[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdyby w tym momencie się odwrócił, zobaczyłby, kto stoi na górnym
stopniu drabiny przystawionej do okna gabinetu. Z zamyślenia wyrwał go
dopiero intensywny szum, który zdawał się zbliżać. Do pokoju wpadła
ciemna rozedrgana chmura i zaraz otoczyła mu twarz. Minęła długa chwila,
nim Ole zorientował się, co się dzieje, a wtedy było już za pózno.
Cały gabinet wypełniły rozzłoszczone pszczoły, które już znalazły drogę
pod jego koszulę. Czuł, jak pełzają po rękach, jak powietrze się porusza,
kiedy tysiące owadów brzęczało wokół jego twarzy. W panice zaczął
RS
119
wymachiwać rękami, przewrócił krzesło, usiłując dotrzeć do drzwi. Pszczół
było tyle, że nie widział, gdzie stąpa. Mocno zacisnął oczy, gdy poczuł
pierwsze ukąszenia w głowę, i natychmiast uniósł rękę, by się bronić, ale
odpowiedzią były jedynie kolejne żądła. Całe ciało ogarnął pulsujący ból.
Pod spodniami, pod koszulą, w uszach, wszędzie coś po nim chodziło.
Sparaliżował go strach. Raz w życiu miał do czynienia z gniazdem os, ale
tego nie dawało się porównać. Odgłos rozwścieczonego roju zmienił się w
jego uszach w grzmoty. Czuł wzbierające mdłości. Na miłość boską, musi
się stąd wydostać, nim zagryzą go na śmierć! Oddychał płytko w obawie, że
połknie pszczołę. Po omacku wzdłuż ściany ruszył do drzwi. Błądził po nich
rękami, lecz nie był w stanie odnalezć klamki. Ogarniała go coraz większa
słabość, a wkrótce przestał już czuć ból ukąszeń. Pozostało jedynie
przerażające odrętwienie, gdy osunął się na podłogę, zakrywając głowę
rękami. Bzyczenie przycichło, gdzieś z daleka usłyszał wołanie o pomoc.
Nie zdając sobie sprawy, że to jego własny głos, stracił przytomność.
Pałac Sorholm jeszcze się nie obudził, by powitać nowy dzień, i dokoła
było cicho. Za cicho.
RS
120
Rozdział 15
Tina nie mogła spać. Wydawało jej się, że z zewnątrz dobiegają jakieś
nieznane dzwięki, a z myśli nie schodziła jej młoda para, która zjadła razem
kolację. Widziała, jak zauroczony panną Sophie jest młody Ole, i nie miała
najmniejszych wątpliwości, że dziewczyna robi, co może, by wzbudzić jego
zainteresowanie. Tina nie wierzyła jednak w szczerość uczuć Sophie. Sama
podsłuchała wszak rozmowę, w której pani Alice prosiła córkę, by była mila
dla Olego.
Tina odrzuciła kołdrę na bok i na palcach podeszła do okna. Ponieważ
najdłużej służyła we dworze, miała osobny pokój. Pomieszczenie za ścianą
musiały dzielić dwie dziewczyny kuchenne. %7łeby ich nie zbudzić, starała się
zachowywać cicho. Delikatnie przystawiła sobie krzesło pod okno. Na
zewnątrz wciąż było ciemno i zimno i zanim usiadła, na ramiona zarzuciła
wełnianą chustkę.
Ziewnęła. Pusto i cicho zrobi się tutaj, kiedy Ole wyjedzie na zimę do
Norwegii i pałac pozostanie bez właścicieli. Nie będzie przyjęć, żadnego
życia w pokojach. Gdy pan Mads zarządzał Sorholm, często ucztowano
długo w nocy. Ale Tina musiała przyznać, że lubiła przygotowania do
wielkich uroczystości. W ciągu jednego roku tyle się jednak tu zmieniło. Po
przyjezdzie pani Hannah zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Mads i Alice stali
się nerwowi i poirytowani. Pilnowali pani Hannah jak służących i z
niepokojem obserwowali, jak prawowita dziedziczka zdobywa coraz
większą sympatię. Tina podejrzewała, że pan Mads był oczarowany
kuzynką, ale musiał to ukrywać przed surową żoną i zachowywać wielką
ostrożność. Przypuszczała, że Mads ukrywał przed Hannah pogarszającą się
sytuację dworu, swoją niegospodarność. Służba powtarzała, że ciężkie czasy
najpierw dają się zauważyć w kuchni, a prawdę mówiąc, w ostatnim czasie
za życia Madsa przyrządzane posiłki wyraznie się zmieniły na niekorzyść.
A jednak powinni się cieszyć, że w Sorholm nie było najgorzej. Wszyscy
wiedzieli, że nastały ciężkie czasy dla takich majątków.
Tina wypatrywała dnia, który powoli przedzierał się nad horyzont, i
zadała sobie pytanie, kim był towarzysz pani Alice, z którym wczoraj tak
spacerowała po korytarzach. Natknęła się na nią w głównym skrzydle,
mężczyzna z zapałem notował coś na kartce. Przepędzili ją, oświadczając,
że ma ich zostawić samych. Tina jeszcze długo po tym była z siebie
niezadowolona. Powinna powiedzieć, że polecenia przyjmuje tylko od
dziedziczki i jej syna, ale od starych nawyków trudno się odzwyczaić.
Przecież przez wiele lat służyła u pani Alice.
RS
121
Trochę sztywna i zmarznięta podniosła się z krzesła i pochyliła do okna.
Słońce już wyglądało, równie dobrze mogła więc wstać i posprzątać po
młodych w bibliotece.
Szła długimi korytarzami z pustą tacą w rękach. Schody na piętro
pokonała biegiem, żeby trochę się rozgrzać. Poranek był zimny, a wśród
grubych murów panował chłód. W bibliotece szybko zebrała nożyki do
owoców, porcelanę i szkło. Na koniec przestawiła krzesło i kanapę,
wysunięte daleko na podłogę. Nie zastanawiała się, dlaczego meble nie stoją
na miejscu, po prostu wykonywała swoją pracę.
Wkrótce znów stała na korytarzu gotowa wrócić tą samą drogą, którą
przyszła. Nagle się zatrzymała. Zdziwił ją jakiś dzwięk. Rozejrzała się
dokoła, ale nic nie było widać ani w korytarzu prowadzącym do gabinetu,
ani w drugą stronę. Wysokie okna wychodzące na dziedziniec też nie dały
jej żadnej odpowiedzi, bo na zewnątrz nie dostrzegła najmniejszego ruchu.
Pewnie tylko jej się wydawało. Skierowała się ku części kuchennej, ale
przed schodami znów przystanęła. W powietrzu wychwyciła dziwny szum.
Odstawiła tacę na podłogę i zawróciła. Postanowiła przejść korytarzem do
końca, żeby sprawdzić, czy drzwi na tylne schody są zamknięte. Może to
tylko wiatr tak sobie z nią żartował o świcie?
Koło biblioteki szum stał się bardziej intensywny. Tina zwolniła i zaczęła
nasłuchiwać. Dzwięk się wzmógł, kiedy minęła dwa nieduże pokoiki
między biblioteką a gabinetem, jednak wciąż nie potrafiła stwierdzić, co to
za odgłos ani skąd dochodzi. Gdy zbliżyła się do drzwi gabinetu, miała
wrażenie, że powietrze wokół niej zaczyna drżeć. Poczuła niepokój, lecz
teraz już wiedziała, skąd dochodzi ten tajemniczy dzwięk. Coś działo się w
gabinecie. Tina na próbę nacisnęła klamkę i zdumiało ją, że drzwi są
otwarte. Ole zawsze zamykał je na klucz, zwłaszcza na noc. Z wahaniem
uchyliła drzwi, zapomniała zapukać, po prostu z lękiem zajrzała do środka.
Początkowo nic nie dostrzegła, bo pokój wypełniała jakaś ciemna
ruchoma chmura. Otworzyła drzwi nieco szerzej i wtedy ujrzała ciało leżące
[ Pobierz całość w formacie PDF ]