[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Luca zapewnił Molly, która teraz miała na sobie
maseczkę w rozmiarze dziecięcym, którą jej kupił.
Było to cacko ozdobione cekinami i piórami.
- Skromny mężczyzna może zatańczyć z damą,
mleczarka z księciem...
- Lub zwykÅ‚y doktor z trzema wspaniaÅ‚ymi da­
mami - podpowiedziała Nell, przesłaniając oczy
elegancką maską na patyczku. Była to maska kolo-
mbiny, którą wybrała Molly. Nell poczuła ulgę,
kiedy Luca nie chciał zamienić swojej zwykłej
czarnej maski na maskÄ™ arlekina do pary.
- Ale one występują razem - zaprotestowała
Molly.
WÅ‚aÅ›nie, mówiÅ‚y oczy Nell, wpatrujÄ…ce siÄ™ w Lu­
kę, więc jej nie kupuj!
Po konkursie jabłek Molly zrobiła się senna.
- Będziemy już wracać - powiedziała Nell.
- Nie musisz z nami iść, Luca, możemy wziąć
taksówkę wodną.
Jeszcze nikt się nie zbierał do odejścia, więc nie
będzie kłopotu z jej znalezieniem, pomyślała Nell.
- A może ja zabiorę Molly? - zaproponowała
Marianna. -Nie ma powodu, żebyście już szli, Nell,
doskonale sobie poradzÄ™ z powrotem do hotelu.
Sama jestem trochę zmęczona, więc jeśli nie macie
nic przeciw temu...
KARNAWAA W WENECJI 105
Nell trudno było się nie zgodzić.
- Oczywiście, że nie mam.
- Ja znajdę wam taksówkę, upewnię się, że
znam człowieka i że się wami dobrze zajmie.
PodszedÅ‚ do nabrzeża, zawoÅ‚aÅ‚ kogoÅ› i Nell do­
strzegła w jego dłoni pieniądze.
- Nie musisz tego robić - zaprotestowaÅ‚a - za­
płaciłabym...
- W trakcie karnawaÅ‚u obowiÄ…zujÄ… stare trady­
cje; mężczyzna musi chronić i opiekować siÄ™ swoi­
mi towarzyszkami. Musisz mi pozwolić odegrać
mojÄ… rolÄ™.
Pomachała Molly i Mariannie na pożegnanie
i odwróciła się do Luki.
- A zatem dokÄ…d mnie zabierasz, szlachetny
panie?
- Aby ciÄ™ przebrać - powiedziaÅ‚ Luca, wygina­
jąc wargi w przebiegłym uśmiechu.
ROZDZIAA DZIEWITY
Sklep z kostiumami należał do kolegi Luki.
W środku było ciemno niczym w jaskini pełnej
skarbów. Skarby były jedwabnymi sukniami.
Nell aż zabrakÅ‚o tchu, gdy zobaczyÅ‚a siÄ™ w rubi­
nowej sukni, którą wybrał dla niej Luca. Gorset nie
pozostawiał wiele dla wyobrazni i czuła się niemal
naga, ale bardzo kobieca, w sukni, która podkreślała
jej biust.
- Musi być ciasna, signora - wyjaśnił właściciel
sklepu. - W ten sposób dobrze eksponuje biust.
Z całą pewnością taka była. Czy wszyscy wenec-
janie tak siÄ™ znajÄ… na rzeczy? Czy to tylko magia
chwili, pomyślała Nell. Talia sukni wydawała się
niczym talia osy, pośladki były ładnie uwypuklone,
stopy wydawaÅ‚y siÄ™ filigranowe w satynowych pan­
toflach na obcasach: Suknia szeleściła z każdym
poruszeniem, rozsiewając wokół woń perfum. Nell
czuła się jakby się znalazła w dawnych czasach,
gdzie wszystko jest możliwe...
Luca był zdumiony, kiedy stanęła w drzwiach.
Na szczęście jego rola w całym przedstawieniu
wymagała od niego grzecznego skinięcia głową.
Jego emocje widać było niemal jak na dłoni; był
KARNAWAA W WENECJI 107
wdzięczny losowi, że ma na sobie maskę oraz za to,
że sklepik jest dość zaciemniony.
- Wyglądasz pięknie, signora... kontynuujemy
naszÄ… przygodÄ™?
Spojrzał w jej oczy i zobaczył, jak ciemnieją pod
maskÄ…. ByÅ‚o w nich jednak teraz ciepÅ‚o, które po­
dziaÅ‚aÅ‚o na niego równie uwodzicielsko jak pożąda­
nie. Była chyba najpiękniejszą kobietą w historii
całego karnawału, i należała do niego.
Noc się dopiero dla nich zaczynała.
- Masz ochotÄ™ na kieliszek szampana?
- WielkÄ….
- To może kupimy sobie zapas dla siebie?
- Zamiast kawy?
- Kawy?
- Karnawał? - spytała, domyślając się, co mu
chodzi po głowie.
- Uczysz się - wyszeptał.
Nie spodziewała się, że kelner ustawi dla nich
wiaderko z lodem, a w nim butelkÄ™ szampana na
środku placu.
- To jest niezwykła noc.
- Nie, to karnawał - szepnął jej do ucha. Wziął
ją za rękę i z wolna obrócił. - A teraz zatańczymy.
Było tak, jakby znalazła się w innym świecie,
poza czasem, byli tylko oni, jeden mężczyzna i jed­
na kobieta, ustawieni w scenerii sprzyjajÄ…cej roman­
som i intrygom. Pod koniec tańca Luca przyciągnął
ją do siebie tak mocno, że ich usta niemal się
zetknęły.
SUSAN STEPHENS
108
- Chce ci się pić?
Wzmogły się wszystkie jej apetyty, a pragnienie
było tylko jednym z nich. Skinęła głową.
- Chodz, znajdziemy jakieÅ› zaciszne miejsce.
Usiedli na zacienionej Å‚aweczce, skÄ…d mogli ob­
serwować ludzi, sami nie będąc widziani. Pojawił
siÄ™ kelner z dwoma wysmukÅ‚ymi kieliszkami szam­
pana.
- To wszystko, dziękujemy.
Nell już miała zamoczyć wargi w złocistym
napoju.
- Nie!
- Nie?
- Tak się to pije... - podał jej do ust własny
kieliszek, obejmujÄ…c jÄ… ramieniem.
- Teraz wypij.
Popatrzyła mu w oczy i zrobiła, o co poprosił.
Kropla szampana spadła na jej biust, a on schylił
gÅ‚owÄ™ i zlizaÅ‚ jÄ… jÄ™zykiem. WciÄ…gnęła gÅ‚Ä™boko po­
wietrze, dotyk jego języka, choć lekki, był bardzo
stymulujÄ…cy.
Oparła się wygodniej o oparcie ławki, czekając
na to, co nastÄ…pi dalej.
Kiedy dotarli do Å‚odzi Luki, on zaczÄ…Å‚ natych­
miast odcumować liny, zostawiajÄ…c Nell samÄ… w ka­
binie. Był jakiś zmieniony, odległy po tym, co
zaszło pomiędzy nimi, tam na ławce; nie było w nim
już tej żartobliwej galanterii, która towarzyszyła im
cały wieczór. Teraz znowu był zajęty i znowu tak
bardzo odległy.
KARNAWAA W WENECJI
109
Biała łódz kojarzyła jej się z historią, o której
wolała nie pamiętać. Przerażała ją jedynie myśl, że
Luca potrafi podniecić jÄ… na zawoÅ‚anie. Zastanawia­
ła się, jak to się dzieje, skoro dla niego to była tylko
maskarada. Zdjął z siebie kostium i teraz ubrany był
w czarne dżinsy i koszulę, które jeszcze bardziej
podkreÅ›laÅ‚y jego mÄ™skość. A to okrutnie przypomi­
nało jej, jak bardzo go pragnęła. Cieszyła się, że nie
poprosił jej, aby dołączyła do niego w kokpicie.
Nadal nie mogła uwierzyć w to, co się stało, że
posunęła się tak daleko - w publicznym miejscu!
Każdy mógł ich zobaczyć. Chociaż, jak mówił
Luca, nie zrobili nic złego.
Luca był niezwykły. Zawsze jakaś jego część
pozostawała niedostępna, zamknięta za bramami
fortecy nie do zdobycia.
Zostawiona sam na sam z własnymi myślami,
Nell wpatrzyła się w upstrzoną światłami lagunę.
W końcu światła zniknęły w oddali. Spojrzała nagle
na Lukę i poczuła przypływ pożądania, tak niewiele
starczyło, aby doprowadził ją do tego stanu. Teraz
chociaż mogÅ‚a przyglÄ…dać mu siÄ™, siedzÄ…c bezpiecz­
nie w kabinie. Widziała jego ostro zarysowany
profil, mięśnie oświetlone srebrem księżyca.
Była tak pogrążona w rozmyślaniach, że nie
zauważyła, jak maska kolombiny zsunęła się z jej
kolan i upadÅ‚a na podÅ‚ogÄ™. SchyliÅ‚a siÄ™, by jÄ… pod­
nieść, i w tej chwili Luca spojrzał na nią.
- Wszystko w porzÄ…dku?
- Upuściłam maskę.
- To wiem.
110 SUSAN STEPHENS
Wiedziała, że jego słowa znaczą coś więcej. To
była prawda, upuściła maskę, ale on także odłożył
na bok swoją. A teraz? Teraz była na siebie zła,
ponieważ nic się nie zmieniło i wyglądało na to, że
nie potrafi przestać go pragnąć. A nawet do tej pory
nie pocałowali się w prawdziwy sposób.
Czy dla niego to wszystko byÅ‚o grÄ…? Ona prag­
nęła tylko chwili czułości, delikatnego pocałunku
i pragnęła tego tak bardzo, że nawet nie przeszka­
dzała jej w tym duma.
Dlaczego nie potrafiÅ‚a spojrzeć w oczy praw­
dzie? Luca nie byÅ‚ czuÅ‚y za grosz. Może w nieskoÅ„­
czoność czekać na czułe pocałunki. Z drugiej jednak
strony, pomyślała ironicznie, może przeżyć z nim
najwspanialszy i nieokiełznany seks w życiu.
- Szkoda, że je kupiłeś. - Wskazała na maskę,
wiedząc, że musi znalezć w jakiś sposób ujście dla
swego gniewu.
- Nie mogłem pozwolić, żebyś kazała Molly
paradować w tamtej okropnej masce. A ciebie nie
mogłem przecież pominąć.
- Chciałam ją czegoś nauczyć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl