[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szedł. Opowieści uwolnionych zakładników mroziły krew.
Zamknęła oczy i przycisnęła czoło do jego czoła.
- To już skończone, Mitch - wyszeptała, gładząc jego ra
miona. - JesteÅ› bezpieczny. Z powrotem w domu.
- W domu. - Mitch odetchnął głęboko i przysiągł sobie, i
że nie powie ani słowa o dręczących go koszmarach. - Z moją j
żoną. Moją Allie. - Spojrzał na nią przeciągle i odwrócił
wzrok do okna.
. II
TEN TRZECI " 87
Kiedy Mitch napawał się widokiem ukochanego miasta,
Alanna niezdarnie rozpinała pas bezpieczeństwa, uciekając
przed badawczym spojrzeniem teściowej.
Wyszli wprost na oślepiający blask fleszy i stado wrzesz
czących reporterów. Podczas gdy Mitch stał przy bramce,
czytając krótkie, zawczasu przygotowane oświadczenie, Alan
na gorączkowo myślała, w jaki sposób uciec przed tłumem.
Zaczynała się obawiać, że będą tu tkwić cały dzień, ale na
szczęście pojawił się strażnik z wiadomością, że w sąsiednim
holu czeka na nich jej brat.
- Przepraszam - przerwała, gdy Mitch zaczął odpowiadać
na pytania - ale mój mąż wiele przeszedł i nie czuje się najle
piej. Złożył już oświadczenie. To wszystko na dzisiaj.
Nie zważając na protesty, wzięła Mitcha pod rękę i niemal
przepchnęła przez zawiedziony tłum, znikając w holu, który
wskazał strażnik. Na widok brata rozpromieniła się.
- Och, David. Tak się cieszę, że przyszedłeś.
- Dopiero wróciłem z zagranicy - powiedział David Fair
field. - Ale Jonas wszystko mi opowiedział.
Alanna spuściła głowę.
- Co u niego? - spytała cicho.
Miała fioletowe kręgi pod oczami. David nie był pewny,
kogo mu bardziej żal.
- Lepiej - powiedział pod nosem. Zdając sobie sprawę, że
to nie czas ani miejsce na tak osobistą rozmowę, odwrócił się
w stronę Mitcha i wyciągnął rękę. - Witaj, bohaterze.
- Jaki tam ze mnie bohater.- mruknÄ…Å‚ Mitch, wymieniajÄ…c
uścisk dłoni ze szwagrem.
Głęboki głos, który przynosił wiadomości do setek tysię
cy domów w Stanach, był teraz bezdzwięczny. David spo
ważniał.
- A jak jest naprawdÄ™?
Alanna wtrąciła się, zanim Mitch zdołał odpowiedzieć.
88 " TEN TRZECI
- Mitch ma lekką infekcję. Ale lekarz zapewnił nas, że za
parę dni będzie jak nowy. Prawda, Mitch?
Otworzył usta, by odpowiedzieć, ale Alanna znów go
ubiegła.
- Nie ma powodu trzymać Mitcha na nogach dłużej, niż to
konieczne. Elizabeth, zabierz go do samochodu Davida; a my
zaczekamy na bagaż.
Zwróciła się do strażnika i zażądała fotela na kółkach.
- Ja naprawdę mogę iść, Allie - sarknął Mitch.
- Naturalnie, że możesz - zgodziła się. - Ale nie zapomi
naj, że podczas spotkania z prezydentem omal nie zemdlałeś.
- Przez chwilę zakręciło mi się tylko w głowie - upierał
się. - A poza tym to nie było spotkanie - dorzucił z błyskiem
dawnej energii. - To było pozowanie do zdjęcia. Uścisk dłoni
i szeroki uśmiech dla powracającego z niewoli bohatera.
Już w pierwszym tygodniu małżeństwa z Mitchem nauczy
ła się, że cyniczne uwagi to sposób na życie w środowisku
dziennikarzy. Niegdyś zachowanie męża denerwowało ją, te
raz jednak uznała jego reakcję za powód do optymizmu.
- Cokolwiek to było, wyczerpało cię - powiedziała. - Na
litość boską, po tym, przez co przeszedłeś, zadziwiające, że
przeżyłeś tę inwazję reporterów. A więc, dla twojego własne
go dobra nalegam, byś posłuchał mojej rady.
Rady? A może rozkazu? Ciekawe, kiedy Alanna stała się
taka apodyktyczna. Widząc, że żona łatwo nie zrezygnuje,
zaproponował:
- A co powiesz na umowÄ™?
- JakÄ… umowÄ™?
- Ty zapomnisz o wózku inwalidzkim, a ja grzecznie pój
dÄ™ z mamÄ… i zaczekam na was w samochodzie.
- Zgoda - poddała się Alanna.
Chwilę pózniej stała z bratem przy taśmie bagażowej.
- Jak on się naprawdę czuje? - spytał znów David.
TEN TRZECI " 89
- Nie mam pojęcia. Lekarz zapewnił nas, że wirus nie jest
grozny, ale przecież nie chodzi tylko o to.
David uważnie badał wzrokiem jej twarz.
- Założę się, że nie powiedziałaś mu o Jonasie.
- Nie miałam okazji.
- Ale powiesz.
Alanna zacisnęła palce na pasku podróżnej torby.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]