[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym wszystkim powinienem się był obawiać takich rzeczy, jak pogromy? Głup-
stwo! Toż oni sami, goje znaczy się, nieraz mi mówili, żebym się wcale a wcale
nie obawiał, ani do tego nie dopuszczą!. . . I tak też było. A teraz usłyszycie coś
ciekawego.
Słowem, wracam kiedyś z Bojarki do domu, byłem jeszcze wtedy w okresie
swej  możności , to jest, jak wy to powiadacie, obrośnięty w piórka, handlowałem
jeszcze wtedy nabiałem, serem, masłem i inną zielenizną; wyprzęgnąłem szkapi-
nę, podrzuciłem jej nieco siana i owsa, nie zdążyłem się nawet umyć i posilić, gdy
ujrzałem, że całe moje podwórko zapełniło się chłopami. Cała hromada, wszy-
scy najprzedniejsi gospodarze, od starosty Iwana Poperyły do najostatniejszego
pastucha Trochima, a wszyscy jakoÅ› dziwnie wyglÄ…dajÄ…, jakoÅ› niezwykle uroczy-
ście!. . . Na początku serce zatrzepotało we mnie nawet: co to za święto ni stąd, ni
z owąd? Czy nie przyszli przypadkiem zabrać się do nauczenia mnie znanego roz-
działu Tory Balakl. . . Ale wtem połapałem się i pomyślałem sobie w duchu:  Fe,
Tewje! Czy ci nie wstyd przed samym sobÄ…? Przez wszystkie lata mieszka %7Å‚yd
wśród  nie przymierzając  gojów w spokoju i bezpieczeństwie, nikt go nawet
123
palcem nie tknął, żebyście powiedzieli, żeby mi kiedyś włos z głowy spadł. . . 
Toteż wyszedłem na ich spotkanie witając ich gościnnie:
 Błogosławieni niechaj będą przybysze  rzekłem.  Co was do mnie
sprowadza, moi mili gospodarze? Co powiecie dobrego? Co nowego opowiecie?
Na to starosta Iwan Poperyło występuje naprzód i powiada bez żadnego wstę-
pu:
 Przyszliśmy  mówi  do ciebie, Tewel, bo chcemy cię bić.
I co wy powiecie na takie gadanie? U nas nazywa siÄ™ to Å‚oszn sagi noher, czyli
 język ślepców . . . Jak zrobiło mi się wtedy na duszy po tych słowach, możecie
sobie chyba wyobrazić. Ale zdradzać się przed nimi z czymś  fe! Na odwrót!
Tewje nie jest chłopaczkiem. . . Odzywam się więc doń z ożywieniem:
 Mazł tow wam  powiadam  a czemu tak pózno przypomnieliście so-
bie o tym, moi mili? W innych miejscowościach  mówię  już dawno o tym
zapomniano!
A na to starosta, Iwan Poperyło znaczy się, odezwał się całkiem poważnie:
 Myśmy  powiada  Tewel, zastanawiali się, rozumiesz mnie, nad tym,
czy należy ciebie bić, czy nie? Wszędzie, w każdej miejscowości biją was, więc
dlaczego  powiada  mielibyśmy ciebie zostawić niebitego?. . . No i hroma-
da postanowiła  mówi  bić ciebie. . . Tylko co? Jeszcze sami nie wiemy, co
z tobą, Tewel, zrobić! Czy tylko szyby ci wybić  prawi  rozpruć pierzyny i po-
duszki, wypuszczając z nich pierze, czy podpalić ci  mówi  chatę i stajnię,
i cały twój dobytek.
Słowem, po tym wszystkim zrobiło mi się bardzo nieswojo. Przyglądam się
moim gościom, jak to oni stoją wsparci o swe długie kije i szepczą po cichu.
Wygląda na to, że wcale nie żartują. . . Skoro tak, myślę sobie, to będzie prze-
cież tak, jak mówimy w Tehilim:  Wody sięgnęły po samą duszę  czyli to ty
przecież, Tewje, okrutnie, brzydko wpadłeś! Ponieważ, jeśli tylko co  oby nie
w złą godzinę wyrzec te słowa  to czy można się czegoś dobrego spodziewać po
nich?  E, Tewje,  myślę sobie  z aniołem śmierci nie należy igrać  trzeba
im coś odpowiedzieć! I po co wam tu długo przewlekać tę całą historię, drogi
przyjacielu. Widać przeznaczone było, ażeby stał się cud, dlatego też Najwyższy
natchnął mnie taką myślą i sprawił, iż nie upadłem na duchu. Nabrałem odwagi
i odezwałem się do nich, do gojów znaczy się, właśnie po dobremu:
 Posłuchajcie, czcigodni  zacząłem.  Otóż moi drodzy gospodarze, sko-
ro  ciągnę dalej  hromada tak postanowiła, to przecież nic się tu nie da zro-
bić  prawię.  Wy pewno lepiej wiecie  powiadam  że Tewje zasłużył
sobie na to, żebyście zniszczyli  mówię  cały jego dobytek, całą chudobę. . .
Ale że co?  pytam.  Czy wy wiecie, iż istnieje coś ważniejszego od waszej
hromady? Czy wy wiecie  pytam dalej  że jest Pan Bóg w niebie? Nie mó-
wię tutaj  powiadam  o moim Bogu ani o waszym Bogu, lecz mam na myśli
w tej chwili Jedynego, Wszechmocnego Boga  mówię  Pana Wszechświata,
124
który siedzi  prawię  tam w wysokościach i przygląda się wszystkim podło-
ściom  powiadam  które dzieją się tutaj na dole. . . Bardzo nawet możliwe 
powiadam  że to On, we własnej osobie, tak zarządził i pragnie, ażebym nie-
winnie skrzywdzony został przez was, przez moich najlepszych przyjaciół. Lecz
może też być  prawię  akurat na odwrót, to jest, że On w żaden sposób nie
życzy sobie, by Tewji zło wyrządzono. . . Któż  pytam  wiedzieć może, ja-
ka jest wola boska? No, proszę  mówię  może znajdzie się wśród was choć
jeden, który podejmie się  powiadam  dociec tu prawdy?. . .
Słowem, pojęli widać, że Tewje nie tak łatwo przegadać, przeto odezwał się
do mnie starosta Iwan Poperyło tymi oto słowy:
 Historia tego  zaczyna  jest taka: właściwie to my do ciebie, Tewel, nic
nie mamy. Ty jesteś  powiada  wprawdzie %7łydem, ale niezłym człowiekiem.
Lecz jedno z drugim  mówi  nie ma nic wspólnego. Bić ciebie, wszystko
jedno, trzeba; hromada tak postanowiła i koniec! Przynajmniej wybijemy ci szyby.
Musimy  prawi  to zrobić, bo gdyby ktoś tędy przejeżdżał  powiada 
a ujrzał, żeśmy ciebie nie bili, mógłby nas jeszcze osztrafować. . . Tak, że coś
musimy zrobić, ażeby nam kary nie wymierzono. . .
Tymi oto słowami i w ten oto sposób, jak wam opowiadam, oby mi tak Pan
Bóg dopomógł we wszystkim, co uczynić zamierzam! A teraz pytam was, panie
Szołem Alejchem, przecież jesteście %7łydem, co to kotoryj objeżdżacie świat cały,
to czy Tewje nie ma racji, gdy powiada, iż mamy potężnego Boga?. . .
A więc skończyłem wam historię o sedrze Balak. Wobec tego powróćmy do
sedre łech łecho. Tego rozdziału uczono mnie niedawno i nie na żarty. Tu już
nie pomogły, rozumiecie, żadne kazania i żadne przestrogi. A rzecz, która się
wydarzyła, tak się oto miała. Trzeba wam to opowiedzieć dokładnie, z wszystkimi
szczegółami,  jak polubiłem  czyli jak wy to lubicie.
Działo się to  za dni Bejlisa  czyli że było to akurat wtedy, gdy Mendel
Bejlis, nasz kozioł ofiarny, przechodził męki piekielne i oczyszczał swą duszę
z cudzych grzechów, kiedy to na całym świecie kotłowało się. . . Otóż wtedy wła-
śnie siedziałem sobie tak na przyzbie przy mojej chacie, pogrążony w dumach.
Letnia pora, słonko praży, a w głowie wciąż tylko jedna myśl: Jakże to tak i jak
to być może, i jakże to się tak dzieje! W dzisiejszych czasach! Taki mądry świat!
Tacy wielcy ludzie! A gdzie jest Bóg? Ten stary, żydowski Pan Bóg? Czemu i On
milczy? Jakżeż On mógł do tego dopuścić? Czemu i dlaczego, i jeszcze raz dla-
czego? A gdy człowiek myśli o Bogu, musi też wgłębić się w sprawę niebios
i zacząć dociekać, co to jest świat, mam na myśli ten świat? A co to jest tamten
świat? I dlaczego nie miałby przyjść Mesjasz?  Ach  myślę sobie  postąpiłby
istotnie jak mędrzec ów Mesjasz  myślę  gdyby tak zjawił się u nas teraz, na
swym białym rumaku! A to by była dopiero wspaniała rzecz! Nie wiem, jak tam
bogacze, Brodzcy na przykład w Jehupcu czy Rotszyldowie w Paryżu? Bardzo
być może, że zależy im na Nim jak na zeszłorocznym śniegu; ale my, biedni %7ły-
125
dzi z Kasrylewki i Mazepewki, ze ZÅ‚odijewki i nawet z Jehupca, a nawet z Odessy,
wyglądamy Go, wypatrujemy każdej chwili! Po prostu oczy wyłażą na wierzch od
wypatrywania! Toż nasza cała nadzieja teraz jest tylko w tym, że Pan Bóg uczyni
wreszcie cud i ześle nam Mesjasza. . .  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl