[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prosić królowej o zwolnienie od czytania; zbyt kocha ją i uwielbia, aby miała jej
zrobić tą przykrość. Przy tym  rzecz trudna do wytłumaczenia i która chyba tylko
interwencją złego ducha dałaby się objaśnić  ilekroć upłyną dwa lub trzy dni, a
królowa nie wezwie swojej Jagusi do czytania, pannie Skrzetuskiej godziny wydają
się dziwnie długie i doznaje uczucia jakby jakiejś nieokreślonej tęsknoty i żalu.
Aby uspokoić swoje strapione sumienie, obmyśliła sobie panna Jadwiga taki sposób:
oto stara się czytać samym tylko głosem, zaś w myśli nieustannie odmawia w kółko
Zdrowaś Maria , Dziesięcioro przykazań i Wierzę.
Niekiedy  nie zawsze niestety  dzięki temu sposobowi udaje się jej zupełnie nie
rozumieć i prawie nie słyszeć słów czytanych. Za to wieczorem, kiedy już odmówi pacierz
i spocznie pierwszym półsnem zmorzona, wówczas biedna panna Jagusia w swoim panieńskim
łóżeczku zupełnie jest bezbronna wobec oblegających ją dziwnych rozmarzeń, nie wiadomo
skąd spływających drobniutkich, a delikatnych pieszczot, słodkich i drażniących szeptów,
brzmiących jej bezustannie w uszach, a będących echem czytanych mechanicznie ustami
wyrazów.
Królowa Marysieńka zbyt jest sprytną i wrażliwą, aby miała nie widzieć tych opresji
biednej Mademoiselle Jagusi  lecz, rzecz dziwna, to właśnie sprawia jej jakąś oryginalną,
a bardzo mocną przyjemność. Dzięki pośrednictwu panny Jadwigi odnajduje Marysieńka
w swoim ukochanym, lecz nazbyt już czÄ™sto odczytywanym Brantômie zródÅ‚o nie znanych
przedtem wzruszeń. Zdaje się, że te grube i dosadne słowa starego pisarza, którymi
jednak naiwna zmysłowość umie się wypowiadać aż do najsubtelniejszych jej odcieni,
nabierają jakiegoś nowego i szczególnego wdzięku, kiedy przechodzą przez niewinne
usta tej polskiej dziewczyny; te opowiadania rubaszne a wytworne, cyniczne a tkliwe,
odsłaniają królowej Marysieńce jakieś nowe i drażniące uroki, kiedy ich słucha recytowanych
miarowym głosikiem i bardzo niedoskonałym akcentem francuskim panny Jagusi. Królowa
lubi śledzić ten rumieniec, wykwitający raz po raz na licach panienki ( w twoje ręce,
Henryczku! ) , lubi przyglądać się spod zmrużonych powiek, jak tak zwana pierś dziewicza
faluje przyspieszonym od tłumionej emocji oddechem. Zresztą, królowa Marysieńka nie
analizuje głębiej swoich uczuć; gdyby była bardziej literacko wykształconą, wiedziałaby,
że to, czego w tej chwili doznaje, jest znaną perwersją, właściwą zboczeniu umysłowemu
zwanemu dekadentyzmem lub schyłkowością. Ze względu na zbliżający się koniec wieku
siedemnastego daÅ‚by siÄ™ może ten objaw podciÄ…gnąć także pod kategoriÄ™ fin- de- siécle
' izmu.
Dzisiaj królowa Marysieńka rozpoczyna lekturę z podwójnym zainteresowaniem. Marzeniem
jej jest od dawna, aby za jej panowania nieÅ›miertelna książka Brantôma przetÅ‚umaczonÄ…
została na język polski; pragnęłaby zostawić tę pamiątkę po sobie temu, bądz co bądz,
oryginalnemu narodowi, z którego dziejami przypadek, ucieleśniony w okazałe kształty
Jasia, połączył j ej l osy. Zdaj e s i ę kr ól owej Marysieńce, że łatwiej będzie
słabej kobiecie rządzić tym dzikim krajem, jeżeli choć cząstka galijskiej kultury
erotycznej przeniknie do wnętrza twardych i okrągłych sarmackich czerepów. Królowa
wyrażała
231 niejednokrotnie głośno to życzenie i oto dziś właśnie imć pan Górka, dworzanin
jej królewskiej mości,
jak fama głosi, ojczystą mową tak wiązaną, jak i nie wiązaną z niepospolitym kunsztem
władający, złożył w dani u jej stóp królewskich rękopis, zawierający tłumaczenie
kilku rozdziałów ulubionej książki.
 Na czym stanęłyśmy ostatnim razem, , ma petite %7łagussia ? Panna Skrzetuska zarumieniła
się jak wiśnia i odparła drobnym, niewinnym głosikiem:  Najjaśniejsza pani, zaczęłyśmy
czytać dyskurs piąty, zaintytulowany: Sur aucunes dames vieilles, qui aiment autant
a faire l' amour que les jeunes.
Królowa zamyśliła się chwilę, wsłuchana w melodię tych naiwnych wyrazów, brzmiącą
jakby odcieniem delikatnej melancholii, westchnęła cichutko i rzekła:
 Dobrze. . Przeczytaj mi teraz, Jagusiu, jak ten rozdział przetłumaczył na wasz
język imć pan Górka. Panna Skrzetuska wzięła do rąk rękopis, z pąsowej zrobiła się
karmazynowa, ale mężnie zaczęła czytać: Rozmyślanie piąte: O poniektórych matroniech
obstarnich, które porubstwem plugawią się rade po równi z młódkami.
Marysieńka z krzykiem przyłożyła rączki do uszu:  Dosyć, przez miłość Boga! Quelle
horreur! Quelle langue exécrable! Mais c' est une brute que ce Gorka! Assez! %7Å‚agussia
, dosyć.
Królowa rzuciła się, zniechęcona, na turecką sofę. Czuła, że w tej chwili coś się
w niej przełamuje. Prysło ostatnie złudzenie, aby kiedyś mogła zżyć się i zbliżyć
z tym dzikim plemieniem, którego rządy Opatrzność złożyła w jej ręce. Na zawsze miała
pozostać dla tych ludzi obca i niezrozumiana, tak jak oni dla niej również obcy i
nienawistni. Korona wydała jej się dziwnie ciężką! . . . Było jednak widocznie przeznaczone,
aby nieszczęsna pani tego dnia wypiła do dna swój kielich goryczy, gdyż w tejże chwili
wbiegła do pokoju zdyszana Anusia i papląc niemiłosiernie poczęła opowiadać swoje
peregrynacje:
 Najjaśniejsza pani, ledwo tchu złapać mogę, obleciałam pół Krakowa i wszystko na
próżno. Najpierw pobiegłam do jaśnie oświeconej księżnej Gryzeldy Wiśniowieckiej,
matki nieboszczyka króla. Alem się też wybrała! Wyłożyłam jej, o co chodzi, a ta
jak nie wypadnie na mnie z pyskiem, to niczym ksiądz Skarga.  Wszystko Bóg odjął
temu nieszczęsnemu narodowi ( powiada) , wszystkimi klęskami go doświadczył ( powiada)
, ale ( powiada) jedno mu jeszcze zostawił, to jest wstyd ( powiada) i obyczajność.
Póki te żywią ( powiada) , jest jeszcze nadzieja lepszej przyszłości. Dopiero kiedy
z cudzoziemskich krajów ( prawi) pod pozorem ochędóstwa wkradną się do Polski te
wszeteczne i bezbożne praktyki, to będzie znakiem, iż Pan w swoim gniewie postanowił
zgubić do szczętu ten obłąkany naród. Nie wierzę ( powiada) , iżby tak zbezczeszczone
wnętrzności niewieście mogły urodzić dobrego Polaka, prawego syna ojczyzny.  W końcu
kazała oznajmić najjaśniejszej pani, iż przez cześć dla majestatu będzie się starała
puścić w niepamięć tę niebaczną prośbę, ale błaga ją na wszystko, aby się opatrzyła
i nie zapomniała, co jest winna sobie i swojemu narodowi. Księżna się popłakała,
tak ją ruszyła własna elokwencja, a ja pobiegłam do jaśnie wielmożnej hetmanowej
polnej, Barbary Wołodyjowskiej, mieszkającej tuż wpodle. Luba kobiecinka, choć do
rany przyłożyć. Niebożątko nie mogło ani w ząb wyrozumieć, o co chodzi; jako żywo
o czymś podobnym jeszcze nie słyszało. Dopieroż to zaczęło oczka szeroko otwierać,
a rączętami plaskać, a wstydać się, a chichotać, a zasłaniać, a wypytywać. Trzy razy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl