[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stężał w miejscu, niemalże od razu. Obrzucił Ultora wściekłym
spojrzeniem, tamten jednak westchnął tylko i pokręcił głową.
- Powiedz mu, Vesper - polecił cicho. - Powiedz mu, bo nie uwierzy. I
będzie nieszczęście. Nie będę go trzymał wiecznie przecież.
Renegat poczuł wulkan wybuchający mu gdzieś w trzewiach. Za chwilę
wyleje siÄ™ szerokÄ… rzekÄ… parzÄ…cej, krwawoczerwonej lawy...
Lord ma rację, uświadomił sobie z przerażeniem. Jeszcze krok i ateciak
przestanie być przyjacielem. Będzie już tylko... Ulgą.
- Nie podchodz, Okruszek - ostatkiem sił wydobył z siebie chrapliwy
głos. - Proszę cię... Nie podchodz.
Policjant spuścił głowę, zwiotczał, jakby uciekło z niego powietrze.
Odwrócił się i podreptał do samochodu. Oparł się plecami o karoserię i
zapatrzył w gwiazdy, ignorując trwającą dookoła krzątaninę.
Lord przeszedł do przesuwanych drzwi bocznych, zajrzał do wnętrza
pojazdu. Zaczął prowadzić jakąś niemą konwersację, zapewne wydając
rozkazy. Rozjarzyły się kolejne światła, na polankę wtoczył się następny
wóz.
Vesper uniósł dłonie do twarzy, przewrócił się na drugi bok. Nie
wytrzymam, powróciło doń niczym mroczna mantra, nie wytrzymam...
Witaj w domu, synku, zabrzmiał mu w głowie wyobrażony głos Ultora.
No, jak ci siÄ™ tutaj podoba?
Emów to już nie jest mój dom, warknął Wąż z nagłą zajadłością. Nigdy
nim nie był. Był tylko kojcem dla psów.
Zawołaj Nexa, pozwól, żeby zaatakował, nakazał z mocą głód.
Połączone siły generała renegatów i Pana Domów Krwi dadzą radę tej
garstce nocarzy i pretorianów. Prosiłeś Ultora o litość, nie usłuchał. Nic już
nie jesteÅ› im winien. Nic a nic.
Jestem coś winien Okruszkowi, wyszeptał Vesper bezgłośnie. Za to, że
kiedyś, dawno temu, zabił dla mnie... Zabił przeze mnie renegata, jednego
z moich braci prawdziwej krwi. %7łycie za życie, śmierć za śmierć.
A, no to chyba że tak, zgodził się Wąż. I zaatakował z furią, wyrywając
ofierze z gardła kolejny przerazliwy krzyk.
Kiedy pretorianie podeszli do więznia, by przenieść go do samochodu,
leciał im z rąk i nie kojarzył już prawie nic.
***
Ocknął się przypięty pasami do fotela. Siedział we wnętrzu
standardowej policyjnej suki", toczącej się po którejś z wyboistych,
pomorskich dróg.
Z olbrzymim wysiłkiem przeturlał głowę na bok - po jego prawej
stronie siedział Ultor, wpatrzony w umykającą za szybą dal.
Dobrze, dalej. Ruszaj się, głowo, ruszaj.
Z lewej Alacer.
Naprzeciwko trzech pretorianów, ten środkowy to Celer, na pewno.
Poszczególne obrazy istniały oddzielnie, jakby rzeczywistość zastygała
na chwilę i tylko w ten sposób dawała się oglądać. A potem ruszała dalej.
Jakby Vesper przeskakiwał pomiędzy wymiarami, zawieszonymi gdzieś
poza progiem cierpienia.
Plastikowa szyba, odgradzająca ich od przedniego przedziału. Tam za
kierownicÄ… Fulgur. Obok niego Nidor. Z prawej strony Okruszek
ściskający w ręku krzykaczkę. Czarny, spiralny przewód zwisa z niej
luzno, a potem pełznie wzwyż, do miksera. Jak wąż. Cichy wąż. Ateciak
mówi coś do gruchy czy tylko tak się wydaje? Nie, cisza, spokój. Policyjny
volkswagen transporter mknie przez noc.
Vesper przechylił nieco głowę, przymrużył oczy. Cóż takiego
wymyśliłeś, Ultorze? Dokąd zabierasz swego drogocennego więznia?
Do Kapituły? Rajdowozem przez Europę? Przez tunel pod Kanałem i
do Londynu? Idiotyczne. Renegaci są wszędzie, to pieprzona wampirza
międzynarodówka, nie wystarczy przemknąć przez granicę, której w
obecnej Unii Europejskiej już prawie nie ma. Z twoimi marnymi siłami
paru pretorianów na krzyż renegaci wciągną cię nosem, nawet się nie
obejrzysz. Musisz to wiedzieć, nie jesteś aż tak głupi, jakoś się uchowałeś
na tym świecie przez te paręset lat...
Więc co ty kombinujesz, Lordzie?
Masz tajną bazę gdzieś na Pomorzu? Chrom, plastik, szkło, psy
Baskerville'ów u wrót? I teraz zapieprzasz tam co sił, licząc na element
zaskoczenia? Zdążysz się przyczaić, zanim renegaci zdecydują się
przypuścić
atak? W końcu niezle się ciebie boją, to fakt. Będą węszyć, sprawdzać, o co
chodzi, a zanim podejmą decyzję, będzie już za pózno. Hyc - i schowasz
siÄ™ w swojej wygodnej, cieplutkiej norce.
I będziesz mógł mnie tam torturować do woli, nie niepokojony przez
jakiekolwiek konwencje genewskie czy inne bezsensowne pierdoły.
Jesteś starszy od Strixa, pewnie nawet krzyżowcy cię śmieszą, małe
ryże pieski. Nie wątpię, że potrafisz pokazać, co potrafisz. I niejeden raz
już pokazałeś, prawda? Zastępcą Lorda Wojownika nie zostaje się
przypadkiem...
Vesper parsknął urywanym, histerycznym śmiechem. Odwrócił się do
Ultora, powoli, przedzierając się przez zastygłą lawę powietrza. Trącił go
Å‚okciem.
- Jaki on był, ten twój Lord, zanim go wykończyłeś? - spytał
bezceremonialnie. - Atroks, jaki on był? Taki jak ty?
Ultor zamrugał niczym wyrwany z letargu. Przez chwilę patrzył na
Vespera, jakby go wcale nie poznawał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]