[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tchnęła. Nie spodziewała się, że taka mała istotka może
tak okręcić ją wokół palca i zawładnąć kompletnie jej
sercem. Kolejna ukochana osóbka, którą będę musiała
opuścić. Za niecały tydzień będę musiała pożegnać się
ze wszystkimi, którzy coś dla mnie znaczą: Sabriną,
Danem, z caÅ‚Ä… krainÄ… Wyomingu. A teraz jeszcze Jen­
nifer.
A wszystko przez tego faceta, dodała w duchu.
Jake Tanner był pełen sprzeczności: arogancki
i uprzejmy, wymagający i usłużny, porywczy i spokoj-
PIEZC GÓR 141
ny. Ale dla Samanty wszystko to składało się w jedno
uczucie - miłość.
Niech cię diabli, Jake'u Tannerze, pomyślała. Gdyby
nie ty, zostaÅ‚abym tu. Należę do tego miejsca. Zrozu­
miaÅ‚am to, kiedy pierwszy raz zobaczyÅ‚am góry. W Fi­
ladelfii nic na mnie nie czeka. Sprawiłeś, że nie mam
do czego wracać.
- WyglÄ…da na to, że Lesley jedzie z wizytÄ… - zauwa­
żyła Sabrina, wyrywając siostrę z zamyślenia.
Samanta spojrzała na drogę, którą zbliżał się do nich
nowoczesny, kompaktowy samochód. Mimo uczucia
zazdrości przyjęła obojętną postawę i skoncentrowała
wzrok na śpiącym dziecku.
- Sabrino, świetnie wyglądasz. - Lesley wydawała
się wyraznie zaskoczona. - Minął ledwo tydzień, a ty
wyglądasz tak... - Zawahała się, nie mogąc znalezć
słowa.
- Promiennie? - podpowiedziała Sabrina i zaśmiała
się. - Wiesz, Lesley, właśnie urodziłam dziecko, a nie
zeszłam ze stołu operacyjnego.
- No tak, ale przecież to wszystko wydarzyło się
tutaj, i to bez pomocy lekarza - mówiąc to, zwróciła się
do Samanty: - Słyszałam od Jake'a, że byłaś wspaniała
i ze wszystkim dałaś sobie radę.
Samanta wzruszyła ramionami, niezadowolona, że
słyszy pochwałę Jake'a z ust Lesley.
- To miÅ‚o, że tak powiedziaÅ‚, ale caÅ‚Ä… pracÄ™ wyko­
nała Sabrina - skomentowała.
- Cóż, ja myśl o posiadaniu dzieci odkładam jak
najdalej - wzdrygnęła się Lesley. - Wolę teraz o tym nie
142 NORA ROBERTS
myśleć. - Nachyliła się nad śpiącym noworodkiem. -
Jest taka słodka.
- ChciaÅ‚abyÅ› jÄ… potrzymać? - zaproponowaÅ‚a Sa­
manta.
- Och nie. - Lesley cofnęła siÄ™ przestraszona. - Po­
dejrzewam, że nie potrafię najlepiej obchodzić się
z dziećmi.
Kiedy poruszyÅ‚a siÄ™, Samanta zauważyÅ‚a bÅ‚ysk duże­
go brylantu w pierścionku na jej lewej dłoni. Lesley
podążyła za jej wzrokiem i wyciągnęła rękę do przodu.
- Pewnie nie wiedziałaś, że się zaręczyłam, prawda
Samanto?
- Nie. - Samanta rzuciła okiem na siostrę. - Nic nie
słyszałyśmy.
- No tak, byłyście raczej zajęte. - Poruszyła palcem,
bawiąc się refleksami światła, które lśniło w klejnocie.
- A my nie ogÅ‚aszaliÅ›my jeszcze tego oficjalnie. Planu­
jemy małe przyjęcie w przyszłym tygodniu. Prawdę
mówiÄ…c, wÅ‚aÅ›nie jadÄ™ do miasta w poszukiwaniu wy­
prawki panny młodej. Oczywiście pózniej będę musiała
pojechać do Nowego Jorku po odpowiednie stroje. Datę
ślubu wyznaczyliśmy na koniec września. - Zadbaną
dÅ‚oniÄ… poprawiÅ‚a swoje idealnie uczesane wÅ‚osy. - Wo­
lałabym nieco odleglejszy termin, ale faceci nie mają
pojęcia, ile czasu zajmuje dopięcie takiej uroczystości
na ostatni guzik. - Uśmiechnęła się. - No, muszę już
lecieć. Mam masę spraw do załatwienia. Liczę na to, że
pojawisz siÄ™ na naszym weselu, Samanto.
- We wrzeÅ›niu Samanty już tu nie bÄ™dzie - odpo­
wiedziała za siostrę Sabrina.
PIEZC GÓR 143
- Och, to niedobrze.
Smutek w głosie Lesley był niezbyt wyrazny. Jej
myśli już dawno skupiały się wokół strojów. Wsiadła
do samochodu, pomachała im szczupłą ręką i odjechała.
Sabrina wstała z fotela, wzięła od Samanty śpiącą
Jennifer i weszła do domu. Kiedy wróciła, usiadła na
fotelu bujanym i położyła rękę na ramieniu siostry.
~ Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi - powiedziała
cicho Samanta. - Miałam tylko nadzieję, że mnie już tu
nie będzie. Nie sądziłam, że tak mnie to zaboli. Och,
Sabrino. - Spojrzała na nią bezsilnie, załzawionymi
oczami. - Co ja teraz zrobiÄ™?
Po raz pierwszy w ich życiu role odwróciły się. To
Samanta szukała teraz oparcia i porady.
- Sam, nie możesz tego tak zostawić. Dlaczego
z nim nie porozmawiasz? CoÅ› tu jest nie tak i oboje
powinniście o tym porozmawiać.
- Nie, nie pozwolę, żeby się nade mną użalał.
- Duma to nie najlepszy doradca - mruknęła Sabrina.
Samanta wstała.
- W takim razie wyjadę wcześniej. Mogę załatwić
podróż powrotną na pojutrze. A może nawet już na jutro
wieczór.
- Sam, nie uciekniesz od tego - ostrzegła ją Sabrina.
- A właśnie, że tak.
- Mama i tata przyjadą dopiero za kilka dni. Będą
niepocieszeni, że cię nie zastaną.
- Przykro mi. Wcale nie chcę się z nimi rozminąć,
ale nie zniosę tego i muszę wyjechać. - Zrobiła pauzę
i powtórzyła: - Nie zniosę tego.
144 NORA ROBERTS
- Ale Sam. - Sabrina stanęła przy poręczy werandy.
- Powinnaś przynajmniej porozmawiać z Jakiem. Nie
chcesz wiedzieć, co on czuje? Wiem, jak on na ciebie
patrzył. Nie możesz tak po prostu odlecieć do Filadelfii,
nie rozmawiając z nim, nie żegnając się.
Samanta potrząsnęła głową i podeszła do drzwi.
- Nie pokazaÅ‚ siÄ™ od dnia, w którym urodziÅ‚aÅ›. Les­
ley Marshall ma na palcu jego pierÅ›cionek. Z brylan­
tem. Jake ma to, czego chciał.
CaÅ‚y wieczór Samanta pakowaÅ‚a siÄ™, a Shylock przy­
glÄ…daÅ‚ siÄ™ jej ze swojego miejsca na Å›rodku łóżka. Po­
Å‚ożywszy siÄ™ wreszcie, wiÄ™kszość nocy spÄ™dziÅ‚a na wpa­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl