[ Pobierz całość w formacie PDF ]
o nieuleganiu szantażowi. Ale to było znacznie gor-
sze. Utrata twarzy. Dlatego musieli cię ściągnąć do
domu, a Jeremy nalega na szybki ślub. Bo widzisz,
moja droga Madeleine, wiesz za dużo o tej historii
z Tommasem Marchettim, a oni chcą to zachować
w rodzinie.
Pani& i Jeremy& znacie prawdÄ™?
Oczywiście. Esme wydawała się niemal znud-
zona. Jeremy i jego ojciec nie majÄ… przed sobÄ…
sekretów. W przeciwieństwie do ciebie nigdy nie
miałam złudzeń co do człowieka, którego zamierz-
ałam poślubić. Możesz powiedzieć to samo?
Nie wierzę w ani jedno słowo. Mówi pani tak,
bo mnie nie lubi.
Esme uśmiechnęła się cynicznie.
183/197
Chcesz powiedzieć, że Jeremy nie pytał cię
jeszcze, jak Valieri zamierza wykorzystać tę swoją
informację? Czy dotrzyma słowa?
SkÄ…d& skÄ…d pani wie?
Moje naiwne dziecko, znam Sylvestrów, a ty
nie& na razie przynajmniej. Dopóki nie uzyskają
odpowiedzi, nie przestaną pytać. Staram ci się
wyświadczyć przysługę, bo nie wiesz, w co się pak-
ujesz. Zawsze dawałaś do zrozumienia, że chcesz
wyrwać Jeremy ego z ojcowskich objęć. Ale to się
nigdy nie stanie, ponieważ Jeremy nie jest już
chłopcem, którego pokochałaś przed laty, tylko
nieodrodnym synem swego taty. Przyjdzie czas, że
Nigel będzie się od niego uczył. Nie wiem, czy
sobie z tym poradzisz, bez względu na bogactwo.
Widzisz, my dwie bardzo się różnimy.
Tak odparła Maddie, po czym zdjęła dia-
mentowy pierścionek z lewej dłoni i położyła go na
stoliku. Dziękuję. Niemal przekonałam samą
siebie, że Jeremy mnie potrzebuje.
Och, nie. Ci dwaj potrzebujÄ… tylko siebie.
Maddie nie pamiętała, jak dotarła do domu.
W pewnej chwili musiała zjechać na pobocze
i zwymiotować na trawie.
184/197
A potem usiadła, wiedząc, że jest wolna od
wszelkiego poczucia winy, i niemal roześmiała się
z ulgÄ….
ROZDZIAA PITNASTY
Maddie była trochę zaskoczona, że wiadomość
o zerwaniu zaręczyn nie zrobiła szczególnego
wrażenia. I nikt jej nie spytał, czy uważa, że
postąpiła słusznie.
Co takiego widzieli, czego ja nie dostrzegałam?
zastanawiała się.
Sprzeciwiał się tylko Jeremy, zasypując ją
esemesami, mejlami i kwiatami, błagając:
Porozmawiajmy, zanim będzie za pózno . Na
wszystko odpowiadała, że nie ma o czym mówić.
Kwiaty zaniosła do hospicjum. Rozmowę z Esme
zachowała dla siebie.
A jeśli milczała i patrzyła gdzieś w przestrzeń, no
cóż, rzecz naturalna po zerwaniu, tłumaczyli sobie
ludzie i taktownie nie zadawali pytań.
Czas płynął z wolna, a praca wydawała się bło-
gosławieństwem. Pewnego dnia ze swojego gabin-
etu wyłonił się Todd, wyraznie podekscytowany.
Pamiętasz, jak uganiałaś się we Włoszech za
cieniem? No cóż, odnalazł się. Floria Bartrando
skontaktowała się z nami i jest gotowa rozmawiać.
Przez chwilę Maddie stała jak wryta.
186/197
No cóż, życzę powodzenia każdemu, kto to
dostanie.
Todd gapił się na nią.
Na litość boską, to ty. Poprosiła o spotkanie
z tobÄ….
Nie mogę, Todd. Nie mogę& wrócić do Włoch.
Proszę, nie każ mi tego wyjaśniać.
Ale ona jest tutaj, w Londynie, zatrzymała się
w hotelu Mayfair Royal, apartament czternaście.
Jest z tobą umówiona dzisiaj o wpół do ósmej. I co
ty na to?
Proponuję, żebyś wysłał Holly. Mam plany na
wieczór.
To je zmień. Powiedziałem: chce ciebie, nikogo
innego. Spojrzał na jej bladą twarz. Boże, nigdy
nie zrozumiem kobiet. Najpierw siÄ™ za niÄ… ugani-
asz, a teraz nie chcesz o niczym słyszeć? To twój
projekt, koniec, kropka.
Niewiele już zrobiła przez resztę dnia i wyszła do
domu wcześniej, tłumacząc się bólem głowy.
Wez ibuporfen zawołał za nią Todd. Masz
być wieczorem w formie.
Zabrzmiało to nie jak sugestia, tylko jak rozkaz.
Ubrała się odpowiednio prosta szara spódnica,
biała bluzka, czarne buty na niskim obcasie
i związała z tyłu włosy czarną wstążką. Dawała
187/197
hrabinie do zrozumienia, że nie jest już tą dziew-
czyną, która zjawiła się w Portofino.
Mayfair Royal był hotelem w starym stylu;
w przepastnym holu wyłożonym marmurem i ma-
honiem panowała cisza. Grzeczny recepcjonista
skierował ją do windy. Kiedy pojawiła się na pier-
wszym piętrze, czekał na nią siwowłosy
mężczyzna.
Signora Lang uśmiechnął się serdecznie.
Nazywam siÄ™ Guido Massimo. ProszÄ™ ze mnÄ….
Wyjął z kieszeni kartę i otworzył drzwi aparta-
mentu czternaście, po czym przepuścił ją
grzecznie.
Maddie weszła do eleganckiego salonu. Przy-
puszczała, że podwójne drzwi z lewej i prawej
prowadzÄ… do sypialni, a wysokie i oszklone na
balkon. Usłyszała za plecami cichy dzwięk; odwró-
ciła się i stwierdziła, że jest sama. Pan Massimo
wyszedł na korytarz.
Kto się pojawi? zastanawiała się. Floria
Bartrando czy hrabina Valieri?
Lecz gdy drzwi po lewej stronie otworzyły się,
ujrzała ze zdumieniem Andreę; miał na sobie
ciemny garnitur, koszulę rozpiętą pod szyją
i poluzowany krawat. Wszedł do salonu i popatrzył
na niÄ….
188/197
Przyszłaś. Nie byłem pewien, czy to zrobisz.
Jestem tu, żeby rozmawiać z twoją matką.
Z żadnego innego powodu. Była dumna z chłod-
nego opanowania w głosie. Pomyślała, że jej strój
kontrastuje z tym, co miała na sobie podczas ich
ostatniego spotkania. Gdzie ona jest?
U przyjaciół pod Londynem. Wróci jutro.
Wobec tego zrobiÄ™ to samo.
Nie mogę cię zmusić, żebyś została, choć
bardzo chcÄ™. Ale zanim odejdziesz, odpowiedz na
jedno pytanie. To prawda, że nie jesteś już za-
ręczona z synem Nigela Sylvestra?
Zaczerwieniła się.
Ta sprawa ciÄ™ nie dotyczy.
Więc niech zacznie dotyczyć. Przebyłem długą
drogę, żeby usłyszeć twoją odpowiedz.
Traciłeś czas, signore.
Nadzieja nie umiera nigdy.
Odwróciła się, idąc do drzwi.
Nadzieja? Nadzieja na co?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]