[ Pobierz całość w formacie PDF ]
usłyszały. Mężczyzni zaśmiali się wymuszenie, bo to przecież chyba był żart?
- To byłoby niemiłe - rzuciła jedna ze stojących dalej kobiet. - Bóg ukarałby
pana, rzucając wiadro z powrotem, tylko z większą siłą.
Teraz już więcej osób się uśmiechało, choć wielu też uważało, że nie
powinno się mówić o panu Bogu w sposób tak lekceważący.
- Och, nie byłbym tego taki pewny - odparł obojętnie Gert, przepuszczając
następną osobę do rzutu. - Bóg, o ile istnieje, już nas mocno ukarał. Niczego
dobrego z jego strony już się nie spodziewam...
- Popatrzcie na Gundersena! - zawołała Sebjorg. Czuła, że Gert zaczyna psuć
innym nastrój beztroski. - Zawsze słynął z dobrych rzutów.
Goście zwrócili swą uwagę na Gundersena, który, trzymając wiadro w
wyciągniętej ręce, obrócił się kilka razy wokół własnej osi, zanim wyrzucił
ciężar. Cóż to był za rzut! Wiadro przeleciało szerokim łukiem nad głową
Knuta i wylądowało w krzakach po drugiej stronie trawnika. Bez wątpienia,
zwycięski rzut! Zebrani klaskali i wznosili okrzyki zachwytu. Gdy dzieci
zbierały się do drugiej próby, Gert opuścił miejsce konkursu i stał, rozmawiając
z Birgit. Nie chciało mu się słuchać ludzi, którzy bronili niemiłosiernego Boga.
On w każdym razie już dawno stracił wiarę.
Sebjorg śledziła spojrzeniem Gerta. Nadal nie wiedziała, czy on mówił
poważnie, czy żartował. Jeśli nawet nie chciał mieć nic do czynienia z Bogiem,
mógł to zatrzymać dla siebie. Takie tematy wzbudzały tylko niepokój i przykre
dyskusje. Dla dobra Hansa jego rodzice powinni w rozmowach unikać kwestii
wiary i zachować swoją gorycz dla siebie.
- Tak, on mówił poważnie. - Przy jej boku pojawił się Hans i odpowiedział
na jej myśli. Nie po raz pierwszy spotykał się z taką wątpliwością u ludzi,
którzy rozmawiali z jego rodzicami. - Mam tylko nadzieję, że będzie się
pilnował. Kiedy pojawia się kwestia Boga, nawet nie próbuje być taktowny.
- W takim razie będzie to jego sprawa - odparła Sebjorg lekkim tonem. Nie
chciała utrudniać Hansowi sytuacji. - I tak nie uda mu się zepsuć przyjęcia.
- Konkurs zakończony! - zawołał Knut, idąc w stronę siostry. - Chyba
jesteście ciekawi, kto wygrał?
- Oczywiście, że Gundersen! Przecież wrzucił wiadro prawie do lasu. -
Sebjorg zaśmiała się i spytała, jakie są nagrody.
- To tajemnica. - Knut mrugnął okiem i rzucił przelotne spojrzenie na Hansa.
- Ale na pewno będą wspaniałe, to oczywiste.
Sebjorg nie wdawała się w dalszą dyskusję i zaczęła iść w stronę ogrodu.
Goście zebrali się przy przystrojonych stołach i Ashild poprosiła wszystkich o
zajęcie miejsc. Para narzeczonych usiadła u szczytu stołu, po obu stronach
mając swoich rodziców. Ashild rozmawiała poprzez szerokość stołu z Kajsą, a
Ole z Gertem, podczas gdy goście zajmowali miejsca. Gdy już wszyscy
siedzieli i nalano wina na pierwszy toast, podniósł się Fabian. W krótkiej
przemowie życzył narzeczonym szczęścia, po czym wzniósł kieliszek i zachęcił
wszystkich do częstowania się.
Służące zaczęły wnosić półmiski z jedzeniem. Nie oszczędzano na niczym i
goście mogli wybierać spośród drobiu, ryby i dziczyzny. Zainteresowanie i
komentarze wzbudziła wędzona barania szynka i chrupki chleb flatbmd z
Norwegii.
Po pewnym czasie wyszło słońce i popołudnie stało się niemal gorące.
Parasole dawały cień, więc i gościom siedziało się przyjemnie. Nastrój wokół
stołu był coraz bardziej swobodny w miarę spożywania jedzenia i trunków, aż
nadszedł czas na przemowy.
Knut zabrał głos jako pierwszy, po nim Sten, życząc parze narzeczonych
wszystkiego, co najlepsze. Gdy powstał Gert, zapadła cisza. Nikt z gości nie
znał wcześniej pani ani pana Ostrup, więc naturalne było, że z uwagą chcieli
wysłuchać jego słów.
- Gratulacje, Sebjorg, gratulacje, Hans. Matka i ja bardzo się cieszymy, że
znalazłeś towarzyszkę życia i że to jest właśnie Sebjorg Sorholm. Rzut oka na
was wystarczy, by zrozumieć, że dokonaliście właściwego wyboru.
Zebrani kiwali głowami i uśmiechali się ze zrozumieniem. Wszyscy
widzieli, że od młodych aż biło szczęście i miłość. Dobrze też do siebie
pasowali wyglądem. Oboje byli szybcy w mowie i żywi w spojrzeniu. Było
widać, że dobrze im jest ze sobą. Czasem nie potrzebowali słów, by wybuchnąć
śmiechem czy zabrać się za coś jednocześnie. Ich myśli płynęły tymi samymi
torami.
- Hans, ty zawsze byłeś samodzielny i zawsze chadzałeś własnymi drogami -
mówił dalej Gert. - Nie dałeś się kierować innym siłom niż swoje własne i
dobrze się ustawiłeś w życiu. Pokazałeś, że tak można.
Hans rzucił ostrzegawcze spojrzenie na ojca. Co też Gert próbuje przekazać?
Nie powinien wciągać syna w swój surowy świat. Co zresztą rodzice wiedzieli
o jego wierze i światopoglądzie? Nigdy nie chcieli z nim o tym rozmawiać.
Hans odchrząknął i spojrzał z naciskiem na ojca. Niech już skończy tę
przemowÄ™!
- Twoja działalność kuśnierska zyskała już sobie dobrą markę i zarówno
Kajsa, jak i ja jesteśmy pewni, że jak najlepiej dasz radę zapewnić byt rodzinie.
Obyście tylko nie wierzyli ślepo w nieobecnego Boga! Wierzcie sami w siebie i
nie walczcie z ciemnymi mocami, tylko słuchajcie z otwartym umysłem.
Przy stole rozległy się szepty i ciche komentarze. Ole zacisnął usta, a Ashild
spoglądała pytająco to na Kajsę, to na Gerta. Czy to miała być jakaś zachęta,
czy...
- Zdrowie młodych! - zakończył nagle Gert, skłaniając wszystkich do
wzniesienia kieliszków.
- Spokojnie - wyszeptała Sebjorg do Hansa. Rozumiała, że ukochanego
zirytowała przemowa ojca. Mimo że Gert nie zachęcał otwarcie do przyjęcia
ciemnych mocy, wielu tak to mogło odebrać. Ale to była sprawa Gerta. - Z
pewnością nie chciał nikogo wyzywać...
- Nie wiem, co on miał na myśli, ale mną nie będzie się posługiwał w swojej
idei odwracania się od Boga. - Zcisnął pod stołem dłoń Sebjorg i wstał.
- Bardzo dziękuję, Ole Sorholm. Bardzo dziękuję za to, że masz zaufanie do
mojej wiary w Boga i do mojej szczerej chęci zaopiekowania się Sebjorg -
mówił spokojnie i wyraznie, bez spoglądania na swoich rodziców. Wzrok
skierował na Olego. Miał nadzieję, że tymi słowami odpędzi wszelką
wątpliwość, czy jego wiara jest silna. Ojcu nie uda się wprowadzić przykrego
nastroju! - Tak, kocham Sebjorg i najchętniej powiedziałbym tak" przed
ołtarzem choćby i jutro! Ale, jak rozumiem, potrzebne są pewne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]