[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyścigi, zarobić pieniądze, pojezdzić na motocyklach, poskakać ze skały - ponieważ pózniej
mógłbym nie mieć już okazji. Stale za czymś gonię, choć być może nie zawsze skupiam
swoją uwagę na właściwych rzeczach. Albo funkcjonuję na najwyższych obrotach, albo śpię.
Kiedy jestem czymś zajęty, nic mnie poza tym nie interesuje, nie wiem, co się wokół
mnie dzieje. Zatrudniłem młodego Australijczyka, Christiana Knappa, żeby mi pomagał w
treningach. Christian to chłopiec do wszystkiego, masażysta i trener, który pomagał mi
podczas ćwiczeń, a kiedy wybierałem się na dłuższe trasy, towarzyszył mi na motocyklu,
chroniąc mnie przed samochodami. W pewne wiosenne popołudnie wyjechaliśmy wspólnie w
trasę. Spędziłem wówczas siedem godzin na rowerze, walcząc z potężną ulewą. Pod koniec
dnia zjechaliśmy ze wzniesienia, co było wielką ulgą, i znalezliśmy się w pięknej zielonej
dolinie - gdzie uderzył nas nagły podmuch wiatru, pędzącego wprost na nas. Chris jechał
wolno obok mnie na motocyklu.
- Założę się, że ten wiejący w oczy wiatr nieco cię zatrzyma - stwierdził Knapp.
Spojrzałem na niego.
- Jaki wiatr w oczy? - zapytałem.
* * *
Listopad spędzaliśmy w Austin; chcieliśmy w spokoju przeżyć ostatni miesiąc ciąży
Kik. Termin rozwiązania został wyznaczony na 1 grudnia. Jednak w przeddzień Zwięta
Dziękczynienia Kik udała się na rutynowe badania i wspomniała lekarzowi, że rankiem czuła
się dość dziwnie. Po krótkim badaniu doktor Uribe zapytał:
- Co pani mąż robi dzisiaj?
Kik odpowiedziała, że zaplanowałem kilka wyjazdów w sprawach biznesowych.
- Proszę do niego zatelefonować i powiedzieć, żeby odwołał wszystkie swoje zajęcia,
będzie pani rodzić. Musi pani wrócić do domu po swoje rzeczy.
Kik zadzwoniła do mnie.
- Możesz odwołać swoje spotkania? - zapytała.
- Tak - odparłem.
- To dobrze. Będę rodzić.
Kik przyjechała do domu i stojąc w drzwiach, powiedziała:
- Spakuj nasze torby.
Staliśmy przez chwilę i uśmiechaliśmy się do siebie. Był to ostatni raz, jak zauważyła
Kik, kiedy byliśmy sami, tylko my, bez otaczającej nas gromadki dzieci. Dziadkowie
zaopiekowali się Lukiem, a my, nieco podnieceni, ale uradowani, wrzucaliśmy
najpotrzebniejsze rzeczy do toreb. Kiedy stałem już w holu, trzymając w ręku bagaże,
zadzwonił dzwonek. Otworzyłem.
- Niezapowiedziana kontrola antydopingowa - oświadczyła kobieta.
- Chyba pani żartuje - odparłem. Wówczas kobieta wyjęła kawałek papieru.
- To sÄ… pana prawa.
Byłem bezsilny. Nic nie mogłem na to poradzić.
- Ach - westchnąłem i postawiłem torbę na podłodze. Kobieta wręczyła mi kartkę.
- Wie pani... - zaczÄ…Å‚em.
Kobieta spojrzała na mnie przenikliwie.
- Moja żona zaczyna rodzić. Proszę się pospieszyć. Kobieta wzięła głęboki oddech i
odwróciła się do swojego towarzysza, który wolno szedł alejką.
- O, mój Boże, pospiesz się, pospiesz się.
Mimo pośpiechu cała procedura testu antydopingowego zajmuje od 15 do 20 minut.
Musiałem nasiusiać do pojemnika, potem przelać mocz do dwóch innych pojemników.
Następnie poddać się badaniu pH i wypełnić plik dokumentów. Było ich chyba z pięćdziesiąt.
- Proszę to podpisać. Proszę to przeczytać - informowała mnie kobieta.
Przekładałem papiery i podpisywałem je, podczas gdy Kik stała z szeroko otwartymi
oczami i prosiła mnie, abym się pospieszył.
W końcu para urzędników opuściła nasz dom. Odprowadziłem Kik do samochodu i
pojechaliśmy do szpitala. Pomogłem jej rozpakować się w pokoju.
W szpitalu spotkaliśmy się z College em. Zadzwoniliśmy do niego, aby przekazać mu
tę dobrą wiadomość. College zamówił teksańsko-meksykański lunch i przyniósł go ze sobą.
Usadowił się na kanapie w pokoju Kik i otworzył pudełka z jedzeniem. Usiedliśmy razem z
nim i ucięliśmy sobie pogawędkę, zajadając się frytkami z salsą. %7łartowaliśmy z College a,
zaprzysięgłego kawalera, a on żartował z nas. College nazywał Luke a dzieckiem
kusicielem , ponieważ według niego Luke jest takim dzieckiem, które aż kusi, aby mieć
własne.
- Jeśli nie chcesz mieć dziecka - utrzymywał College - to rób wszystko, aby twoja
dziewczyna nie poznała Luke a, bo widząc go, mogłaby dojść do błędnego przekonania, że
każde dziecko jest wspaniałe. Gdyby wziął ją za rękę i poprosił tym swoim słodkim głosem,
aby się z nim pobawiła albo poczytała mu książkę, to z pewnością powiedziałaby: Kochanie,
dlaczego nie mamy jeszcze dziecka? Luke zatem może narobić kłopotów, a zatem trzymaj
swojÄ… dziewczynÄ™ jak najdalej od tego dzieciaka.
Zapach jedzenia sprawił, że Kik poczuła głód, ale lekarz zabronił jej jeść cały dzień
przed porodem.
- College, nie bądz taki, daj mi pięć frytek - przekomarzała się Kik. - Tylko pięć.
W końcu College ustąpił i odliczył jej pięć frytek.
Wtedy zjawiła się pielęgniarka i powiedziała do Kik, aby się odwróciła. Przyszła
zrobić zastrzyk znieczulający. Pielęgniarka przygotowała w tym celu długą igłę. College nie
miał pojęcia, co się dzieje. Kik uśmiechnęła się i zwróciła się do niego:
- Wybacz, College, możesz wyjść, kiedy będę miała ten zastrzyk?
College podskoczył jak rażony piorunem i wybiegł na korytarz.
Pózniej przyszedł czas, aby przenieść się do sali porodowej. Przez cały czas, kiedy
czekaliśmy na nasze dziewczynki, byłem przy Kik. Poród blizniąt wymaga większego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]