[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ramiona i opadała na wąskie biodra. U dołu, po obu stronach, były głębokie rozcięcia.
Tahlia nigdy dotąd nie miała na sobie tak szykownej sukni. Wyglądała jak gwiazda ekra-
nu.
Gdy się perfumowała, wszedł Thanos. Domyśliła się, że przebrał się w pokoju
obok sypialni, bo był teraz w smokingu.
- Wyglądasz przepięknie - stwierdził, patrząc na nią z zachwytem. - Kupiłem ci coś
do sukni - dodał, wyjmując ametystowy wisiorek z diamentami.
R
L
T
Zapiął go jej na szyi i cofnął się, by na nią popatrzeć. Fioletowy klejnot pasował do
koloru sukni.
- Wspaniale - ocenił zadowolony.
Tahlia miała ochotę zdjąć ciężki wisiorek. Czuła się tak, jakby Thanos wręczył jej
łapówkę.
- Wydaje ci się, że wszystko możesz kupić - powiedziała. - Szastasz pieniędzmi na
prawo i lewo. Nic dziwnego, od dziecka pławisz się w bogactwie.
Twarz Thanosa stężała ze złości.
- Nie urodziłem się bogaty. Moja rodzina nie miała pałacu takiego jak Carlton Ho-
use. Nie miałem dostatniego dzieciństwa i nie chodziłem do prywatnej szkoły. Urodziłem
się na małej wyspie Agistri i mieszkałem w kamiennym domu bez bieżącej wody. Jako
młody chłopak myślałem, że przez resztę życia będę pasać kozy.
- Dlaczego wyjechałeś? - spytała Tahlia, zaskoczona jego opowieścią.
- Z powodu Wendy Jones, kochanki mojego ojca - odparł z goryczą. - Rozwiódł się
z mamą i Wendy została jego drugą żoną. Miała willę na wyspie Agistri. Ojciec pracował
u niej z ekipą budowlaną, wykonywał remonty i naprawy. Szybko okazało się, że Wendy
ma apetyt na inne jego usługi. Po kilku miesiącach ojciec zostawił matkę. Nagle stracili-
śmy zródło utrzymania. Ja miałem piętnaście lat, Melina trzy. Opuściłem szkołę. Skła-
małem, że skończyłem osiemnaście lat i zatrudniłem się na budowie. Na szczęście ojciec
dużo mnie nauczył. Matka załamywała ręce, że przerwałem szkołę, ale nie miałem wybo-
ru. Nie mogłem pozwolić, żebyśmy przymierali głodem. Angielska dziwka tak zawróciła
ojcu w głowie, że zapomniał o żonie i dzieciach. Wtedy przestałem go szanować. Zrobił
z siebie idiotę. Wendy wiedziała, że jest żonaty, ale to jej nie obchodziło. Chciała mieć
go tylko dla siebie i nalegała na rozwód.
Thanos przerwał, gdyż złość ścisnęła mu gardło. Tahlia patrzyła na niego ze
współczuciem. Nic dziwnego, że tak łatwo uwierzył w jej romans z Jamesem Hamilto-
nem. Z powodu romansu ojca jego rodzina przeżyła dramat. Bał się, że historia się po-
wtórzy i Melina także będzie miała złamane serce.
- Po ślubie ojca zerwałem z nim kontakty - ciągnął z ponurą miną. - Osiemnaście
miesięcy pózniej zginął w strasznym wypadku. Wendy chciała mieć basen. Kierował ko-
R
L
T
parką, kiedy stracił panowanie nad kierownicą. Zginął przygnieciony ciężarem maszyny.
Ponieważ nie sporządził testamentu, wszystko przeszło w ręce Wendy, łącznie z domem,
w którym mieszkaliśmy. Tydzień po pogrzebie Wendy zażądała, żebyśmy się wyprowa-
dzili. To był dla matki cios. W tym domu spędziła całe dorosłe życie. Sześć miesięcy
pózniej zmarła na zapalenie płuc. Zostałem sam z pięcioletnią Meliną.
Tahlia próbowała wyobrazić sobie siedemnastoletniego Thanosa, który nagle mu-
siał stać się mężczyzną i zadbać o młodszą siostrę.
- Teraz rozumiem, dlaczego tak martwisz się o Melinę - powiedziała.
Spojrzał na nią swymi błyszczącymi oczami.
- Oddałbym za nią życie! Przed śmiercią mamy obiecałem, że zajmę się Meliną.
Dlatego potem, kiedy zobaczyłem siostrę w szpitalu i dowiedziałem się, że ma niewielkie
szanse na przeżycie... - głos mu się załamał. - Nie mogłem znieść myśli, że jej nie obro-
niłem.
Tahlia zrozumiała, że Thanos nie był bezlitosnym draniem, za jakiego go począt-
kowo uważała, lecz kochającym, czułym bratem.
Thanos milczał przez chwilę, po czym podał Tahlii szal i spytał:
- Idziemy?
Skinęła głową. Wyszli na korytarz, a potem do windy. Ku jej zdziwieniu pojechali
na górę. Na dachu czekał helikopter.
- To najszybszy środek transportu - wyjaśnił Thanos. - Od dziesięciu lat mam li-
cencjÄ™ pilota. Przy mnie jesteÅ› bezpieczna.
Tahlia nie lubiła latać. Kiedy jednak wzbili się w powietrze, była dziwnie spokoj-
na. Zastanawiała się, czy jest coś, czego jej towarzysz nie potrafi i z podziwem patrzyła,
jak Thanos sprawnie kieruje helikopterem. Wyjrzała przez okno na różowo-złote niebo z
ognistą kulą słońca nad linią horyzontu. Dwadzieścia minut pózniej wylądowali na traw-
niku otaczającym białą willę. Ochroniarz eskortował ich do wejścia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]