[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zatrzymał się ani nawet nie spojrzał w tamtą stronę. Szybkim
krokiem minął kilka regałów i przywarł do ściany. Czuł skok
adrenaliny, czuł, jak krew zaczyna szybciej krążyć w jego
żyłach. Oczy wszystkich obecnych skierowały się na niego.
Zupełnie to zignorował. Automatycznie dotknął ręką miejsca,
gdzie jeszcze kilka lat temu wisiał na jego szyi nóż. Dopiero
gdy pod ręką poczuł jedynie koszulę, zdał sobie sprawę, że
tamte czasy minęły bezpowrotnie. Dobrze jednak wiedział,
czuł zagrożenie przez skórę, że gdzieś w pobliżu jest ten
szaleniec i nienawistnie śledzi każdy jego ruch.
Bez zastanowienia zdjął kapelusz i buty, musiał stać się
niemal niewidzialny, poruszać się całkowicie bezszelestnie.
Minął bez słowa grupkę zdziwionych ludzi, którzy przyglądali
mu się z ciekawością.
Dotarł do niego tylko jeden głos, który zapytał:
- Co siÄ™ dzieje?
Nie odpowiedział. Wydostał się na zewnątrz tylnym
wyjściem i bezszelestnie, z kocią gracją, przemykał się między
budynkami w poszukiwaniu swego przeciwnika. Był przy
tylnej ścianie apteki, gdy posłyszał nagle czyjeś ciężkie kroki i
głośny oddech. Obiegł dokoła budynek i widząc na piasku
świeżo pozostawione odciski, przykląkł na chwilę. Krew
zawrzała w jego żyłach. To był ten sam odcisk, te same buty,
ten sam człowiek! Ruszył pędem w pościg, nie bacząc już na
to, by być niezauważonym. Rozejrzał się po chwili na
wszystkie strony, ale ulica była pusta, po nikim ani śladu.
Przystanął i zaczął nasłuchiwać, ale do jego uszu dochodziły
tylko ptasie trele, żadnego przyspieszonego oddechu, żadnego
odgłosu kroków, nic.
Wolf spojrzał na pustą ulicę, której pobocza obsadzone były
drzewami i zaklął pod nosem. Mógł zniknąć w każdym z tych
domów, pomyślał. Jedno było pewne: napastnik był amatorem,
157
widać to było po wszystkich szczegółach, a do tego był
nieporadny i nie miał kondycji, no i oczywiście, zgodnie z tym,
co przypuszczali, mieszkał w Ruth. Właśnie, oba napady miały
miejsce w samym środku miasta, a zatem przypuszczalnie i
napastnik musiał gdzieś tu mieszkać. Kto ma z tych ludzi
piegowate dłonie... Czas jakiś zastanawiał się nad tym, lecz po
chwili poddał się, nikt taki nie przychodził mu na myśl. Był
jednak głęboko przekonany, że go dopadnie, choćby miał
eliminować jednego po drugim.
W jednym z domów poruszyła się firanka i przy oknie stanął
mężczyzna. Ciężki oddech wciąż utrudniał mu koncentrację,
ale przez niewielki prześwit dojrzał potężnego Indianina, który
stał pośrodku ulicy i lustrował dom po domu. Kiedy spojrzenie
ciemnych jak noc oczu przesunęło się po jego oknie, cofnął się
automatycznie w głąb pokoju. Przerażał go własny lęk i tylko
on wiedział, jak bardzo nie chciał bać się tego Indianina, ale
nic nie mógł na to poradzić.
- Cholerny brudas - szepnÄ…Å‚ pod nosem. - Cholerny
brudas i paskudny morderca.
Ludzie mówili, że taki to zna więcej sposobów na zabijanie
niż zwykły człowiek mógł sobie wyobrazić. A poza tym
wiadomo, jak te brudasy potrafią zabijać bezszelestnie i bez
pozostawiania jakichkolwiek śladów. Najwyższa pora, żeby
zlikwidować taką kanalię, pomyślał, i tego jego chłopaka. Ale
strach go paraliżował i w obawie przed własną śmiercią bał się
choćby do nich zbliżyć. Najprościej byłoby go odstrzelić jak
wściekłego psa. Na taki właśnie los zasłużył, ale skąd tu wziąć
karabin? Głupio by było teraz właśnie kupować broń. Tak, tak,
to byłoby wielce nierozsądne. Przynajmniej trochę się na nim
zemścił, przez te durne kobiety... Jak mogły nie brzydzić się
jego plugawą, indiańską krwią! On i przystojny... A niech to
szlag, psia krew... Zeszmaciły się. Ta nauczycielka jeszcze
bardziej niż Kathy. Jakim cudem przekonała ludzi, że ten mały
158
bękart jest jakiś wyjątkowy? Na studia mu się zachciało,
śmieciowi jednemu. Z nią nie poszło mu tak gładko. Gdyby nie
ten glina, zrobiłby jej to samo, co tamtej. Dopiero miałaby za
swoje. Z podniecenia zaczęły trząść mu się ręce, jeszcze lepiej
by jej dogodził, uśmiechnął się pod nosem i oblizał usta. Tak
by jej dał popalić, że nigdy więcej nie zadawałaby się z
brudasami. Jeszcze da jej lekcję, jeszcze im wszystkim pokaże.
Podobno odstawili jÄ… gdzieÅ›, w jakieÅ› bezpieczne miejsce, ale
jeszcze jÄ… dorwie. Niech tylko zacznie siÄ™ nowy rok szkolny, to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]