[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale czy miecz zdawał sobie sprawę, czego teraz od niego chciały?
Nagle pewna myśl aż poraziła Elryka. A co, jeśli miecz uzyskał już od obecne-
go włodarza wszystko, czego potrzebował i nie jest mu potrzebna dłużej owa więz
symbiotyczna, bez której to więzi albinos nie potrafi się jednak obyć? Idea była
przerażająca, pogłębiała jeszcze obrzydzenie, które Elryk czuł do siebie z racji
owego uzależnienia od runicznego oręża. Pewnym ruchem odpiął pochwę z mie-
czem od pasa i zrobił to, czego wcześniej odmówił Gaynorowi, mianowicie wrę-
czył Zwiastuna Burzy trzem siostrom.
Oto miecz, którego pragniecie powiedział, ni słowem, ni gestem o nic
więcej nie pytając. Nie wahał się, nie okazywał niechęci. Honor przeważył
wszystko inne.
Księżniczka Tayaratuka postąpiła krok, skłoniła się i wzięła miecz w drobne
dłonie napinając mięśnie ramion, by otrzymać ostrze. Udało jej się. Musiała być
naprawdę o wiele silniejsza, niżby się wydawało.
Mamy nasze Runy powiedziała. Zawsze je znaliśmy. Od kiedy pierw-
si nasi pobratymcy przybyli tutaj, czyniąc ten świat poddanym. Nawet gdy smoki
nas opuściły, nie baliśmy się, mieliśmy bowiem Runy. Niektórzy nazywają je Ru-
nami Ostatniej Szansy. Muszą one jednak zostać wypowiedziane zgodnie z pew-
nym rytuałem i w szczególnej obecności pewnego obiektu. Przede wszystkim ko-
nieczne jest posiadanie Czarnego Miecza, potem ten, kto mieczem owym włada,
musi przyłączyć się do recytujących. Dalej, trzeba znać imiona pewnych bytów,
które muszą zostać wezwane. A wszystko to zgrane w czasie i przestrzeni. Oto,
co trzeba nam uczynić, by odwzorować istniejące i rozszczepić rzeczywistość.
To z kolei uwolni najelementarniejsze siły multiwersum. Dopiero wówczas, o ile
wszystko właściwie przeprowadzimy, uda nam się ożywić tak nam potrzebnych
sprzymierzeńców gotowych wesprzeć nas w walce z Chaosem. Sprzymierzeńców
dość potężnych, by wygnać i Mashabaka, i Gaynora, i wszystkich ich pomniej-
szych poddanych z tego wymiaru! W przypadku powodzenia, książę Elryku, goto-
we jesteśmy ofiarować ci jeden z trzech inkryminowanych skarbów. Spojrzała
na Różę, ale w tejże chwili Wheldrake wtrącił się żywo w jej kwestię z recytacją:
Pierwszy skarb Radinglay to różane
Puzderko, w róże misternie rzezbione,
Drugim był posag panny, kwiat róży zerwany
W letni poranek. Trzecim, z wrzośca trzy pierścienie,
Zdolne wrócić do życia z zimnej krainy plemię.
152
Dokładnie tak stwierdziła księżniczka Mishiguya unosząc brwi ze zdu-
mienia, jakby zaskoczona, że słowa, które dopiero zamierzała wypowiedzieć, od
dawna już znajdują się w repertuarze minstrela.
Przepraszam, ale jemu wiersze lęgną się w głowie jak króliki na wiosnę
powiedziała Charion tonem usprawiedliwienia. Czasem sam nie wie, skąd się
biorÄ….
Zaiste! warknął Wheldrake. Szczególnie, gdy recytuję me własne
utwory! Może wam się to nie podobać, wasze prawo, nie ma obowiązku, by
wszystko się wszystkim podobało. Ja tam mam swoje rymy i rytmy. . . i mruk-
nÄ…Å‚ sobie pod nosem jeszcze kilka strofek.
Księżniczka Mishiguya nie zamierzała jednak czynić wyrzutów, a Róża
wprost wzięła się do obrony poety:
Bez kadencji mistrza Wheldrake a i jego pamięci do imion, zapewne do
dziś szukalibyśmy się po zakamarkach multiwersum. Jego talenty okazały się
przydatne dla nas wszystkich.
Jeśli nam się uda stwierdził Elryk to gotów będę przyjąć waszą pro-
pozycję jeśli chodzi o podarunek. Jest wśród waszych skarbów i taki, z którym
mój los jest z dawna związany. . .
Nie wiemy, który to. Zresztą, do niedawna nie wiedziałyśmy nawet, że
jesteś naszym rodakiem, a przecież to powinno być dla nas oczywiste od początku.
Niestety, nie mamy już owych pożyczonych darów. . .
Ależ one nie przepadły! krzyknęła Róża. Ukryłyśmy je przed Gay-
norem. . .
Byłaś w stanie ochronić nas odparła księżniczka Tayratuka ale nie
nasze skarby. Gaynor porwał je z ukrycia tuż przed powrotem na Okręt Bywszy.
Niestety, owe insygnia potęgi i władzy znajdują się już w rękach Chaosu. Myśla-
łam, że wiesz. . .
Róża usiadła z wolna na ławie i jęknęła.
No tak, tym bardziej jest teraz istotne, byście przeprowadzili te wasze ob-
rzędy. . .
Podążając za siostrami w podziemia pałacu, jedyne stosowne miejsce na rytu-
alne zabiegi, Elryk rozmyślał ponuro, że teraz chyba przepadła ze szczętem i jego
dusza, i dusza jego ojca, i wszystko. . .
Rozdział 3
Rytuał krwi; Rytuał %7łelaza.
Trzy siostry miecza.
Sześć mieczy przeciwko Chaosowi.
Przez krużganki z różowo-czerwonymi mozaikami, przez aleje kwitnących
krzewów, przez smugi płynącego z sekretnych świetlików światła słonecznego
i galerie obrazów i rzezb podążała cała czwórka.
CzujÄ™ w tym wszystkim dalekie echo Melniboné, a jednak Melniboné to
nie jest powiedział Elryk w zamyśleniu.
Księżniczka Tayaratuka poczuła się niemal obrażona.
Mam nadzieję, że nic tu nie przypomina tak naprawdę twojego Melnibo-
né. Nie wywodzimy siÄ™ z wojowniczej linii, jesteÅ›my z tych Yadhaghów, którzy
woleli umknąć przed wspieranymi przez Chaos Mabdenami. . .
My, w Melniboné, postanowiliÅ›my, że nie bÄ™dziemy już wiÄ™cej uciekać
odparł cicho Elryk. Nie zamierzał wypierać się sztuki wojennej przodków, skoro
umiejętności te mogły być znowu przydatne. Niemniej wyczuwał tkwiącą w tym
myśleniu pułapkę i nader się jej obawiał.
Nie zamierzałam cię krytykować powiedziała księżniczka. My, w ra-
zie konieczności, wolimy wyruszyć w drogę, niż naśladować tych, którzy pragną
nas zniszczyć. . .
Teraz jednak wtrąciła się księżniczka Shanug a musimy stanąć do
bitwy, by obronić, co nasze.
Nie zostało powiedziane, że nigdy nie będziemy walczyć dodała sta-
nowczo jej siostra. Chcę tylko zaznaczyć, że nie jest i nie było nigdy naszym
zamiarem stanowienie imperiów. To dwie różne rzeczy.
Rozumiem cię, moja pani odparł albinos. I przyjmuję to rozróżnienie.
Akurat w tym ostatnim też nigdy osobiście nie gustowałem.
Właśnie, mój panie, wiele jest sposobów, by zapewnić sobie bezpieczeń-
stwo mruknęła tajemniczo księżniczka Mishiguya.
Tayaratuka niosła wciąż wielki miecz, chociaż wyraznie ciążył jej coraz bar-
dziej. Gdy jednak Elryk zaproponował pomoc, zaprotestowała. Wyraznie uznała
154
to za swój obowiązek.
Korytarz ponownie przeszedł w trójkątny krużganek otoczony ogrodem róża-
nym, na którym rozpościerało się granatowe niebo. Pośrodku widniała fontanna,
której podstawa wyrzezbiona została w groteskowe postaci nie pasujące stylem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]