[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do was. Więc na pewno macie z tym coś wspólnego. Wasi ludzie porwali Finleya i przy
okazji zamordowali paniÄ… Calhane.
- Zastanów się, Keifetz. Na cholerę mi jakiś kidnaping? Czy ja oszalałem? Mam
solidny interes. Takie filmowe numery to nie dla mnie.
Policja zamykała ludzi do pierdla nie tylko w Brooklynie. Także na Manhattanie i w
Bronksie. Gdy tylko robili nalot na jakiś salon gier lub aresztowali żołnierzy i
pracowników, wszystkim powtarzali, że Robert Finley kupił swój bank od Prizzich.
Po ośmiu dniach nękania przez policję rodzina Bocca zwołała naradę pięciu
nowojorskich rodzin w wynajętej sali konferencyjnej na drugim piętrze jednego z banków
na Pięćdziesiątej Pierwszej Ulicy. Szefowie rodzin zjawili się w towarzystwie swoich
consiglieri. Naradę otworzył Quarico Bocca, któremu - oprócz innych interesów podlegało
sześćdziesiąt osiem procent prostytucji w całych Stanach.
- Gliny nie żartują - oświadczył. Z dnia na dzień tracimy coraz więcej forsy, a oni ani
myślą popuścić, dopóki im nie damy człowieka, który sprzątnął żonę tego gliny. Wiem
tylko jedno: gliny powtarzają wszystkim moim ludziom, że facet, którego porwano
wówczas, kiedy ją rąbnięto, miał z Prizzimi jakieś grube interesy, o czym wiedzą też
wszyscy tu zebrani. Nie mamy co przeciągać narady bez powodu. Proponuję
głosowanie: niech ci, którzy uważają, że Vincent Prizzi i jego consiglieri powinni opuścić
salę, uzgodnić między sobą, co zrobią w tej sprawie, po czym wrócić i powiadomić nas o
tym, podniosą ręce. Kto jest za?
Bocca usiadł.
- Wolnego! Komu potrzebne głosowanie?  Vincent Prizzi zerwał się z miejsca. -
Angelo i ja wychodzimy, ale nie po to, żeby się naradzić. Wracamy do domu! Nikt mi tu
nie będzie rozkazywał! Jestem Vincent Prizzi, zapamiętajcie to sobie! Kiedy wyście nosili
gacie z dziurami na tyłku i napadali na stacje benzynowe, myśmy byli największą rodziną
w całych Stanach; nawet teraz, kiedy niektórzy z was nauczyli się bawić w alfonsów i
okradać pijaczków, wciąż jesteśmy w stanie was kupić i sprzedać. Przez to, że glinom
odbiła szajba, tracimy więcej niż wy wszyscy do kupy wzięci. Nam też się to nie podoba.
Ale nikt nam nie będzie dyktował, jak mamy prowadzić swoje interesy. Nie mówię, że
mamy z tą sprawą coś wspólnego, ale sami zdecydujemy co robić. I jak będzie trzeba,
zaczniemy działać. Jeśli komuś się to nie podoba, wiecie, gdzie nas szukać. %7ładen
gnojek nie będzie się nam wtrącał! Chce ktoś wojny, damy mu wojnę! A jeśli nie, to radzę
siedzieć cicho. Nikt nie będzie mówił Prizzim co mają robić, a już na pewno nie taki
133
nieopierzony alfonsiak jak ty, Signore Fatalone! - zakończył, mierząc gniewnym wzrokiem
BoccÄ™.
Ruszył wolno w stronę drzwi, a Angelo za nim. W sali panowała cisza; ośmiu
mężczyzn siedzących dookoła stołu wpatrywało się w swoje cygara.
Vincent i jego doradca wracali do Brooklynu małym dodge em Angela.
- Myślałby kto, że ci durnie potrafią to sobie wykoncypować - powiedział Vincent,
gdy jechali przez Midtown Tunnel. - Kto ma więcej forsy, my czy gliny? My! Główny
dochód glin to nasze łapówki. Więc co z tego, że przez tydzień czy dwa powyżywają się
na nas? Dłużej nie podołają. Jeśli przez osiemdziesiąt pięć lat dawali się smarować,
teraz nagle nie zaczną żyć z gołych pensji! Pewnie, że ponosimy straty, ale gliny
znacznie większe. Muszą jakoś próbować się na nas odegrać za tę głupią babę, która
pomyliła piętra. Nie mają wyjścia, to sprawa honoru. Ale dobrze wiedzą, że muszą wrócić
do dawnych układów. Dopóki będą nam załazić za skórę, nie dostaną ani centa, a bez
forsy żyć ciężko. Więc jasne, że prędzej czy pózniej zapomną o całej sprawie. Angelo,
ten Bocca chyba oszalał. Chce się zasłużyć glinom, którzy siedzą w jego kieszeni, czy
co? Po to nas obraża, żeby gliny przekonały się, jak bardzo im sprzyja? Zauważyłeś, że
tylko on jeden tak na nas naskoczył? Nikt go nie poparł. Co o tym myślisz. Angelo?
- Bocca tyle czasu spędził w pierdlu, że chyba mu to w końcu padło na mózg. Są
ludzie, którym wciąż przytrafiają się nieszczęścia i jedynie tym można to wytłumaczyć, że
podświadomie ich szukają i sprowadzają na siebie. Z Boccą i jego odsiadkami jest
podobnie. Jego właśni ludzie zaczynają to dostrzegać i bynajmniej nie są zachwyceni.
- Po co ktoś mógłby chcieć trafiać za kratki? Hej, uważaj! Ale ci jebaniec zajechał
drogę! Baba. Baby to najgorsi kierowcy! Wracając do Bocci, co by mu się miało w pierdlu
tak strasznie podobać?
- Nie ma szczęścia do kobiet. Traktuje je zresztą gorzej od zwierząt; przy gościach
rzuca w nie krzesłami, zmusza je, żeby spały na podłodze. Tłucze naczynia. %7ładna baba
nie zniesie takiego traktowania. Więc obrzydzają mu życie jak mogą. %7łona, kochanki. Nie
ma z nimi spokoju. Wreszcie któraś wsadzi mu do wozu bombę. Tak przynajmniej myślą
jego ludzie.
- Może powinniśmy je wyręczyć.
- Wierz mi, Vincent, Bocca gorzej się męczy żyjąc.
- To wie tylko on. Poleciłem mu, żeby sam dobrał sobie ludzi. Dlaczego pytasz?
- Jak to dlaczego? Przecież o to była ta cała narada!
- Vincent, w tej sprawie musimy działać bardzo ostrożnie. Kidnaping to zbrodnia
federalna, za którą idzie się na krzesło lak samo jak za morderstwo z premedytacją.
Dochodzenie prowadzi FBI. Jeśli zaczniemy się bawić w przypochlebianie się glinom i
wydamy im wspólnika Charleya, sami zostaniemy oskarżeni o współudział i z drobnego
nieporozumienia z nowojorską policją zrobi się afera z władzami federalnymi.
- Aha.
- Charley wie, bo był na górze. Może wie jeszcze Hydraulik, jeśli wspólnik Charleya
wyszedł razem z nim, i może Dom. Jeśli coś pójdzie nie tak, wystarczy ich kropnąć, i
wówczas nikt nam nie udowodni żadnego związku z tą sprawą. Jeśli natomiast wydamy
134 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl