[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mi kubek z kawÄ….
Jej trzyletnia Molly chodzi do tego samego przedszkola co Veronica,
na ogół więc odbieramy dzieci na zmianę. Dziś przypadała kolej Liz,
ale chciałam zrobić sobie przerwę w pracy i uznałam, że poświęcę
wolny czas na popatrzenie, jak bawi siÄ™ i uczy Veronica.
 I czuję się równie marnie. Aeb mnie boli jak nigdy, a Jackson
musiał odwołać naszą wczorajszą  randkę z lalkami , więc nawet
się nie zdrzemnęłam  wyżaliłam się.
Liz wiedziała wszystko o Jacksonie od ubiegłego tygodnia, gdy
przyjechała do nas podrzucić Veronice trochę ciuchów, z których jej
dziewczynki już wyrosły. Weszła głównymi drzwiami i zobaczyła, że
ja śpię na kanapie, Jackson karmi Billy ego z butelki, a Veronica
siedzi obok niego i ogląda kreskówki.
 Nie mogę uwierzyć, że trafił ci się taki pan nianiek 
zachichotała, gdy sączyłam kawę.
 On nie nazywa siÄ™ Nianiek, tylko Jackson. Chyba was sobie
przedstawiałam?
Roześmiała się i pokręciła głową.  Nianiek to męska wersja niani.
O ile mi wiadomo, są to zwykle młodzi, zabójczo przystojni geje. Ale
twój nianiek nie wygląda mi na geja  wyjaśniła.
 To żadna niańka ani nianiek. Tylko przyjaciel, który mi pomaga.
 Jasne, obłędnie pociągający przyjaciel, z którym pieprzyłabyś się
do końca świata i o jeden dzień dłużej, gdybyś nie była mężatką. A
zresztą, co ja plotę. Sama bym się z nim pieprzyła, jeśli Jim
kompletnie nie sprawdzałby się jako mąż i nie pomagał mi w domu
albo przy dzieciach  roześmiała się.
Spojrzałam na nią ze zgrozą. Zmiała się, bo nie zdawała sobie
sprawy, jak trafnie tym jednym zdaniem podsumowała moje życie.
 To w sumie dobrze, że znów parzycie się z Drew jak napalone
króliki  stwierdziła z uśmiechem.
Ale gdy spostrzegła moją minę, uśmiech szybko zniknął z jej twarzy.
 Czekaj, co jest grane? Przecież cztery dni temu mieliście randkę.
I ta randka miała być lekiem na całe zło. Myślałam, że wyglądasz
dzisiaj jak śmierć na chorągwi, bo uprawialiście seks w dmuchanym
zamku albo robiliście coś równie pokręconego. Co się stało?
Czułam igiełki łez dobijające się do kącików oczu, a dolna warga
zaczęła mi drżeć; jeszcze chwila i kompletnie bym się rozkleiła.
 O cholera, nie płacz. Nie tutaj. Chodz, przejdziemy się na spacer.
Liz wzięła mnie za rękę, zmusiła do wstania z krzesła i wyciągnęła
na przedszkolny korytarz.
Przeszłyśmy obok kilku innych klas, aż wreszcie uznała, że
wystarczy, zatrzymała się i odwróciła.  Gadaj.
Wzięłam głęboki wdech i wyrzuciłam z siebie wszystko w jednym,
nieprzerwanym potoku zwierzeń. Wszystko, co czułam, czym się
zamartwiałam i denerwowałam w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Po
prostu się ze mnie wylało.
 Liz, jestem taka zmęczona. Zmordowana fizycznie i umysłowo.
Drew w niczym mi nie pomaga, a ja kompletnie nie rozumiem, jak
może NIE DOSTRZEGA, że potrzebuję pomocy. Nawet nie
zasugeruje, że może to on wstanie w nocy do Billy ego na zmianę
pieluchy albo zrobi Veronice drugie śniadanie, albo przygotuje ją do
przedszkola, albo pomoże w pierdyliardzie innych obowiązków 
wyżaliłam się, nerwowo spacerując przed Liz w tę i z powrotem.
Złapałem kosmyk włosów i zaczęłam go owijać wokół palca, co
stanowi u mnie oznakę najwyższego podenerwowania. Bo byłam
zdenerwowana jak cholera! I nie zwracałam uwagi, że owijam go
bardzo szybko i bardzo mocno. Zanim się spostrzegłam, palec
uwiązł mi w ciasno splątanym zwoju włosów tuż przy czaszce.
 Wplątał mi się palec. WPLTAA MI SI PALEC!  krzyknęłam
spanikowana.
Liz podskoczyła do mnie i zasłoniła mi dłonią usta, żebym przestała
się drzeć, a drugą ręką próbowała wybawić z opresji.
 Mmmmmmmffff!  krzyknęłam we wnętrze jej dłoni.
Liz fuknęła i zrezygnowana pokręciła głową.  Słuchaj uważnie.
Zaraz cię odetkam, ale ani mi się waż krzyczeć.
Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam, a ona powoli odsunęła
dłoń od moich ust. Gdy upewniła się, że nie stanowię zagrożenia i
nie narobię rabanu na cały budynek, zabrała się za rozwikływanie
kołtuna z uwięzionym palcem, a ja wróciłam do narzekania.
 On chce ode mnie tylko seksu, a gdy próbuję mu go dać,
oczekuje, że będzie jak zawsze, a ja zaczynam się zastanawiać, czy
coś ze mną jest nie tak, bo ja nie chcę, żeby było tak jak kiedyś, i
nie chcę być wyuzdaną zdzirą, choć on chce, żebym była zdzirą, a w
sobotę jakoś nie potrafiłam go nazywać jurnym świntuchem, może
następnym razem mi się uda. Tylko że teraz nie jestem pewna, czy
W OGÓLE bÄ™dzie jakiÅ› nastÄ™pny raz, a Jackson jest taki miÅ‚y i Å‚adny,
i pomocny, i od razu się domyślił, że potrzebuję odrobiny snu i
czyjegoś wsparcia& I nie wiem, co mam zrobić! Liz, do cholery, co
powinnam zrobić, jeśli już nie chcę być wyuzdaną zdzirą?
Mój potok zwierzeń przerwało czyjeś odkaszlnięcie. Obie z Liz
odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy jedną z przedszkolanek stojącą za
nami w otoczeniu wianuszka dzieci wpatrujÄ…cych siÄ™ w nas z
szeroko otwartymi oczami i buziami. Dwadzieścioro pięciolatków
gapiło się na mnie jak na wariatkę. A może ja naprawdę zaczynam
świrować? Wyślą mnie do czubków, odbiorą dzieci i będę tkwiła w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl