[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Publius zamyślił się i powiedział:
 Być mo\e morderca u\ył tylko tyle trucizny, ile potrzebne było do powalenia zwykłego człowieka, a nie
wziÄ…Å‚ pod uwagÄ™ wzrostu i tÄ™\yzny Conana.
 To ta suka o zielonych oczach!  zawołał Trocero.  Nigdy jej nie ufałem, a jej zniknięcie ostatniej nocy
tylko potwierdza jej winę. Gdybym dostał tę wiedzmę w swoje ręce, spaliłbym ją na stosie!
Dexitheus obrócił się ku hrabiemu.
 Zielone oczy, rzeczesz?  spytał szybko.  Kobieta o zielonych oczach?
 Tak, jak szmaragdy, ale co z tego! Z pewnością widziałeś nało\nicę Conana, piękną Alcinę.
Dexitheus potrząsnął głową z miną świadczącą o złym przeczuciu.
 Słyszałem, \e nasz generał zabrał ze sobą tancerkę z winiarni w Argos  mruknął.  Starałem się
jednak nie zwa\ać na taką nieobyczajność, Conan zaś taktownie trzymał ją z dala od mych oczu. Biada
naszej sprawie! Sam Mitra objawił mi we śnie, aby strzec się zielonookiego cienia, stojącego blisko naszego
dowódcy. Nie wiedziałem, wtedy, \e zło ju\ stąpa pomiędzy nami. Biada mi za to, \e zaniedbałem zwierzyć
siÄ™ moim towarzyszom!
 Dość!  uciął Publius.  Conan \yje i mo\emy dziękować bogom, \e nasza piękna trucicielka to
partaczka w tym fachu. Niech nikt prócz giermków Conana nie wchodzi do tego namiotu. Musimy powiedzieć
Strona 24
Carter Lin - Conan wyzwoliciel
ludziom, \e zaniemógł nieco, i sami dalej odbudowywać nasze siły. Musisz przejąć dowodzenie, Trocero.
Poitański hrabia z powagą skinął głową.
 Zrobię, co będę mógł, skoro jestem zastępcą dowódcy. Ty, Publiusie, musisz rozesłać zwiadowców,
abyśmy wiedzieli wszystko o ruchach Procasa. Muszę iść. Ju\ czas na poranny apel. Będę ćwiczył naszych
chłopców tak ostro jak Conan, a nawet bardziej!
Do czasu gdy Procas rozpoczął inwazję, Lwy posiadały ju\ liczne czujne oczy i nasłuchujące uszy krą\ące
po górach i nad brzegiem Alimane. Do przywódców powstańczej armii, jak zwykle odbywających swe narady
w namiocie Conana, rychło dotarły raporty o liczbie najezdzców. Trocero, z siwizną gęściejszą ni\ przed
tygodniem i ze śladami zmęczenia na twarzy, spokojnie zapytał Publiusa:
 Co nam wiadomo o sile przeciwnika?
Publius pochylił głowę, by zsumować liczby na woskowych tabliczkach. Gdy podniósł wzrok, w jego oczach
była obawa.
 Przewy\sza nasze siły co najmniej trzykrotnie  powiedział cię\ko.  To czarny dzień, przyjaciele.
Niewiele mo\emy zrobić poza stawieniem ostatecznego oporu.
 Bądz dobrej myśli, Publiusie!  pocieszał go hrabia, poklepując skarbnika po plecach.  Dobrze, \e nie
jesteś generałem, bo w przeciwnym razie szybko przekonałbyś \ołnierzy, i\ są pokonani, jeszcze przed
rozpoczęciem walki.  Odwrócił się do Dexitheusa.  Jak z naszym generałem?
 Odzyskał świadomość, lecz jak dotąd nie mo\e się poruszyć. Sądzę, \e wy\yje, chwała niech będzie
Mitrze.
 Jeśli nie będzie mógł wsiąść na konia, gdy zagra trąbka bojowa, ja uczynię to za niego  odparł
Trocero.  Czy mamy jakieś wiadomości od Prospera?
Publius i Dexitheus potrząsnęli głowami.
 A więc musimy sobie poradzić z tym, co mamy.  Trocero wzruszył ramionami.  Wróg nadejdzie
dopiero jutro, a zatem teraz musimy zdecydować: walczyć czy uciekać?
Od strony górskich szczytów nadciągała konnica i piechota Legionu Pogranicznego. Poprzedzały ich luzne
gromady zwiadowców i harcowników. Za nimi jechał na swym rydwanie Amulius Procas. Powstańcy rozwinęli
szyki bojowe na środku równiny.
Powietrze znieruchomiało, jakby zastygło w oczekiwaniu. Szeroki front przewa\ającej liczebnie Aquilońskiej
armii nie pozwalał hrabiemu Trocero na jakikolwiek manewr okrą\ający ze skrzydeł. Rozerwanie centrum
oznaczałoby natychmiastowe unicestwienie sił rebeliantów. Hrabia wiedział te\, \e nie ma szans na \aden
udany odwrót osłaniany ciągłymi kontratakami stra\y tylnej. Taki manewr mógł być wykonany tylko przez
dobrze wyćwiczonych i zdyscyplinowanych \ołnierzy. Ludzie, którymi dysponował Trocer ro, rozczarowani
tym, co spotkało ich nad Alimane, otrzymawszy rozkaz odwrotu po prostu rozpierzchliby się, ka\dy na własną
rękę, a Aquilońska lekka jazda zmasakrowałaby uciekających. Byłby to prawdziwy koniec powstania.
Trocero, przyjrzawszy się nadciągającym wojskom Procasa ze swojego punktu dowodzenia na wzgórzu,
dał znak giermkowi, aby ten przyprowadził mu konia. Hrabia poprawił zapinkę na płaszczu okrywającym
zbroję i wdrapał się na siodło. Potem odwrócił się do kilkuset jezdzców, którzy zgromadzili się dookoła niego,
i zawołał:
 Znacie nasz plan, przyjaciele! Teraz wszystko zale\y od waszych mieczy!
Trocero zdecydował, \e ich jedyna szansa le\y w desperackim ataku na szyk Aąuilończyków i próbie
przebicia się do samego Amuliusa Procasa. Wiedział, \e nieprzyjacielski dowódca, podstarzały, krępy
mę\czyzna, od lat nękany jest .dolegliwościami pochodzącymi od starych ran i zle znosi konną jazdę. Z tego
powodu Procas korzystał zawsze z rydwanu. Trocero liczył na to, \e woznica generała będzie miał kłopoty z
manewrowaniem mało zwrotnym pojazdem w bitewnym ścisku. Gdyby więc powstańczej konnicy udało się
jakimś cudem przedrzeć i zabić aquilońskiego generała, jego wojska mogłyby się załamać pod wpływem
zwÄ…tpienia.
Raz jeszcze Fortuna uśmiechnęła się do buntowników. Tym razem uśmiechem tym był król Argos  Milo,
we własnej osobie. Zanim bowiem rozpoczął się aquiloński najazd, argosański szpieg, zajezdziwszy na
śmierć trzy konie, dotarł do Messancji i dostarczył na dwór wieść o tym, \e Numedides nakazał atak na
Argos. W ten sposób król Milo dowiedział się o planowanym ataku równocześnie z przywódcami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl