[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak w przypadku należącej do Megan firmy pielęgnacji psów.
 I tej restauracji, którą otwierają Portia i Frank  do
dał Mitch.
 Zgadza siÄ™.
 Skąd wiedzieli, że tyle masz?  zapytał Mitch, nadal
opierając czoło o jego czoło.
Nie wiedzieli. Domyśliłem się, czego potrzebują. Próbowałem zgadywać, co by ci się
przydało, ale ty byłeś zawsze taki& cholernie samowystarczalny.
 To zupełnie coś innego niż pożyczka na kupno piekarni albo otwarcie restauracji.
 Nie chrzań, Sherlocku.
Mitch roześmiał się drżącym głosem.
 DorastajÄ…c w laboratoryjnym labiryncie Daniela 
powiedział Anson  mieliśmy tylko siebie. Tylko to się li
czyło. I tak jest dalej, fratello piccolo. I tak zawsze będzie.
 Nigdy ci tego nie zapomnę  powiedział Mitch.
 Masz cholerną rację. Będziesz mi dozgonnie
wdzięczny. Mitch roześmiał się ponownie, tym razem tro
chÄ™ pewniej.
Masz u mnie darmową pielęgnację ogrodu do końca życia _ mruknął.
 Hej, braciszku?
 Co?
Nie masz chyba zamiaru zasmarkać mi dżwigni
biegów?
 Nie  obiecał Mitch.
To dobrze. Lubię mieć czysty samochód. Możesz już
prowadzić? Jasne. Na pewno? Jasne. No to ruszajmy.
22
W oddali na horyzoncie krwawiła cienka rana poległego dnia; poza rym niebo i
morze były ciemne, a księżyc nie wzeszedł jeszcze, by posrebrzyć opustoszałe plaże.
Anson powiedział, że musi się zastanowić, i myślało mu się składnie i dobrze w
jadącym samochodzie, ponieważ przypominał żaglówkę. Zaproponował, żeby Mitch
skierował się na południe.
O tej porze na autostradzie Pacific Coast ruch był niewielki i Mitch jechał prawym
pasem, zbytnio siÄ™ nie spieszÄ…c.
 Zadzwonią do domu jutro w południe  powiedział
Anson  żeby sprawdzić, jakie postępy robię w ściąganiu
gotówki.
 Nie podoba mi siÄ™ ten przelew na Kajmany.
 Mnie też. Wtedy będą mieli pieniądze i Holly.
 Lepiej byłoby załatwić to bezpośrednio. Oni przywiezliby Holly, my walizki z
pieniędzmi.
 To także ryzykowne. Wzięliby forsę i wszystkich nas zastrzelili.
 Nie, jeżeli postawilibyśmy warunek, że możemy być uzbrojeni.
Anson nie był tego taki pewien.
 Myślisz, że by się przestraszyli? Uwierzyliby, że znamy się na broni palnej?
 Pewnie nie. Dlatego wzięlibyśmy broń, która nie wymaga wielkiej wprawy. Na
przykład strzelby.
 Skąd wezmiemy strzelby?  zapytał Anson.
 Kupimy je w sklepie z broniÄ…, w Wal-Marcie, gdzie-
kolwiek.
 Czy nie czeka siÄ™ na wydanie broni?
 Chyba nie. To dotyczy tylko pistoletów.
 Musielibyśmy z nich trochę postrzelać.
 Niezbyt długo  odparł Mitch.  Tylko po to, żeby się z nimi oswoić.
Moglibyśmy zjechać z autostrady Ortega. To znaczy, kiedy już je będziemy mieli.
Jest tam kawałek pustyni, którego nie zdążyli jeszcze zabudować. Moglibyśmy
znalezć odludne miejsce i poćwiczyć.
Mitch prowadził przez chwilę w milczeniu i Anson siedział w milczeniu. Na
wzgórzach na wschodzie migotały światła ekskluzywnych domów. Na zachodzie było
czarne morze i czarne niebo, zlewajÄ…ce siÄ™ ze sobÄ… w jednÄ… wielkÄ… czarnÄ… pustkÄ™,
bez dzielÄ…cej je linii horyzontu.
 To nie wydaje mi się realne. Te strzelby  powiedział
w końcu Mitch.
 Trochę jak w kinie  zgodził się Anson.  Jestem ogrodnikiem. Ty jesteś lingwistą.
 Tak czy owak nie wydaje mi się, żeby porywacze po
zwolili nam stawiać warunki. Warunki stawia ten, kto ma
władzę.
Sunęli na południe. Malownicza droga skręciła w prawo, a potem pobiegła w górę i
w dół, do Laguna Beach. Sezon turystyczny zaczął się w połowie maja. Ludzie
spacerowali po chodnikach, wchodzili do restauracji, oglądali witryny zamkniętych
sklepów i galerii.
Kiedy brat zaproponował, żeby coś przekąsili, Mitch odparł, że nie jest głodny.
 Musisz coś zjeść  nalegał Anson.
 O czym będziemy rozmawiać przy kolacji?  zapytał niechętnie Mitch.  O sporcie?
Nie chcemy chyba, żeby nas podsłuchano, kiedy będziemy mówili o tym.
 W takim razie zjedzmy w samochodzie.
Mitch zaparkował przed chińską knajpą. Namalowany
na szybie smok potrząsał pokrytą łuskami grzywą. Anson
zaczekał w samochodzie, Mitch wszedł do środka. Dziewczyna za ladą obiecała, że
zrealizują zamówienie w dziesięć minut.
Ożywiona rozmowa gości przy stolikach dzwoniła mu w uszach. Denerwował go ich
beztroski śmiech.
Zapachy kokosowego ryżu, słodkiej chili, smażonej na głębokim tłuszczu
kukurydzy, kolendry i czosnku pobudziły jego apetyt. Zaraz potem wonne powietrze
wydało mu się jednak dławiące i tłuste; w zaschniętych ustach poczuł smak żółci.
Holly pozostawała w rękach morderców. Bili ją.
Zmusili jÄ… do krzyku, najpierw podczas rozmowy z nim, potem z Ansonem.
Zamawianie chińskich dań, jedzenie kolacji, wykonywanie jakichkolwiek
zwyczajnych czynności miało dla niego posmak zdrady, wydawało się
pomniejszaniem dramatyzmu jej sytuacji.
Jeżeli słyszała, czym grozili Mitchowi przez telefon  że oderżną jej palce, utną język
 musiała się straszliwie, potwornie bać.
Kiedy wyobrażał sobie jej strach, kiedy myślał o niej, skrępowanej gdzieś w
ciemności, zrodzone z bezsilności upokorzenie zaczęło w końcu ustępować miejsca
uczuciu silniejszemu od gniewu: nieprzytomnej, ślepej furii. Paliła go twarz i piekły
oczy; gardło spuchło do tego stopnia, że nie mógł przełknąć śliny.
Irracjonalnie zazdrościł zadowolonym z siebie gościom tak mocno, że chciał ich
pozrzucać z krzeseł, bić po twarzach.
Schludny wystrój wnętrza obrażał go. Zrujnowano mu życie i chciał dać upust
wypełniającej go rozpaczy.
Jakiś utajony, tlący się od dawna odprysk jego natury zapłonął teraz jasnym ogniem
i Mitch miał ochotę podrzeć kolorowe papierowe lampiony, poprzewracać parawany z
papieru ryżowego, zerwać ze ścian pomalowane na czerwono drewniane hieroglify i
cisnąć nimi niczym wiru- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl