[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w jakieś dalekie, kosmiczne rejony, a on całował mnie tak, jakby nie robił tego od lat i właśnie
chciał nadrobić stracony czas, głęboko, mocno, namiętnie, z takim pożądaniem, jakby
fizycznie tego potrzebował. Zakręciło mi się w głowie i przylgnęłam do niego ogarnięta
równie silnym pragnieniem, przekonana, że gdybym go teraz puściła, osunęłabym się na
podłogę jak szmaciana lalka.
Kiedy w końcu oderwał swoje wargi od moich i popatrzył na mnie, jego oczy wyglądały
jak naładowane elektrycznie, a włosy wciąż sterczały we wszystkie strony, zburzone moimi
dłońmi. Oboje nie mogliśmy odzyskać oddechu i przez dłuższą chwilę milczeliśmy, usiłując
wrócić do równowagi. Moja krew krążyła teraz tak szybko, że omal nie zemdlałam.
- Z kim mieszkasz? - zapytała Sam Jones, wcielenie taktu i delikatności.
Niechętnie zdjęłam ręce z jego karku.
Hawkins miał zmieszaną minę i usiłował przeczesać palcami włosy, ale nagle zorientował
się, że obie ręce ma pod moim swetrem. Ten fakt chyba go zaskoczył, bo natychmiast
odciągnął je z wyrazem przerażenia na twarzy. Niespecjalnie mi to pochlebiło.
- Z partnerką - powiedział, z trudem chwytając oddech.
- Twoją partnerką? - Masz na myśli partnerkę z policji? Czy też może nazywasz tak swoją
dziewczynę, jakbyś robił z nią interesy?
- Daphne jest feministką - oświadczył z wyższością.
- Uważa, że wyrażenie moja dziewczyna jest poniżające...
- Daphne? Mieszkasz z kimś o imieniu Daphne? - Rzuciłam się na to imię jak wygłodniała
pirania.
Hawkins obrzucił mnie morderczym spojrzeniem, po czym obciągnął sweter i zaczął się
rozglądać w poszukiwaniu kurtki.
- Leży na kanapie - powiedziałam, idąc po nią. Kiedy wróciłam z kurtką w ręku
popatrzyłam na niego niewinnie. - Pomóc ci?
- Nie dotykaj mnie - warknÄ…Å‚, wyrywajÄ…c mi jÄ… z rÄ…k.
- Czy to Daphne ci to kupiła? Niezbyt twarzowe.
- Znałem w życiu kilka wrednych bab, Sam, ale ty przekraczasz wszelkie granice! -
krzyknÄ…Å‚.
- Dziękuję - odparłam słodko.
- Nie powinienem był tu przychodzić.
- Zwróć uwagę, że to nie ja wpadłam na ten pomysł.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Ruszył do drzwi, ale ja dobiegłam tam pierwsza i zasłoniłam je własnymi plecami.
- Dowiesz się wszystkiego, o czym rozmawialiśmy, tak? Nie zapomnisz, co miałeś zrobić
tylko dlatego, że na moment daliśmy się porwać namiętności, tak?
- Tak, tak. To znaczy nie! Nie zapomnę. A teraz wypuść mnie stąd!
Nadal miał rozczochrane włosy, a kurtka zwisała mu nieporządnie z ramienia. Nie mógł
wyglądać gorzej, nawet gdybym przywiązała go do łóżka i zaczęła molestować. Właściwie
zaciekawiło mnie, jak dokładnie by wtedy wyglądał, ale nie mogłam o tym myśleć. Najpierw
obowiązek, potem przyjemność. Cholera.
- Ależ ja cię nie zatrzymuję - powiedziałam, gestem ręki wskazując mu drzwi. - Nie należy
więzić mężczyzn wbrew ich woli...
- Po prostu odsuń się od tych przeklętych drzwi!
- O co chodzi? Czujesz się niezręcznie, kiedy jesteśmy blisko?
Ostentacyjnie usunęłam się na bok i patrzyłam, jak nerwowo walczy z moimi zamkami. W
końcu wysunęłam rękę i miękkim ruchem odemknęłam jedyną zasuniętą zasuwkę. Hawkins
odskoczył, jakby mój dotyk mógł go oparzyć. Uchyliłam drzwi. W mgnieniu oka znalazł się na
schodach i dopadł drzwi swojego samochodu. Zanim wsiadł, przez chwilę stał bez ruchu,
odzyskujÄ…c panowanie nad sobÄ….
- Zadzwonię do ciebie, kiedy tylko czegoś się dowiem, okej? - powiedział, akcentując
słowo zadzwonię .
- Zwietnie - odparłam, uśmiechając się słodko. - Nie mogę się doczekać.
- Masz rozsmarowaną szminkę na buzi - powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Ty też - odpaliłam.
Weszłam do mieszkania i zamknęłam drzwi zanim zdążył się zorientować, że skłamałam.
Zerknęłam do lustra i wyczyściłam szminkę, uśmiechając się do siebie. Nie ma to jak mały,
gwałtowny flirt, żeby podnieść człowieka na duchu. Nagle zdałam sobie sprawę, że nawet nie
znam jego imienia. Dziwne, na ogół to wszystko działo się w odwrotnej kolejności.
Na stoliku przy sofie leżało jeszcze pół kanapki. Ser i pikle. Zaczęłam ją jeść, kiedy nagle
przyszła mi do głowy ciekawa myśl.
Czyż nie byłaby to prawdziwa ironia losu, gdyby po tym wszystkim okazało się, że Derek
jednak zabił Lindę?
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
18.
Jak się pózniej okazało, gdy wpadłam do siłowni, nie byłam jedyną osobą, której myśli
krążyły wokół tego tematu. W zasadzie spieszyłam się właśnie na spotkanie z adwokatem
Dereka, gdyż prosiła mnie o to Lou. Ona sama poszła na komisariat, zostawiając na straży
Rachel. Lesley miała akurat wolny dzień, ale nawet gdyby została w pracy i tak nie można by
jej było powierzyć zadania związanego z jakąkolwiek odpowiedzialnością.
Rachel siedziała w recepcji i wyglądała na zmęczoną. Zaproponowałam pomoc, ale
pokręciła głową.
- Nie jest tak zle. A Lou obiecała, że wpadnie pózniej. - Popatrzyła na mnie z namysłem. -
Wiesz, teraz po aresztowaniu Dereka zaczęłam podejrzewać, że może on naprawdę zabił
LindÄ™.
- Chyba nie mówisz serio, Rachel?
- Pewnie, że nie - odparła zmęczonym głosem. - Ale czasem zaczynasz dociekać... i
zresztÄ… wiesz, o co mi chodzi, Sam.
- Rozmawiałam z tym policjantem, no wiesz, sierżantem Hawkinsem. - Przez chwilę
zamierzałam powiedzieć Rachel, co się naprawdę wydarzyło, ale w końcu uznałam, że nie
zniosę jej drwin. Już i tak nieunikniona rozmowa z Tomem przekraczała moje siły. - On sam
wcale nie jest o tym przekonany.
- Przecież Derek został aresztowany!
- Wiem, ale z tego, co mówił sierżant, to raczej sprawka inspektora. Może naciskali na
niego z góry, ale Monroe naprawdę myśli, że Derek jest winny.
- Chyba już nic więcej nie zrobimy - westchnęła Rachel. - Wygląda na to, że sprawa
stanęła w martwym punkcie.
- Wpadł mi do głowy ten pomysł z drzwiami przeciwpożarowymi, ale sierżant Hawkins
wybił mi go z głowy. Niemniej jednak porozmawia z ludzmi z rady zajmującymi się rekreacją.
Chce ustalić, czy Linda nie próbowała sprywatyzować siłowni.
- A jeśli nawet, czego by to niby miało dowodzić? - Rachel była najwyrazniej w
sceptycznym nastroju.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Wtedy głównym podejrzanym byłby Jeff.
- No tak. - Nie wydawała się szczególnie przekonana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]