. Niewielki okrągły dekolt rzeczywiście
był dobrym wyborem. Wczoraj, kiedy przymie-
Jayne Ann Krentz 243
rzała suknię po raz ostatni, miała jeszcze pewne
wątpliwości, ale dziś była zadowolona. Suknia
kosztowała fortunę, ale była tego warta.
- Wcale nie jestem tego taka pewna - Beth nie
dawaÅ‚a siÄ™ przekonać. - To byÅ‚aby zemsta dosko­
nała: najpierw przejmuje hotel, a potem zostawia
cię samą przy ołtarzu. Gdzie on się podziewa?
- Przyjdzie, bo nie stracił jeszcze rozumu
- mruknęła Elly, poprawiając ostatnie fałdy.
- Doskonale wie, co by go potem mogło spotkać.
Do tej pory ma na masce ślady po obcasach
Juliany.
- Dajcie już spokój. Przyjdzie i tyle. - Juliana
z całkowitym spokojem przysunęła się do lustra,
żeby pomalować szminkÄ… usta. Nie mogÅ‚a zdecy­
dować się na kolor. Koralowy wydawał jej się
nieco zbyt blady. Ale z drugiej strony ślub to jest
ślub. Przypomniała sobie słowa Angeliny Cava-
naugh:  Tylko łagodny makijaż, Juliano. Panna
młoda ma wyglądać słodko i niewinnie, a nie jak
królowa, która przejmuje władzę".
- Nie obchodzi ciÄ™ nic poza makijażem - wes­
tchnęła Beth, patrząc na Juliano.
- Szczerze mówiąc, martwi mnie jedna rzecz.
Ciekawa jestem, czy rodzice Travisa przyszli.
Ktoś ich widział?
- Zapytam mistrza ceremonii. - Elly, zadowo­
lona, że może się na coś przydać, wyszła szybko
z pokoju.
244 MISTERNY PLAN
Beth podeszÅ‚a do córki i przytuliÅ‚a jÄ… z macie­
rzyńską czułością.
- Zlicznie wyglÄ…dasz, kochanie. Jestem z cie­
bie dumna.
- Dziękuję, mamo.
- Jeżeli on nie przyjdzie, to uduszÄ™ go wÅ‚as­
nymi rękami.
- Przyjdzie - powtórzyÅ‚a Juliana z nieza­
chwianą pewnością. - Na Travisa zawsze można
liczyć.
Beth pokręciła głową ze zdziwieniem.
- ZupeÅ‚nie nie rozumiem, dlaczego tak bar­
dzo mu ufasz. Na razie nie zrobiÅ‚ nic, żeby so­
bie na to zasłużyć. Nawet nie uratował Flame
Valley.
- Zrobił wszystko, co było możliwe. I zadba
o to, żeby przejÄ™cie hotelu przez nowego wÅ‚aÅ›­
ciciela przebiegło gładko. David mówił, że on
i Elly nadal będą nim zarządzać.
- No cóż, lepsze to niż nic. Może kiedyś
znajdziemy sposób, żeby odzyskać Flame Valley.
Twój ojciec jest wręcz przekonany, że wszystko
dobrze się ułoży. Mnie jednak nadal dziwi, że od
początku mu zaufałaś.
- Bo nie znasz go tak jak ja.
- A co ty takiego widzisz w Travisie Sawyerze?
- Pasujemy do siebie - powiedziała Juliana,
poprawiajÄ…c niesforne loki pod welonem. - Ko­
chamy siÄ™ i mamy do siebie zaufanie. To proste.
Jayne Ann Krentz 245
- Chciałabym w to uwierzyć. Mam nadzieję,
że wiesz, co robisz.
- Ja zawsze wiem, co robiÄ™, mamo. Podaj mi
wiązankę, proszę. Chyba już na nas czas.
Beth wyglądała na bardziej zatroskaną niż
zwykle. Podała córce bukiet pomarańczowych
orchidei.
- Jeżeli Travisa nie będzie w kościele, to nie
pozwolę ci przejść do ołtarza. Nasza rodzina nie
zniosłaby tego upokorzenia.
- On tam będzie.
Beth popatrzyła na córkę i zdobyła się na słaby
uśmiech.
- Twoja wiara jest zarazliwa.
- Wracaj do kościoła, mamo. Tata i wujek
Tony zaczną się denerwować.
- Jesteś pewna, że Travis się pojawi?
- Jestem całkiem pewna.
W uchylonych drzwiach ukazała się głowa Elly.
- Przyjechali! Mistrz ceremonii powiedział,
że rodzice pana mÅ‚odego sÄ… już na swoich miejs­
cach. Wszyscy czworo. I do tego gromadka przy­
rodnich braci i sióstr.
Juliana z zadowoleniem skinęła głową.
- Zwietnie. Oto kolejny przykÅ‚ad, że zastra­
szenie bywa skuteczną bronią. Mamo, idz już.
Beth zagryzła wargi.
- Rodzice Travisa przyszli, ale on sam jeszcze
MISTERNY PLAN
246
- Przyjdzie.
- Jesteś pewna? - spytała Beth po raz ostatni.
- Tak, mamo, jestem pewna.
- Wspaniale wyglądasz - powiedziała Beth,
wychodzÄ…c.
Elly spojrzała twardo na Julianę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl