[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chociaż trochę pomóc - pospieszył z tłumaczeniem miniaturowy android.
- Dobrze - rzekła dziewczyna. - Wracajmy do akademii Jedi. Niecierpliwie oczekiwała
chwili, kiedy znów będzie mogła ujrzeć brata. Niepokoiła się, czy nie przydarzyło mu się coś
złego.
Mniej więcej po godzinie grupa rannych, utykających uczniów Jedi wyłoniła się z
ostępów dżungli i stanęła obok wielkiej świątyni na skraju polany, zamienionej na lądowisko.
Rozczarowana Jaina stwierdziła jednak, że na wielkiej, oczyszczonej z roślinności przestrzeni
nie spoczywa żaden gwiezdny statek.
- Nie martw się, młoda damo - pocieszył ją Lando. - Pomogę ci ich szukać.
Dziewczyna ciężko westchnęła i kiwnęła głową. Chociaż wiedziała, że Jacen żyje,
miała wrażenie, że wydarzy się coś złego. Przeczuwała, że nadciąga niebezpieczeństwo.
- W porządku - odezwała się w końcu. - Wprowadzimy najpierw do świątyni
132
wszystkich rannych. W środku będą bezpieczni. Musimy jednak wnieść ich przez drzwi
wiodące na dziedziniec. Wrota hangaru są wciąż zablokowane.
Przejście przez lądowisko na wybrukowany kamiennymi płytami dziedziniec zajęło
więcej czasu niż Jaina się spodziewała, ale wreszcie znalazła się w odległości dziesięciu
metrów od ciemnego prostokątnego otworu. Widząc, że do przejścia pozostało zaledwie kilka
kroków, uśmiechnęła się i przyspieszyła.
Nagle z mrocznego wnętrza wy skoczył jakiś odziany w łachmany młody mężczyzna.
Jego posiniaczoną i zakrwawioną twarz pokrywała gruba warstwa schnącego rzecznego mułu,
ale Jaina rozpoznałaby j ą wszędzie, gdziekolwiek by ją ujrzała.
Zekk uniósł dumnie głowę i stanął, zagradzając przejście własnym ciałem.
- Nikt nie wejdzie do świątyni - oświadczył stanowczo.
133
ROZDZIAA 22
Jaina stała znów twarzą w twarz z przyjacielem z dawnych czasów, Zekkiem, ale
zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Miała wrażenie, że nie może oddychać. Pomyślała, iż
zapewne powietrze w jej płucach zamieniło się w bryłę lodu. Czuła tylko przyspieszone bicie
serca.
Tymczasem Zekk nie uczynił żadnego ruchu.
Luke podszedł do Jainy i stanął u jej boku. Lowbacca, który wspierał się o ramię
dziewczyny z drugiej strony, cicho warknął. W tej samej sekundzie Jaina uświadomiła sobie,
że wyczuwa obecność wszystkich innych uczniów Jedi, stojących na skraju dziedzińca...
Koledzy i koleżanki z akademii ujrzeli Zekka po raz pierwszy dopiero tego dnia, kiedy objął
dowództwo oddziału wojowników Akademii Ciemnej Strony. Widzieli w nim tylko wroga.
Nawet nie podejrzewali, że w przeszłości mógł być kimś zupełnie innym.
Jaina utkwiła spojrzenie w pokrytej warstwą schnącego mułu twarzy Zekka.
- Sama się z tym uporam, wujku Luke u - powiedziała. - Nie chcę, by ktokolwiek mi
pomagał.
Luke wahał się przez chwilę. Jaina zorientowała się, że spełnienie jej prośby
przychodzi mu z wielkim trudem. Kiedy odezwał się, w jego głosie zabrzmiał niepokój:
- To coś innego niż rozbieranie i naprawianie uszkodzonych mechanizmów, Jaino -
ostrzegł.
- Wiem - odparła cicho dziewczyna. - Nie mam pojęcia, czy Zekk mnie usłucha, ale
jestem pewna, że nie usłucha nikogo innego.
- Pamiętam, że przed wielu laty też tak sądziłem - oznajmił Luke. - Kiedy
postanowiłem nawrócić Dartha Vadera na jasną stronę. Taka próba to coś bardzo
niebezpiecznego, a prawdopodobieństwo powodzenia jest niezwykle małe.
Westchnął, jakby wciąż zastanawiał się, czy Jaina sobie poradzi.
Dziewczyna oderwała spojrzenie od twarzy Zekka. Z wysiłkiem odwróciła głowę i
popatrzyła na wuja.
- Proszę, pozwól mi spróbować - powiedziała.
Luke przez dłuższą chwilę przyglądał się jej w milczeniu, wreszcie kiwnął głową.
Jaina znów zwróciła oczy na twarz Zekka. Skupiła się wewnętrznie, myśląc o tym, co
powie. Tymczasem Luke Skywalker ujął Lowiego pod rękę i odprowadził na skraj polany.
134
Dziewczyna zaczerpnęła jeszcze więcej energii Mocy, ale nadal nie miała pojęcia, jak zacząć
rozmowę ze stojącym przed nią młodzieńcem, dowódcą wszystkich Ciemnych Jedi.
To przecież Zekk, pomyślała. Był kiedyś moim przyjacielem.
Postąpiła krok w jego stronę i odezwała się na tyle głośno, żeby mógł ją usłyszeć.
- Bitwa dobiegła końca, Zekku. Musimy wejść do wielkiej świątyni, żeby zająć się
opatrywaniem rannych.
Zekk wzdrygnął się, jakby przeniknięty wewnętrznym dreszczem. Cofnął się o krok,
ale rozłożył ręce w taki sposób, że zablokował całe wrota.
- Nie - odparł. - Jeżeli to uczynisz, będziesz musiała opatrywać jeszcze więcej ran i
obrażeń.
Jaina nie przejęła się tą pogróżką. Postanowiła podejść do rozwiązania problemu z
innej strony.
Zwróciła uwagę na to, że chłopak wodzi niespokojnym spojrzeniem po skraju
dziedzińca, jakby oceniał siłę i liczbę uczniów mistrza Skywalkera. Zapewne usiłował się
zorientować, jak poważnie są ranni, aby stwierdzić, ilu zdoła zabić, zanim obezwładnią go
pozostali.
- Chciałabym nadal być twoją przyjaciółką, Zekku - zaczęła. Zauważyła, że
młodzieniec zamrugał i szarpnął się, jakby go uderzyła. - Wyrzeknij się ciemnej strony i wróć
na jasną. Czy pamiętasz, jak kiedyś znalazłeś stary moduł komputerowy umożliwiający
buszowanie w innych systemach? Pamiętasz, jak za pomocą niego przeniknęliśmy do systemu
komputerowego holograficznego zoo?
Zekk kiwnął niepewnie głową.
- Przeprogramowaliśmy wówczas hologramy wszystkich zwierząt w taki sposób, żeby
wyśpiewywały koreliańskie pijackie piosenki - ciągnęła dziewczyna.
Na wspomnienie tamtych chwil kąciki jej ust uniosły się w tęsknym uśmiechu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl