[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Olivia zdjęła z głowy ręcznik i rzuciła go na stos gazet, które pozostawił pan
Collingsworth. Zapadła chwila niezręcznego milczenia.
- Co się stało z Collingsworthami? - spytała wreszcie Olivia.
- Złe wieści. Odjechali.
- To nie jest zła wiadomość.
Luke spojrzał na nią ze zdziwieniem. -To przecież oznacza, że nie będą
sponsorować twojego serialu - rzekł z naciskiem.
- Domyślam się. Przestraszyli się, że skandal wokół mojej osoby ujemnie
wpłynie na ich handlowe interesy.
- Olivia szczerze roześmiała się. - Czy to nie śmieszne?
RS
110
- Czekała, aż Luke przyzna jej rację. - Prawda, że to śmieszne, Luke?
- Oni są bardzo konserwatywni. - Luke wzruszył ramionami. - Rezygnują
również z patronatu nad Fundacją Bluebonnet.
- Och, tak mi pjzykro - powiedziała ze smutkiem, ale po chwili ożywiła się.
- Nie martw się. Znajdziemy nowych sponsorów. Nadal organizujesz bal
Bluebonnet, prawda?
- Nie rozumiesz, w czym rzecz. - Luke potrząsnął głową. - Fundacja ma
pieniądze, ale ja nie będę w stanie utrzymać rancza. Nie będę mógł
przyjmować tu dzieci... Ale to naprawdę nie twoja wina. - Wyciągnął rękę i
pogładził jej policzek. - Collingsworthowie od dawna działali mi na nerwy.
- Luke... - Olivia złapała go za rękę. - Nie stracisz rancza.
Uśmiechnął się ujmująco.
- Jestem tylko zwykłym kowbojem - powiedział, przesadnie przeciągając
słowa - ale zrozumiałem, że kręcicie na ranczu tylko dlatego, by uczynić
zadość życzeniu Collingsworthów. Twojemu producentowi ranczo nie
przypadło do gustu i zapewne z własnej woli tu nie powróci. A jeśli on nie
wróci, ja nie doczekam się pieniędzy.
- Luke - szepnęła i pocałowała go. Po prostu pocałowała.
Odwzajemnił pocałunek. Wsunął rękę w jej mokre włosy i zaczął ją całować
tak dziko i zachłannie jak nigdy dotąd.
- Przynajmniej w tej całej sprawie jest jedna pozytywna rzecz... -
wymamrotał, przyciągając jej głowę do siebie.
- Luke - wyszeptała. - Nie stracisz rancza, ponieważ zamierzamy tu
filmować.
Ukrył twarz w jej szyi.
- Kochanie, po prostu mi współczujesz i chcesz mnie pocieszyć. -
Uśmiechnął się i mocno przycisnął ją do siebie.
Po dłuższej chwili Olivia zdołała wreszcie przekonać Luke'a, że serial
będzie kręcony na ranczu, tak jak zostało to już wcześniej ustalone.
Miała mu jeszcze wiele do powiedzenia, ale nadjechał Simon z chłopcami, a
potem musiała się szybko spakować, by wraz z Angel zdążyć na samolot do
Austin.
RS
111
W Nowym Jorku czekała na Olivie limuzyna. Kierowca wręczył Olivii
scenariusz oraz przekazał wiadomości od producenta. John Paul miał zamiar
kręcić jeszcze dziś i żądał, by nauczyła się po drodze swej roli.
Na widok maleńkiej garderoby Olivii, Angel okazała zdumienie.
- Myślałam, że jesteś wielką gwiazdą... - powiedziała z wyraznym
zawodem.
Olivia zdjęła stos listów z krzesła i kazała Angel usiąść.
- Jestem wielką gwiazdą - oświadczyła - ponieważ nie muszę z nikim dzielić
garderoby.
Angel zamiast usiąść zajęła się sprzątaniem. Zebrała porozrzucane wszędzie
części ubrań i zaczęła układać listy i stare scenariusze.
- Ile tu listów! - zdziwiła się. - Masz czas je wszystkie czytać?
- Nie mam. - Olivia oderwała wzrok od scenariusza.
- Przegląda je moja sekretarka. Tylko na niektóre odpisuję sama.
- O Boże! - Angel głośno wciągnęła powietrze.
- Tutaj stoją całe pudła tych listów!
- W moim biurze jest ich o wiele więcej - powiedział stojący w drzwiach
John Paul. Przyglądał się Angel podejrzliwie. - Jesteś uzbrojona? - spytał.
- Owszem - Angel rzuciła mu grozne spojrzenie. John Paul przezornie
pozostał w drzwiach.
- Olivio, zrób coś z włosami. Zwiąż je do tyłu i załóż kowbojski kapelusz.
Garderobiana! - krzyknÄ…Å‚, znikajÄ…c w korytarzu.
- Płacisz swojej sekretarce? - spytała Angel, wracając do przerwanego
wÄ…tku.
- Oczywiście, że tak - odparła Olivia, poprawiając sobie makijaż. - Może
masz ochotę obejrzeć nagrywanie. Gdy się znudzisz, wrócisz do garderoby,
dobrze?
Na planie zaskoczył Olivie widok Andrei. Zwieżo upieczona gwiazda
telewizyjna przyglądała jej się z wyrazną rezerwą. Olivia zrozumiała, że musi
wykonać pierwszy ruch.
- Przepraszam cię za tamten dzień - powiedziała słodkim głosem, mimo że
wcale nie czuła skruchy.
RS
112
- Och, w porządku. - Andrea machnęła nonszalancko ręką. - Słyszałam, że
kobiety w pewnym wieku przeżywają huśtawkę nastrojów.
Olivia zmusiła się do uśmiechu. Stanowczo nie zaprzyjazni się z Andrea.
Nigdy.
Dochodziła czwarta nad ranem, gdy wreszcie skończyli zdjęcia. Olivia
całkiem zapomniała o Angel. Gdy otworzyła drzwi swej garderoby, zobaczyła
ją śpiącą na kozetce. W garderobie panował nieskazitelny porządek.
- Angel - powiedziała, dotykając ramienia dziewczyny. - Nie musiałaś tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl