[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nagubił. . .
Razem wziąwszy, Justyna miała do karmienia w domu troje dzieci, jednego
męża, jedną ciotkę, jedną bratową, jednego szwagra i jedną sługę. Osiem osób,
plus siebie. Barbara świetnie umiała parzyć kawę oraz mieszać koktajle i na tym
się jej możliwości kulinarne kończyły. Dzięki swojej restauracjo-kawiarni przepi-
sów znała setki, ale praktycznie i własną ręką nie potrafiła zrobić nic. Bolesław,
odebrawszy wychowanie przedwojenne, nie wiedział, jak się gotuje jajka. Amel-
ka, zajęta bez reszty atrakcjami małżeńskimi i swoją ukochaną fotografiką, nie
miała już głowy do niczego innego. Pozostały dzieci, Marynka jakoś mało prak-
tyczna, trzyletnia Idalka, trudno od niej wymagać, no i Pawełek. . .
Z jakiej przyczyny Pawełek uwielbiał gotowanie, było nie do pojęcia. Przy-
wieziona ze wsi Fela, średnio rozgarnięta, ale myśląca racjonalnie, z zachwytem
witała jego działalność w kuchni, sama gorliwie odwalając całą resztę roboty, Pa-
wełek zaś wolał przyrządzać posiłki na następny dzień niż grać z kumplami w pił-
kę. Zważywszy uporczywe trudności z zaopatrzeniem, zestawy posiłków bywały
nieco oryginalne, ale to Justynie nie przeszkadzało.
 On zostanie kiedyś szefem kuchni w największej restauracji świata  wy-
prorokowała Barbara, spożywając dziwny, ale całkiem niezły gulasz rybny na
słodko.  Są jakieś szkoły kucharskie dla chłopców?
56
 Nie mam pojęcia  odparła Justyna.  Talent ma, to pewne.
 Bez kolejki były tylko dorsze  powiadomił rodzinę Pawełek.  Ale jutro
mają rzucić mięso i Fela kupi. Obiecała.
 Może Jadwiga coś przyśle. . .
 A ty chcesz zostać szefem kuchni?  spytał syna Bolesław nieco podejrz-
liwie.
 Znaczy co? Wymyślać potrawy i gotować. . . ?
 CoÅ› w tym rodzaju.
 A pewnie. Sama frajda. Tylko nie mówcie nikomu, bo się kumple będą ze
mnie natrząsać.
 Zatrudniłabym go u siebie od zaraz  westchnęła Barbara.  Ale o jakichś
domiarach słyszę i pewnie będę musiała zwinąć interes. Podobno mają naliczyć
takie podatki, od których wszyscy zbankrutują. No dobrze, zwinę, przeczekam
i otworzę nowy. Na razie niech Pawełek kultywuje te uzdolnienia. . .
Dzięki osobliwym upodobaniom syna, Justyna zdołała na nowo zorganizować
dom i po długim czasie wrócić wreszcie do pamiętnika prababci. Idalka w ogród-
ku razem z dziećmi sąsiadów, Marynka i Pawełek w szkole, reszta rodziny w pracy
albo gdzieś na mieście, Fela w kuchni. . . Znalazła trochę czasu dla siebie.
Pomoc pradziadka przy strasznym śnie z osiodłanym panem Fularskim w ro-
li głównej okazała się nader skuteczna, rychło Matylda stwierdziła, że znów jest
w błogosławionym stanie. Narzekała na to trochę, bo stan przeszkadzał w podró-
żach, na które właśnie nastał jakiś urodzaj. Zwizytować należało babcię w Błędo-
wie, Zosieńkę w połogu, rozmaitych znajomych i powinowatych, urządzających
zaręczyny i wesela, okrojoną posiadłość w Kośminie, gdzie były rządca ogród
kwiatowy na sad przemieniał, i tym podobne miejsca. Wśród opisu uczt i przyjęć
błysnął rubinowy medalion.
. . . a tak by jej pasował!  pisała prababcia z irytacją i żalem, wyraznie biją-
cymi z gryzmolonych pośpiesznie liter.  Do tej sukni wprost wymarzony! To nie,
nawet pokazać nie może, samom jej radziła. . .
Z panem Fularskim coraz ma się gorzej i tak mi naszeptać zdążyła w kącie, że
chyba od niego ucieknie. Gdyby klejnoty po matce sprzedała, na życie jej starczy,
aleć najwięcej wart medalion, a jakże, mówiła, sprzedać włoski braciszka. Tom
jej znów poradziła, by włoski wyjęła i oprawić dała inaczej, a medalion to już co
innego. Zgodziła się, choć jej żal, a i niełatwo to przyjdzie, bo znów w sekrecie.
Pana Bazylego o pomoc nie poprosi, bo w takiej jest komitywie z panem Fular-
skim, że pewnie by sekretu nie dotrzymał. Tom jej znów rzekła, że sama to zrobię,
57
niech się tylko tego ciężaru w łonie pozbędę. Aż się spłakała z wdzięczności. . .
Dwóch lat ciężkich wysiłków Justyna potrzebowała, żeby dotrzeć do wyda-
rzeń straszliwych i niepomiernie sensacyjnych, poprzedzonych tysiącem drobia-
zgów bez znaczenia. Błogosławiony stan coraz bardziej ograniczał ruchliwość
Matyldy, zajmowały ją zatem przypadłości domowo-gospodarskie i planowanie
przyszłych strojów. Trzystronicowych rozrywek dostarczył romans podkuchennej
z chłopakiem stajennym, na dalszych trzech rozwijała się poważna sprawa wędze-
nia szynek w jałowcowym dymie, który, mimo starań różnych, okazał się jednak
lepszy do kiełbas. Resztę wypełniły trudności ciążowe i komplikacje z kąpielą,
przy czym wyszło na jaw, iż nikt nie umiał tak dobrze stóp prababci wytrzeć jak
pradziadek Mateusz osobiście i własną ręką.
Wreszcie w trybie normalnym urodziła się Hanna, sensacje zaś zaczęły się od
wizyty Zeni.
. . . i konno wierzchem musiała przyjechać. Coś takiego! Szału jakiegoś pan
Fularski dostał, z domu jej nie puszcza samej, do mnie nawet uparł się, na przy-
zwoitość nie bacząc, że razem z wizytą przybędą, w głowie mu się chyba do reszty
pomieszało. Tedy Zenia, śpiącego go zostawiszy, osiodłać sobie kazała, żeby za-
przęganiem zamieszania nie czynić i tego purchela nie zbudzić, i z jednym tylko
koniuszym na swojej Marietce przyjechała, niespokojna o mój stan. Aż mnie roz-
czuliła i ucieszyłam ją, że doskonale się czuję i już bym wstała, żeby nie owa Pie-
truska, co powiada, że od wczesnego wstania po porodzie figura się psuje. Bicie
zegara Zenię wypłoszyło, bo tylko małą przejażdżkę koło domu chciała symulo-
wać, a koniuszy zaufany, tedy jej nie zdradzi. . .
. . . Bożeż ty mój, a cóż słyszę! Rzecz straszna i nieszczęsna Zenia, taką okrop-
ność w domu zastać! Służba mi rzekła i Mateusz już wrócił, tedy mi resztę opowie-
dział, a już się chyba podniosę, bo Zeni pociechy potrzeba. Jutro wstanę i karetę
każę wymościć.
W pół drogi ją sługa spotkał, tedy widać, że wiedzieli, iż do mnie pojechała,
ale tam pan Fularski, świeć Panie nad jego duszą, miłością wielką się nie cieszył,
Zenia więcej, boć jej to dom i jej wierni. Od razu rzekł, zmieszany strasznie, że
nieszczęście zastanie, po doktora już posłali, a on tu po panią jedzie. Cóż się
stało, Zenia spytała, na co rzekł, że jaśnie pan wypadek miał okropny i pewno nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl