[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co mówiła Jodie, wiedziałam, że jej ojciec jezdził biała furgonetka, ale nie widziałam żadnej.
Rozejrzałam się dokładnie w obie strony, ale z pewnością nie było tam takiego auta. Sprawdziłam
jeszcze raz i nie widząc żadnego niebezpieczeństwa, wróciłam z ulga do domu.
- W porządku, Jodie. Nie ma żadnego samochodu i nie ma (u twojego ojca. Nie wie, gdzie
mieszkamy, więc jestem pewna że to nie był on. To musiał być samochód kogoś innego. - Przytuliłam
ja. - Jedziemy do sklepu teraz czy chcesz chwilę poczekać?
- Pojadę - powiedziała biernie.
Jeszcze raz ja uspokoiłam i trzymając blisko siebie, zaprowadziłam do samochodu. Podczas jazdy
obserwowałam ].) we wstecznym lusterku. Nerwowo rozglądała się na wszystkie strony, wypatrując
pewnie furgonetek.
Zaparkowałam na wielopoziomowym parkingu i wykupiłam kartę parkingowa na dwie godziny. Gdy
tylko weszłyśmy do hali zakupowej, przeniosłyśmy się do bajecznej krainy rozświetlonych choinek,
mieniących się foliowych girland i ogromnego Mikołaja, który huczał swoje: Ho, ho, ho!". Poczułam
ukłucie paniki, bo porównałam przedświąteczne przygotowani, i sklepowe do swoich. Jeszcze nic nie
zrobiłam, a nagle uświadomiłam sobie, że do Wigilii zostało tylko pięć tygodni. Wzięłam koszyk i
ruszyłyśmy w trasę po supermarkecie.
Jodie jak zwykle była zapalonym, choć niezbyt uważnym klientem, z zadowoleniem łapiąc wszystkie
wesoło zapakować paczki, jakie były w jej zasięgu. Gdy robiłyśmy zakupy, opowiadałam Jodie o
świętach Bożego Narodzenia i o różnych drobnych zwyczajach, których mogła się u nas spodziewać,
jak i choćby przystrajanie domu, ubieranie choinki, rodzinna msza w kościele w Wigilie czy wieszanie
poszewki na poduszkę na drzwiach swojego pokoju przed położeniem się spać. Powiedziałam też o
szklaneczce sherry i pierożku z bakaliami, które zostawialiśmy dla Mikołaja, i o marchewce dla
renifera. Jodie słuchała z umiarkowana uwaga, ale nie dodała nic ze swoich doświadczeń. Nie
wspomniała nawet o ostatnim Bożym Narodzeniu spędzonym z rodzicami, co dzieci w rodzinach
zastępczych zwykle bardzo przeżywają. Zamiast tego podchwyciła materialny aspekt świat i zaczęła
mi wymieniać długą listę prezentów, jakie chciała w tym roku dostać, a która można było streścić jako
wszystko, co miało żywe kolory, najlepiej różowe, i było błyszczące".
- Co dostałaś na ostatnie święta? - zapytałam, przerywając jej.
- Buty - powiedziała Jodie. - Czarne buty do szkoły. Ale nie były zapakowane.
- A co robiłaś w Boże Narodzenie? Bawiłaś się? Przytaknęła. - Poszliśmy do pubu i graliśmy w rzutki.
Mama wypiła dużo piwa i się przewróciła, to musieliśmy wrócić do domu. Oni poszli spać, więc
włożyłam pizzę do piekarnika i potem ja zjadłam.
Westchnęłam. Co za smutne święta, a na dodatek Jodie poczuwała się do takiej odpowiedzialności za
swoich rodziców, zwłaszcza z jej problemami! Szybko się domyśliłam, że mając siedem lat, Jodie
wzięła na swoje barki lwia część prowadzenia domu. Z jej marna koordynacja i słabymi zdolnościami
moto-rycznymi - powiedziała mi kiedyś, jak wymieszać butelkę dla dziecka, i wiedziała, jak
przygotować paluszki rybne w piekarniku. Ze świętami, które w ogóle nie były radosne, nie różniła się
zbytnio od innych dzieci, którymi się wcześniej opiekowałam; dzieci, które nigdy nie zaznały emocji i
przyjemności znajdowania wypchanych poszewek i prezentów pod choinka.
- A więc w tym roku Boże Narodzenie będzie zupełnie inne, Jodie, i wiem, że ci się spodoba.
- Spodoba mi się, Cathy? - zapytała Jodie i buzia się jej rozpromieniła.
- Tak, obiecuję. - Robiłyśmy dalej zakupy, a ja postanowiłam sobie, że Jodie będzie miała najlepsze
Boże Narodzenie, jakie mogłam jej dać - był to jeden ze sposobów, w jaki mogłam spróbować
przywrócić jej cząstkę dzieciństwa. Chociaż został jeszcze ponad miesiąc, nie mogłam się już
doczekać, żeby zobaczyć jej radość w dzień Bożego Narodzenia.
Znalazłam prezenty dla swoich bratanic i bratanków, potem wypatrzyłam parę kapci Kubusia
Puchatka, które zamierzałam włożyć do torby Pauli. Nie chcąc psuć niespodzianki, włożyłam |c
dyskretnie na dno koszyka i odwróciłam uwagę Jodie przy kasie. Tak samo zrobiłam z resztą,
prezentów, które miały się .-.nalczć w skarpetach pod choinka, czyli z układanką z Teletubi-si.imi dla
Jodie i wymyślna odżywką do włosów dla Lucy, o której mi kiedyś wspominała. W tym roku miałam
robić wszystkie zakupy z Jodie, trzeba więc było to kupować ukradkiem i stopniowo, ale na pewno
było warto.
Gidy przyjechałyśmy do domu, Lucy i Paula właśnie weszły. Były w przedpokoju, gdzie zdejmowały
kurtki i rozpakowywały plecaki
- Byłyśmy na Bożym Narodzeniu! - krzyknęła Jodie podekscytowana.
- Na zakupach - dodałam. - Zaczęłam je w końcu robić.
- Tak, na zakupach - powtórzyła Jodie. - A mój tatuś był niegrzeczny, ściągnął ubranie i nasikał na
mnie.
Dziewczynki zaśmiały się niezręcznie. %7ładna z nich nie wiedziała, co powiedzieć.
-Jodie - zaczęłam - na zakupach byłyśmy dziś po południu. To, co zrobił twój tatuś, działo się ponad
rok temu. Nie łącz tych dwóch rzeczy. To wprowadza zamieszanie.
Ale często to robiła, mieszając przeszłość z terazniejszością. Od początku nie miała poczucia czasu,
ale jej niemożność rozróżniania między przeszłością, terazniejszością a przyszłością wydawała się
pogłębiać.
Chcesz w coś zagrać? zapytała Paula.
Jodie obejrzała się obojętnie.
Paula nalegała: - Chodz, ułożymy razem układankę!
- A może Barbie? - zapytała Lucy. - Tak bym chciała pobawić się twoimi lalkami Barbie.
- Nie! - krótko ucięła Jodie. - Moje lalki! Cathy, mogę oglądać wideo?
- A nie wolałabyś raczej pobawić się teraz z dziewczynkami, Jodie? - zapytałam. - Jestem pewna, że
to byłoby o wiele zabawniejsze, i wiem, że dziewczynki chętnie posłuchałyby, jak wyglądał twój
dzień na zakupach.
Jodie westchnęła, zmęczona moimi nierozsądnymi prośbami. - Proszę, Cathy - nalegała. - Byłam
dobra?
Zgodziłam się niechętnie i pozwoliłam jej wziąć do swojego pokoju jedną z kaset z edukacyjnymi
zabawami dla sześ-ciolatków. Dziewczynki poszły do swoich pokoi. Widziałam, że czuły się nieco
dotknięte. Oczywiście żadna z nich nie miała zapewne specjalnej ochoty na zabawę lalkami Barbie z
Jodie, ale nikt nie lubi odrzucenia. Paula i Lucy próbowały spędzać z Jodie więcej czasu i się z nią
zaprzyjaznić, ale Jodie za nic w świecie nie pozwalała zbliżyć się do siebie. Większość dzieci, bez
względu na to, jak zle się zachowuje, przede wszystkim chce być lubiana i czuć akceptację tych,
którzy są wokół. Jodie natomiast w ogóle na tym nie zależało. Gdy dziewczynki chciały się z nią
bawić, nie było jej przyjemnie, nie schlebiało jej to i nawet nie przyszło jej do głowy, że odmowa
mogła zranić ich uczucia. Było jej to absolutnie obojętne.
jeszcze słabsze były jej relacje z Adrianem. Ze względu na naturę molestowania, jakie Jodie
wycierpiała, wszystkich przedstawicieli płci męskiej traktowała w sposób seksualny, a więc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]