[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Robota nie była łatwa ani przyjemna. Twarz Matta pokrył kurz i rdza, kiedy mocował
się z kawałkiem drewna, próbując coraz ciaśniej zawinąć supeł krawata. Pasek Drażko pękł i
musieli go zastąpić paskiem Matta.
Zajmując się prętami więzniowie dyskutowali o następnym etapie ucieczki. To
przynajmniej zabijało czas. Luc miał przyjaciół w Ogrodach Carrollsburgu i był tam kilka
razy.
- Przecież poduszkowiec nie przewozi ludzi przez cały dzień - powiedział. - Ostatni
odpływa o ósmej. - Przeniósł wzrok z zachodzącego słońca na zegarek. - A to już niedługo.
Musimy za wszelką cenę dostać się do bramy i ostrzec strażników!
- Jeśli pobiegniemy w tamtą stronę, utkniemy dokładnie tam, gdzie chcą Rob i jego
kolesie - zaoponował Matt. - Wystarczy, że zmienią trochę plan i zostaniemy uwięzieni z
innymi w tych budynkach.
- Powinniśmy spróbować się przedostać na drugą stronę - powiedziała Caitlin. -
Zwrócić na siebie uwagę ludzi jadących autostradą.
- Ja i Luc już próbowaliśmy - odparł Drażko. - Krzyczeliśmy. Ja nawet machałem
koszulą. Nikt nie zwraca uwagi. Przejeżdżają zbyt szybko.
- Nasza jedyna nadzieja to stocznia Marynarki - upierał się Matt. - Tam jest baza
marines. Jeśli ktokolwiek jest w stanie pokrzyżować szalone plany Roba, to tylko ci ludzie.
Kręcił drewnianą nogą, aż wreszcie pręty zaskrzypiały po raz ostatni i zetknęły się ze
sobÄ….
Udało im się! Szpara, jaka powstała między prętami, była na tyle duża, że człowiek,
nawet tak duży jak Drażko, na pewno się przez nią przeciśnie. Matt wydostał się na zewnątrz
i obrócił tak, że zwisał na rękach. Wyciągnął stopy, szukając palcami oparcia. Jest! Przeniósł
ciężar na nogę, która znalazła oparcie. Dachówki wytrzymały. Starając się utrzymać
równowagę, zsunął się w dół, aż usiadł okrakiem na szczycie dachu. Spojrzał w górę na trzy
wystraszone twarze wyglądające zza prętów. - Na razie w porządku - zakomunikował. -
Podajcie mi nogę od krzesła.
Luc wychylił się i wystawił jedną z nóg krzesła, które roztrzaskał Matt. Miała kształt
litery L, ponieważ został przy niej kawałek łączący ją z drugą nogą. Matt zdawał sobie
sprawę, że następny etap nie będzie łatwy. Spadzisty dach ciągnął się w dół na jakieś dwa
piętra. Jeśli uda mu się doczołgać się do rynien, powinien być w stanie zeskoczyć stamtąd na
ziemię. Jeśli straci równowagę i ześlizgnie się na dół, prawdopodobnie spadnie i skręci sobie
kark.
Kiedy zginał pręty, zauważył, że między dachówkami są przerwy. Dlatego wziął ze
sobą ten prowizoryczny drewniany hak. Kiedy zacznie zsuwać się, wbije hak pomiędzy
dachówki i zatrzyma się. Nad jego głową Luc już przeciskał się na zewnątrz. Za nim wyjdzie
Cat, a potem Drażko. Matt położył się płasko na nagrzanych dachówkach, rozkładając ciężar
ciała tak równomiernie jak się tylko dało.
- Raz kozie śmierć - wyszeptał, puszczając kalenicę, Nachylenie było zbyt strome! Zaczął
się coraz szybciej zsuwać po dachówkach.
19
Matt kilka razy przeżył wspinaczkę górską w wirtualnej rzeczywistości. Nauczył się
techniki zwanej glissade, polegającej na tym, że alpiniści, którzy zaczynają się obsuwać z
lodowca, wykorzystują swoje czekany do powstrzymania upadku. Matt pomyślał, że może
posłużyć się tą samą techniką, gdyby coś poszło nie tak na kościelnym dachu. Jednak teraz
miał okazję przekonać się, że istnieje różnica pomiędzy lodem a dachówkami, zwłaszcza jeśli
się dysponuje tylko kawałkiem drewna, żeby spowolnić obsuwanie się. Z nogi od krzesła
odłupywały się drzazgi, kiedy próbował wbić ją w dach, żeby wreszcie zakończyć poślizg.
Gdy w końcu udało mu się wbić kołek w szparę, ten mało nie pękł mu w rękach. Trzymał się
go kurczowo, zatrzymując się w miejscu, aż dachówka odpadła i znów poleciał w dół.
Spadał już nieco wolniej, ale krawędz dachu zbliżała się bardzo szybko. Matt ze
wszystkich sił starał się nie tracić głowy. Przy odrobinie szczęścia ma szansę złapać się
rynny, kiedy dotrze do krawędzi. Ale kiedy tam dotarł, rynny nie było! Ktoś musiał ją
wyrwać i sprzedać miedzianą blachę. Mattowi została jedna szansa. Ta część dachu zdawała
się uginać pod jego ciężarem. Z całej siły uderzył nogą od krzesła. Pokrycie dachu poddało
się trochę, aż w końcu drewno przebiło na wylot dach. Zatrzymał się w samą porę - nogi
zwisały mu już z krawędzi.
- Wygląda to na niezłą jazdę! - krzyknęła Cat Corrigan ze swojego miejsca na
szczycie dachu.
Matt gorączkowo pokazywał jej na migi, żeby zamilkła. Ze swojego niebezpiecznego
przystanku na dachu spostrzegł, że Sępy rozstawiły wokół kościoła straże. Po jego stronie
terenu pilnował młody Azjata. Jak on się nazywał? Ng.
Zdecydowanie nie wyglądali jak żołnierze na warcie. Ng przechadzał się niedbałym
krokiem wzdłuż ulicy, z pistoletem Willy ego zatkniętym za pasek od spodni. Ale chłopak
mógł w każdej chwili użyć pistoletu, gdyby usłyszał, jak więzniowie się nawołują. Na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl