[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zamaszystym gestem odprawiła całą czwórkę.
- A teraz zmykajcie - powiedziała. - Na dole, w jednym z portowych basenów,
znajdziecie ścigacz, który przeprogramowałam. Zapewniani was, że jest absolutnie
bezpieczny. Wpisałam parametry zamkniętej trasy, dzięki czemu będziecie mogły wypłynąć
w morze i powrócić do fortecy, jeszcze zanim się ściemni. Dopilnowałam nawet tego, aby
zaopatrzyć was w koszyki z żywnością, tak więc nie musicie wracać do fortecy, żeby zjeść
posiłek. - Głęboko odetchnęła, po czym znów rozciągnęła rysy twarzy w nieszczerym
uśmiechu. - Jestem pewna, że będziecie świetnie się bawiły.
Jacen przyglądał się pani ambasador, próbując ustalić, czy kobieta nie knuje czegoś
złego. Dobrze wiedział, ile czasu zajmują obowiązki wagi państwowej. Przecież jego matka
pełniła funkcję przywódczyni Nowej Republiki. Pamiętał także, jak bardzo niespokojni stali
siÄ™ ostatnio wszyscy czworo.
- Blasterowe błyskawice! Wyruszajmy na tę wyprawę i bawmy się jak najlepiej -
powiedział. - Cieszę się na samą myśl o tym, że nie musimy się przejmować troskliwymi
spojrzeniami rodziców, opiekunów czy ambasadorów. Obiecuję wam, że przynajmniej nie
będziemy się nudzili.
Tenel Ka z powagą kiwnęła głową.
- To jest fakt - przyznała, a potem obdarzyła Jacena najcenniejszym darem, jaki
chłopiec kiedykolwiek od niej otrzymał.
Uśmiechnęła się do niego.
Zcigacz mknął po oceanie, pokonując doliny i grzbiety fal niczym pojazd kołowy
jadący bardzo szybko po wyboistej drodze. Mimo iż autopilot nakazywał stateczkowi płynąć
z góry określonym kursem, Jaina i Lowie na zmianę kręcili kołem sterowym, jedynie w tym
celu, by przekonać się, czy będą mogli zboczyć z zaprogramowanej trasy. W pewnej chwili z
gardła Wookiego wyrwało się radosne beczenie.
- Pan Lowbacca pragnie zauważyć, że ten statek wykazuje pewne podobieństwo do
jego gwiezdnego skoczka typu T-23 - pospieszył z tłumaczeniem Em Teedee.
Jaina spojrzała na porośniętego długą rudobrązową sierścią kolegę.
- Przypomina bardziej komputer nawigacyjny niż aparaturę sterowniczą  Sokoła
Tysiąclecia - stwierdziła. - Nie miałabym żadnych kłopotów z pilotowaniem tego statku,
Lowie.
Lowbacca zaryczał, przyznając jej rację.
Pędzący po spienionych falach ścigacz coraz bardziej oddalał się od fortecy,
wzniesionej na maleńkiej wyspie i przypominającej cytadelę, omywaną niebieskozielonymi
wodami hapańskiego oceanu.
Jacen i Tenel Ka siedzieli na rufie, poddając się usypiającym odbitym błyskom
słonecznego blasku i hipnotyzującemu kołysaniu morskich fal.
- Hej, Tenel Ka - odezwał się w pewnej chwili chłopiec. -Mam dla ciebie wspaniały
dowcip. Posłuchaj. Po której stronie Ewok jest porośnięty najdłuższą sierścią?
Dziewczyna obdarzyła go pełnym powagi spojrzeniem.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam - odrzekła.
- Po zewnętrznej! Rozumiesz?
- Jacenie, dlaczego tak często opowiadasz mi dowcipy? - zapytała dziewczyna. - Nie
sądzę, żebym kiedykolwiek się z nich śmiała.
Chłopiec wzruszył ramionami.
- Hej, tylko staram się ciebie rozweselić.
Tenel Ka rzuciła mu dziwne spojrzenie.
- Uważasz, że potrzebuję, aby ktoś mnie rozweselał?
Kiedy Jacen jej odpowiadał, przyłapał się na tym, że nie może oderwać spojrzenia od
gojącej się różowej skóry kikuta lewej ręki.
- No cóż, wydawałaś się taka cicha i zamyślona...
Tenel Ka uniosła brwi.
- Czyż nie jestem zawsze cicha i zamyślona?
Chłopiec z przymusem się uśmiechnął.
- Tak, myślę, że jesteś - przyznał.
- Rozmawialiśmy na ten temat, Jacenie - ciągnęła tymczasem dziewczyna. - Proszę
cię, nie sądz, że muszę być pocieszana; że jestem bezradną kaleką czy jakimś cudem
przemieniłam się w skomlącą słabeuszkę. Nadal jestem tą samą uczennicą kształcącą siew
akademii mistrza Skywalkera. Przypuszczam, że jednak uda mi się zostać rycerzem Jedi...
kiedy tylko rozwiążę problem, w jaki sposób.
Jacen nieśmiało położył dłoń na jej ramieniu, a potem przesunął palcami po skórze, aż
zamknął jej dłoń w silnym uścisku.
- Daj mi znać, jeżeli będę mógł ci w czymkolwiek pomóc - odparł.
Dziewczyna odwzajemniła uścisk.
- ObiecujÄ™.
Zcigacz ominął łukiem grupę spiczastych skał wystających z wody. Tenel Ka
ochrzciła je mianem Zębów Smoka. Rzeczywiście, przypominały zęby piły i kuliły się blisko
siebie, a pieniące się fale uderzały w nie z hukiem, raz po raz wzbijając gejzery wodnej piany.
Silniki ryknęły głośniej, kiedy ścigacz zmieniał kurs, by ominąć Zęby Smoka, a
pózniej przyspieszał, by skierować się na otwarte morze. Jaina i Lowie raz po raz spoglądali
na parametry kursu, jakim autopilot prowadził mały statek. Prowadzili obliczenia, starając się
odgadnąć, jak daleko wypłyną w morze, zanim ścigacz zawróci.
- Czas na obiad - odezwał się w pewnej chwili Jacen. Sięgnął do koszyków z
jedzeniem i zaczął rozdawać starannie opakowane porcje.
Kiedy Lowie ryknął na znak, że zgadza się ze zdaniem chłopca, Em Teedee
powiedział:
- Oczywiście, panie Lowbacco... Czy przypadkiem nie jest pan zawsze głodny?
Młody Wookie zaczął sapać ze śmiechu, ale nie zaprzeczył stwierdzeniu małego
androida.
Pęd powietrza, rozcinanego przez dziób statku, opryskiwał twarze młodych Jedi
kropelkami piany. Przesycone morską solą powietrze sprawiło, że Jacen poczuł wilczy głód.
Wszyscy zjedli dania obiadowe, jakie znalezli w automatycznie podgrzewajÄ…cych siÄ™
pojemnikach, a potem napełnili kubki płynem z izolowanego termicznie pojemnika.
Nie przestając jeść, Jaina spoglądała przez transpastalową ochronną szybę. W pewnej
chwili odwróciła głowę, by ponownie zerknąć na parametry kursu, jakim płynął ścigacz.
- Jestem ciekawa, jak daleko pozwoli nam wypłynąć autopilot - powiedziała.
Nagle Jacen zauważył, że widoczna na kursie przed nimi woda ma inną barwę i
gęstość. Wydała mu się zieleńsza i jakby... bardziej szorstka.
Lowie wciągnął powietrze. Po chwili wciągnął je głębiej po raz drugi, po czym
zaryczał pytająco. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl