[ Pobierz całość w formacie PDF ]

koniec zatraciæ siê w przestrzeni północnych stepów. ¯aden z uwa¿nie
sÅ‚uchaj¹cych Yiwów nie rozumiaÅ‚ ani sÅ‚owa, ale siÅ‚a gÅ‚osu mÅ‚odego
czÅ‚owieka i Å‚adunek emocjonalny wystarczyÅ‚y, aby przekazaæ im wra-
¿enie samotnoSci. Choæ ludzka pieSñ byÅ‚a caÅ‚kowicie odmienna od ich
gÅ‚oSniejszych i bardziej rytmicznych melodii, jak ka¿da muzyka zdoÅ‚a-
Å‚a wypeÅ‚niæ otchÅ‚añ dziel¹c¹ oba gatunki.
Anakin potrzebowaÅ‚ dÅ‚u¿szej chwili, ¿eby zauwa¿yæ, ¿e skoñczyÅ‚.
ZamrugaÅ‚ i rozejrzaÅ‚ siê po mieszanej widowni. Wtedy rozlegÅ‚y siê
pierwsze syki, gwizdy i trzaskanie kostkami. Powinien siê cieszyæ, ale
odwróciÅ‚ siê tylko i pospiesznie zaj¹Å‚ miejsce u boku swego mistrza.
SpuSciÅ‚ gÅ‚owê, policzki mu pÅ‚onêÅ‚y. UsiÅ‚owaÅ‚ ukryæ zmieszanie, ale nie
potrafił. KtoS klepał go po ramieniu  to Bulgan, pochylony i skrzy-
wiony, lecz z twarz¹ rozjaSnion¹ radoSci¹.
 Piêkne dxwiêki, panie Anakinie, piêkne dxwiêki!  PoÅ‚o¿yÅ‚ jed-
n¹ dÅ‚oñ na otworze usznym.  Raduj¹ ka¿dego Alwariego.
 Jak byÅ‚o?  zapytaÅ‚ z wahaniem Anakin siedz¹cego obok Obi-
-Wana. Ku swojemu zdumieniu zauwa¿yÅ‚, ¿e mistrz patrzy na niego z nie-
kłamanym zadowoleniem.
 Za ka¿dym razem, kiedy mi siê wydaje, ¿e ju¿ ciê rozgryzÅ‚em,
Anakinie, szykujesz mi kolejn¹ niespodziankê. Nie wiedziaÅ‚em, ¿e po-
trafisz tak piêknie Spiewaæ.
117
 Ja te¿ nie  przyznaÅ‚ nieSmiaÅ‚o padawan.  UdaÅ‚o mi siê znalexæ
pewn¹ inspiracjê w starych wspomnieniach.
 Nieraz to najlepsze miejsce.  Obi-Wan wstał. Przyszła kolej na
niego.  Mo¿e tego nie zauwa¿yÅ‚eS, ale kiedy Spiewasz, gÅ‚os bardzo ci
siê obni¿a.
 Zauwa¿yÅ‚em, mistrzu  uSmiechn¹Å‚ siê Anakin i obojêtnie wzru-
szyÅ‚ ramionami.  Chyba jeszcze siê zmienia.
Obserwował, jak nauczyciel pewnym krokiem zmierza ku Srodko-
wi piaskowej sceny. Co zrobi Obi-Wan, ¿eby ukazaæ Yiwom swoje naj-
skrytsze  ja ? Anakin był tego równie ciekaw, jak pozostali widzowie.
Nigdy nie widziaÅ‚, aby Obi-Wan SpiewaÅ‚ lub tañczyÅ‚, malowaÅ‚ czy rzex-
bił. WłaSciwie, kiedy teraz o tym mySlał, Obi-Wan Kenobi miał bardzo
oschÅ‚y charakter. Co zreszt¹  jak sobie Anakin zdawaÅ‚ sprawê  w ¿a-
den sposób nie ograniczało jego zdolnoSci pedagogicznych.
Obi-Wan spêdziÅ‚ krótk¹ chwilê na przypominaniu swojego zasobu
lokalnego dialektu, upewniaj¹c siê, ¿e da radê posÅ‚u¿yæ siê narzeczem
Yiwów. ZÅ‚o¿yÅ‚ dÅ‚onie na piersi, odchrz¹kn¹Å‚ i zacz¹Å‚ mówiæ. Tylko tyle.
¯adnych akrobatycznych skoków padawanki Barrissy. ¯adnych melo-
dyjnych deklaracji uczuæ jak Anakin. Po prostu mówiÅ‚.
Lecz i tak brzmiało to jak muzyka.
Podobnie jak gimnastyczne wyczyny Barrissy z mieczem Swietl-
nym, to tak¿e byÅ‚o dla Anakina nowoSci¹. Pocz¹tkowo, podobnie jak
wielu Yiwów, niespokojnie oczekiwaÅ‚ czegoS wiêkszego, bardziej im-
ponuj¹cego. JeSli Jedi zamierzaÅ‚ wyÅ‚¹cznie przemawiaæ, mog¹ zaj¹æ siê
wÅ‚asnymi sprawami. I istotnie, niektórzy odeszli. Lecz w miarê jak Obi-
-Wan deklamowaÅ‚, wznosz¹c i zni¿aj¹c gÅ‚os w wyraxnym, melodyjnym
rytmie, urzekaj¹cym i spokojnym, dezerterzy zaczêli wracaæ, patrzeæ
i sÅ‚uchaæ, jakby sam gÅ‚os miaÅ‚ mesmeryczn¹ moc najpotê¿niejszego
narkotyku.
Obi-Wan snuÅ‚ opowieSæ, która, podobnie jak wiêkszoSæ wielkich
opowieSci, zaczynaÅ‚a siê bardzo prosto. Nawet niezbyt obiecuj¹co. Ale
w miarê jak pojawiaÅ‚y siê nowe szczegóły, jak ujawniaÅ‚y siê gÅ‚êbokie
prawdy widziane przez pryzmat przygody, nikt nie miaÅ‚ doSæ siÅ‚, by odejSæ.
Próbowali, chcieli, ale ani młodzi, ani starzy Yiwowie nie byli w stanie
oderwaæ siê od historii, któr¹ opowiadaÅ‚ Jedi.
Był tam oczywiScie bohater. I bohaterka. A kiedy taka para pojawia
siê na scenie, musi towarzyszyæ temu historia miÅ‚oSci, bolesnej i praw-
dziwej. Stawk¹ byÅ‚y tu wiêksze sprawy ni¿ uczucia tych dwojga. Na sza-
li wa¿yÅ‚y siê losy milionów, ich wÅ‚asne ¿ycie i ¿ycie ich dzieci zale¿aÅ‚o
od prawidÅ‚owej decyzji, od walki o sprawiedliwoSæ i prawdê. ByÅ‚o po-
118
Swiêcenie i wojna, zdrada i objawienie, chciwoSæ i zemsta, a na koñcu,
gdy los obu kochanków wisiał na włosku, odkupienie. A co było dalej,
narrator nie potrafiÅ‚ powiedzieæ. Jego wyznanie wyrwaÅ‚o z ust widzów
okrzyki niezaspokojonej ciekawoSci.
Obi-Wan spytaÅ‚ z lekkim uSmiechem, czy naprawdê chc¹ wiedzieæ,
jak to siê skoñczyÅ‚o. Chór zgodnych gÅ‚osów, ¿¹daj¹cych zakoñczenia,
obudziÅ‚ pół obozowiska. Anakin zauwa¿yÅ‚, ¿e nawet Mazonga wci¹gnê-
Å‚a opowieSæ Obi-Wana, nawet on ¿¹daÅ‚ epilogu.
Obi-Wan uniósł dłonie i natychmiast otoczyła go cisza tak kom-
pletna, ¿e sÅ‚ychaæ byÅ‚o nawet, jak maÅ‚e, kosmate gryzonie szoruj¹ brzusz-
kami po skaÅ‚ach po drugiej stronie jeziora. Podj¹Å‚ opowieSæ. Ani na
chwilê nie podnosiÅ‚ gÅ‚osu, lecz wyrzucaÅ‚ z siebie coraz szybszy i szyb-
szy potok słów, a¿ wreszcie sÅ‚uchacze, pochyleni do przodu, by lepiej
sÅ‚yszeæ i nie uroniæ ani sÅ‚owa, omal nie zaryli nosami w piasek.
Gdy wreszcie przedstawiÅ‚ niespodziewan¹ puentê, publicznoSæ za-
czêÅ‚a wznosiæ okrzyki radoSci. PeÅ‚ne uznania Smiechy mieszaÅ‚y siê
z ostrymi dyskusjami na temat usłyszanej właSnie opowieSci. Obi-Wan
zignorowaÅ‚ to wszystko i spokojnie zaj¹Å‚ swoje miejsce. Yiwowie byli
tak pochÅ‚oniêci opowieSci¹, ¿e zapomnieli nawet o syczeniu i gwizda-
niu, i ¿adna kostka nie strzeliÅ‚a na wiwat. Saga Obi-Wana nie tylko siê
spodobaÅ‚a; spotkaÅ‚a siê z caÅ‚kowit¹ akceptacj¹.
 Mistrzu, oczarowałeS wszystkich  powiedział Anakin.  Mnie
zreszt¹ te¿.
Jedi przesypywaÅ‚ piasek z dÅ‚oni. Rozbrajaj¹co wzruszyÅ‚ ramio-
nami.
 Taka jest siła opowieSci, mój młody padawanie.
Anakin rozwa¿yÅ‚ te sÅ‚owa dokÅ‚adnie, nauczyÅ‚ siê tak postêpowaæ
z ka¿d¹ informacj¹, przekazywan¹ mu przez Obi-Wana Kenobiego.
 TrzymaÅ‚eS wszystkich w niesamowitym napiêciu, wÅ‚aSciwie w za-
wieszeniu. Nie wiedziaÅ‚em, ¿e wszystko dobrze siê skoñczy, nie spo-
dziewaÅ‚em siê tego, bo nic na to nie wskazywaÅ‚o. Czy ka¿da twoja opo-
wieSæ ma szczêSliwe zakoñczenie?
Obi-Wan odrzuciÅ‚ na bok garstkê piasku i spojrzaÅ‚ na ucznia tak
ostro, ¿e ten a¿ podskoczyÅ‚.
 Tylko czas to poka¿e, Anakinie Skywalkerze. W bajkach nic nie
jest pewne, niezwykÅ‚oSæ staje siê codziennoSci¹, ka¿dy uczy siê ocze-
kiwaæ nieoczekiwanego. Ale kiedy spotkaj¹ siê ludzie peÅ‚ni dobrej woli
i zrozumienia, szczêSliwe zakoñczenie jest niemal pewne.
Padawan zmarszczył brwi.
 Mówiłem o opowieSciach, mistrzu. Nie o rzeczywistoSci.
119
 Jedno jest tylko odbiciem drugiego. Nieraz trudno powiedzieæ,
co jest oryginalne, a co wtórne. Z bajek mo¿na siê nauczyæ wielu rze-
czy, których historia nie zna.  Obi-Wan uSmiechn¹Å‚ siê lekko.  To jak
pieczenie ciasta. Wiele zale¿y od doboru skÅ‚adników, zanim w ogóle
zacznie siê proces pieczenia.
Zanim Anakin zd¹¿yÅ‚ skomentowaæ to stwierdzenie, Obi-Wan od-
wróciÅ‚ siê znów do zgromadzenia.
 Porozmawiamy o tym póxniej, jeSli chcesz. Teraz musimy ob-
darzyæ nasz¹ towarzyszkê Luminarê tak¹ sam¹ uwag¹, jak Yiwowie.
Anakin nie byÅ‚ usatysfakcjonowany, ale zrozumiaÅ‚ i odwróciÅ‚ siê
od mistrza ku scenie, gdzie czekaÅ‚a ju¿ Luminara. OSwietlenie byÅ‚o sÅ‚a-
be, podÅ‚o¿e nierówne, a nazwanie widowni prostoduszn¹ byÅ‚oby dla niej
komplementem, jednak mistrzyni wyszła na Srodek takim krokiem, jakby
znajdowaÅ‚a siê w najwspanialszym teatrze na Coruscant. Wszyscy wie-
dzieli, jak bardzo dokucza jej zimny wiatr omiataj¹cy stepy, wiêc nikt [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl