[ Pobierz całość w formacie PDF ]
grzmotnął w dziób trimaranu, roztrzaskując poprzeczkę bukszprytu. Zniknął pod wodą, zanim
zdążył jęknąć.
Kobieta pokazała się na pokładzie i na polecenie %7łeglarza weszła za nim na drabinę
balastową prawego kadłuba. Lewy kadłub zaczął się wynurzać z wody.
Gdy zeszli z drabiny, łódz opadła na wodę. Byli poza zasięgiem sieci!
Ciężko oddychając wrócili na centralny kadłub i %7łeglarz złożył drabinę.
- Wyciągnąłeś nas z pułapki! - zawołała zdumiona Helen.
Rozległ się ten sam rozkazujący głos co poprzednio:
- Odciąć się! Odciąć się!!!
Dymiarze maczetami odcinali wleczoną sieć. Najwyrazniej była przywiązana do nich
lub do ich pojazdów. W każdym razie jej ciężar utrudniał im jazdę, jak zauważył z ponurym
uśmiechem %7łeglarz.
Wskoczył z powrotem do kokpitu, kopnięciem odsłonił skrytkę. Ukryty w niej
mechanizm pomoże mu uzyskać błyskawiczną prędkość, której teraz potrzebował. Odsłonił
się pedał. Nacisnął go z całej siły. Wyrzutnia na dziobie wystrzeliła swój ładunek. To był jego
as w rękawie, ratunek w nagłych przypadkach. Nad głowę zaskoczonego dziecka wyskoczyła
kometa.
-Co...? - spytała zaskoczona, podążając za nią wzrokiem. %7łeglarz zauważył, że Helen
znów jest u jego boku.
-Spinaker - wyjaśnił.
Trójkątny przedni żagiel rozwinął się cały. Wyglądał na niebie jak gwiazda za dnia.
Dzięki niemu zyskali niezbędną przewagę. Dymiarze nagle znalezli się w tyle. Było po
bitwie.
Nagle bełt wbił się %7łeglarzowi w ramię. Buchnęła krew i odezwał się koszmarny ból.
Gwałtownie odwrócił głowę w kierunku, z którego pojawiło się zagrożenie. Berserker,
który poprzednio roztrzaskał dziób! Drań był pod łodzią. Przywarł do sieci tworzącej pokład,
jakby była klatką z drucianej siatki. W połowie tkwił w wodzie, w połowie wystawał nad
powierzchnię. A na wstrętnym łbie miał hełm z wmontowaną na stałe dwubełtową kuszą. To,
że urządzenie wyglądało głupio, w niczym nie umniejszało śmiertelnej grozby, którą niosło, i
na pewno nie odebrało ostrości grotowi małego bełtu, który rozdarł ramię %7łeglarza...
I pozostał jeszcze drugi, nie wystrzelony bełt.
%7łeglarz zdrową ręką wyrwał harpun z pochwy w kok - picie, uniósł wysoko i cisnął
prosto w Berserkera. Przebił drania na wylot, do kręgosłupa.
Berserker puścił sieć. Bryzg krwawej piany obwieścił zatonięcie napastnika.
- Trzymaj kurs - powiedział kobiecie %7łeglarz i zatoczył się, walcząc z cholernym
bełtem. Tracąc przytomność padł na rufie. Krew cienkim strumyczkiem ściekała do wody.
Trimaran mknÄ…Å‚ przed siebie.
Diakon stał na wzgórzu z ludzkich ciał i przez lunetę oglądał fatalny rezultat swojego
przemyślnego planu. Nie udało się pojmać trimaranu. Zastępca wodza, Skand, wdrapał się na
górę. Czaszki, ramiona i kolana zmarłych posłużyły mu za schody. Stanął obok pałającego
gniewem dowódcy.
- Mówię, żeby załadować cały sok pędny na jedną łódz i niech dopadnie tego
odmieńca - zaryzykował radę Skand.
Diakon opuścił lunetę i jednym okiem spojrzał na najbardziej zaufanego doradcę.
- Sranie w mewie jaja - powiedział. - Jeśli nie możemy go złapać w dziesięć łodzi,
chcesz posłać jedną?! Wolne żarty.
Potrząsając głową uniósł lunetę do oka. Uuuups - nie do tego oka co trzeba. Lepiej...
- Poza tym są inne sposoby - powiedział regulując ostrość.
Przyjrzał się dokładnie trimaranowi. Chociaż malał, był nadal widoczny. Dostrzegał
człowieka - rybę. Wyglądał na nieprzytomnego. Leżał na rufie. Co znaczyła ta krwawa plama
na ramieniu faceta? To była krew?
-Myślę, że go zraniliśmy - powiedział Diakon.
-Zraniliśmy?
Diakon pokiwał głową i rozjaśnił się w uśmieszku, człowieka, który właśnie został
wymanewrowany przez kobietę, dziecko i człowieka - rybę.
-Zostawił po sobie gorący ślad - powiedział.
-Co?
-Bardzo dawne określenie z Czasów Lądu. Niech prują.
-Panie?
-Wypuścić rekiny pościgowe.
I niebawem uniosły się drzwi w podwodnej klatce z drucianej siatki. Wysunęły się
rekiny. Kołowały w wodzie, coraz szybciej i szybciej, jakby zapach krwi doprowadzał je
równocześnie do szaleństwa i do ekstazy.
I runęły przed siebie.
ROZDZIAA DZIEWITNASTY
Helen zostawiła ster uwiązany i ustawiony ostro na wiatr. Wiele razy widziała, jak
%7łeglarz tak robił. Przeszła po pokładzie trimaranu, podczas gdy łódz bez wysiłku pokonywała
fale. Kobieta przeżywała gwałtowne emocje - łęk przed zasadzką Dymiarzy, ulgę graniczącą
z utratą sił po uniknięciu niebezpieczeństwa (przynajmniej na razie), ale najmocniejsza była
gotująca się w niej wściekłość. %7łeglarz je zdradził! Była przekonana, że planował sprzedać ją
i EnolÄ™ tam, na tym piekielnym stanowisku wymiany Niewolnych.
Jednak gniew nieco opadł, gdy zobaczyła, że %7łeglarz jest nieprzytomny. Osunął się na
bok. Krew z przebitego ramienia ciekła po burcie. Helen uniosła nieco rannego. Szybko się
ocknął, jakby wytrąciła go ze snu.
Ból wykrzywiał mu twarz. Zamrugał kilka razy, przysiadł na pośladkach i zaczął się
mocować z wystającym bełtem.
-Mogę pomóc? - spytała pochylając się nad nim.
-Wynoś się - warknął. To sprowokowało wybuch.
Wyprostowała się. Nie obchodziło ją, jakie męki drań cierpi...
- Okłamałeś nas - powiedziała. - Chciałeś nas tam sprzedać!
-Oboje kłamaliśmy - mruknął szarpiąc bełt.
-Co...?
Natychmiast przestał zajmować się raną i wbił wzrok w kobietę.
-Powiedziałaś, że znaki na plecach dziecka nic nie znaczą. Kłamałaś.
-Nie wiem... nie wiem... co znaczÄ…...
Zacisnął zęby i szarpnął za bełt. Ciężko oddychając, wycedził:
-Tym Dymiarzom chodziło o dziewczynkę. Po to tylko urządzili zasadzkę.
-Zwariowałeś...
-Widziałem to, co widziałem! - Kciukiem wskazał przebite ramię. - Dostałem tym od
Dymiarza, który stracił życie próbując ją złapać!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]